wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział 2


Becky przez pewien czas przyglądała się chłopakowi z zaciekawieniem. Miał czarne włosy, które opadały mu na czoło. Ubrany był w dżinsy, biały T-Shirt oraz niebieską bejsbolówkę. Na nogach miał buty firmy Nike. Był bardzo przystojny, a ciemniejsza karnacja dodawała mu uroku. Ciągle wydawało jej się, że go zna, ale tak naprawdę widziała go pierwszy raz w życiu. Po chwili zastanowienia odpowiedziała:
-Nie… Dzięki, nic mi nie jest.
Ponownie schowała twarz w dłoniach. Myślała, że to wystarczy, lecz chłopak nie dał za wygraną:
- No przecież widzę, że coś jest nie tak. Nie bój się, mi możesz powiedzieć.
- Przecież cię nawet nie znam…
Chłopaka najwyraźniej to zdziwiło.
- Nie znasz mnie? – pytał niedowierzając.
- Nie. Niby skąd miałabym cię znać?
- Jestem Zayn. Zayn Malik. Naprawdę nic ci to nie mówi?
- Kojarzę… Ale nie mam pojęcia skąd… W ogóle bardzo mi kogoś przypominasz. Znowu nie wiem kogo.
Zayn się roześmiał.
- Co w tym takiego zabawnego?
- Nie, nie, nic – mówił, ale dalej się śmiał.
- Dobra, skoro tak cię śmieszę, może już pójdę – powiedziała Becky i wstała z ławki.
Gdy się odwróciła mulat złapał ją za rękę.
- Nie idź! Przepraszam, ale zostań. Nie z ciebie się śmiałem.
- To z czego?
- Bo tyle dziewczyn szaleje na mój widok. Razem z One Direction wyprzedajemy prawie każdy koncert, a ty nie wiesz kim jestem – powiedział tłumiąc śmiech.
- Czekaj, czekaj, One Direction?! – Becky zapytała zdziwiona. – CI One Direction?
- Czyli jednak nas znasz! Punkty dla ciebie – zaśmiał się ponownie.
- Tak słyszałam tylko… Mam młodsze sąsiadki, które was wielbią, ale dla mnie jesteście jak zwykli ludzie. Raczej nie szaleję na wasz widok jak inne dziewczyny.
Zapadła cisza. Każdy myślał tylko o tym, żeby ta druga osoba się odezwała. Znowu zawiał zimny wiatr. Becky zaczęła drżeć, co najwidoczniej zauważył Zayn.
- Chcesz bluzę? – zapytał i nie czekając na odpowiedź założył ją dziewczynie.
- Dzięki… - po tym słowie znowu zrobiło się cicho. Dopiero po kilku minutach Becky się odezwała:
- W zasadzie powinnam już iść… Mama pewnie na mnie czeka…
- Czekaj chwilę. Bo ty wiesz już jak się nazywam, a ja ciągle nie znam twojego imienia…
- Po co ci ono? Pewnie i tak się nigdy nie zobaczymy. Ty jesteś sławną osobistością, a ja tylko zwykłą studentką.
- Kto wie? Wbrew pozorom świat jest mały – powiedział i wzruszył ramionami.
- Becky… - odpowiedziała na wcześniejsze pytanie i oddaliła się od wciąż siedzącego chłopaka.
Droga do domu zajęła jej 5 minut. Wciąż rozglądała się czy nie czeka na nią gdzieś Alex. Na szczęście nie zauważyła niczego podejrzanego. Gdy przekroczyła próg domu odetchnęła z ulgą. Niestety ulga nie trwała długo. Z kuchni wyszła jej mama:
- Gdzie ty byłaś? Martwiliśmy się z ojcem o ciebie! Zaraz… Co ty masz na kolanie? Co ci się stało? Powiedz! Już!
- Jak dasz mi dojść do słowa to ci wytłumaczę…
- Dobrze, słucham.
- Więc tak. Alex ze swoją bandą mnie goniły. Nie wiem co chciały mi zrobić, ale sądząc po ich tonie mówienia nie było to nic dobrego…
- Pan Lore dzwonił i mówił, że pisałaś w pamiętniku coś o niej…
- Zaraz, zaraz… Od kiedy nauczyciele dzwonią do rodziców studentów?! Co?
- Yy… - pani Carter widocznie była zakłopotana.
- Czy ty powiedziałaś nauczycielom, żeby mnie pilnowali jak w przedszkolu?! – teraz Becky po prostu wybuchła.
- Nie… Wcale nie… Po prostu znam się z panem Lore i powiedział mi, gdy rozmawialiśmy – skłamała mama Becky.
- Już widzę jaka jest prawda! Mamo! Mam 19 lat! Nie 9! 19! – krzyknęła Becky.
- Nie podnoś na mnie głosu! Mieszkasz pod moim dachem i to ja ustalam zasady!
- Ale w moim życiu decyduję ja… - odpowiedziała ciszej i poszła na górę do swojego pokoju.
Gdy weszła do pomieszczenia, rzuciła plecak gdzieś w kąt. Usiadła na łóżku po turecku i ukryła twarz w dłoniach. Tak strasznie było jej teraz smutno, a nie miała się nawet komu wyżalić…
Spojrzała przez palce na plecak. Zsunęła się z łóżka i podeszła do kąta w którym leżała torba. Wyciągnęła z niej swój pamiętnik i wróciła na łóżko.
Drogi Pamiętniku!
Zaraz nie wytrzymam… Rodzice ciągle mnie kontrolują. Nie mam nawet odrobiny prywatności! Mama kontroluje mnie nawet w szkole! Zadzwoniła do nauczycieli, by na bieżąco informowali ją o tym, co robię w szkole i jak się zachowuję. Mam już 19 lat. Nie potrzebuję opieki rodziców. No dobra… Może potrzebuję, bo sama się nie utrzymam, ale bez przesady. Żeby traktować mnie jak dziecko? Porażka…
W dodatku znowu Alex mnie dzisiaj straszyła… Przez nią mam ranę na kolanie…
Becky odłożyła na chwilę pamiętnik. Popatrzyła się na swoją ranę o której w ogóle zapomniała. Krew trochę zaschła więc nie bolało już tak bardzo. Dziewczyna poszła do łazienki. Ściągnęła spodnie. Trochę bolało, gdy odrywała spodnie z kolana. Przykleiły się krwią.
- To się chyba już nie spierze… - powiedziała do siebie, ale wyciągnęła miskę i zamoczyła spodnie do zimnej wody.
Następnie usiadła na wannie i delikatnie zmyła krew z kolana. Trochę szczypało. Gdy skończyła podeszła do umywalki i zmyła makijaż, który się rozmył pod wpływem łez.
Później poszła do swojego pokoju, gdzie wygrzebała z szafy szare spodnie z dresu i założyła na siebie. Wróciła do pisania pamiętnika.
Uciekłam wtedy do starego parku. Siedziałam i nie wiedziałam co zrobić… Bałam się ich. One są niebezpieczne. Gdyby nie to, że ojcem Alex jest dyrektor i to, że gdybym na nie doniosła byłoby jeszcze gorzej już dawno zgłosiłabym to na policję. Przecież one mi groziły!
Dobrze… Teraz trochę milsza część. Poznałam dzisiaj kogoś, kogo chciałoby poznać miliony dziewcząt. Tym kimś jest Zayn Malik. Jeden z pięciu członków One Direction. Myślał, że wpadnę mu w ramiona i zacznę się drzeć na jego widok. Był zaskoczony, że nie wiedziałam kim jest. Od początku skądś go znałam, ale nie wiedziałam skąd. Nie wiedziałam gdzie go wsadzić. W końcu sam mi powiedział, że jest z One Direction. Był bardzo miły dla mnie… Pewnie już nigdy się nie spotkamy, on wróci do swojego bogatego świata, a ja mojego szarego. Jego będą wielbić miliony, a mnie… zero… Tak będzie lepiej. Po co mam mu zawracać głowę moimi problemami? Pewnie zapytał, czy nic mi nie jest z grzeczności albo z litości. Kto by się nie zlitował widząc wieczorem w parku smutną, płaczącą dziewczynę.
Becky dopiero teraz spostrzegła, że dalej ma na sobie jego bluzę. Zdjęła ją, bo w pokoju zrobiło się ciepło. Trzymała bejsbolówkę chwilę w dłoniach. Bardzo ładnie pachniała. Męskimi perfumami. Becky zawsze lubiła takie zapachy. Dziewczyńskie były dla niej zbyt słodkie. Te były w sam raz.
Dziewczyna położyła się na łóżku i nawet nie wiedziała kiedy zasnęła.
Rano obudziła się pod kołdrą. Pewnie mama musiała ją odwiedzić w nocy. Bała się, że jej córka zmarznie. Becky leniwie wstała z łóżka. Rozejrzała się po pokoju jakby widziała go po raz pierwszy. Spojrzała na bluzę na której spała i przypomniał jej się wczorajszy wieczór. Na samą myśl o nim kolano dało się we znaki. Dziewczyna z ledwością podniosła się z łóżka. Wzięła do ręki telefon i spojrzała na godzinę.
Dopiero 5:00, a mi się nie chce spać - pomyślała.
Położyła się jednak jeszcze i przytulając bluzę zdrzemnęła się. Kilkadziesiąt minut później obudziły ją promienie słońca wpadające do pokoju przez okno. Becky otworzyła oczy i przeciągnęła się. Jeszcze było sporo czasu do zajęć, więc usiadła przy biurku i włączyła laptopa. Najpierw zalogowała się na facebooka, później na twittera, a następnie na pocztę. Większość wiadomości była z portali społecznościowych. Najwięcej z facebooka. Większość brzmiała tak samo.  Wszystkie od razu powędrowały do kosza. Więcej e-maili nie było. Nagle wyświetliła się reklama na całą stronę. Jedna z tych najbardziej wkurzających, których nie da się wyłączyć, więc kliknęła w nią. Reklama przeniosła ją na jakiś portal z plotkami o gwiazdach. Becky nigdy nie czytała tego. Uważała, że tam nie ma ani jednej prawdziwej informacji, a nawet gdyby była to i tak pewnie byłaby ubarwiona. Takie strony to był atak na prywatność sławnych osób, które też miały prawo mieć sekrety i tajemnice. Dziewczyna już miała wyłączyć stronę, ale jej uwagę przykuł nagłówek „Zayn Malik ma nową miłość? Zdjęcia!”. Szybko kliknęła w to i nie mogła uwierzyć własnym oczom. Zdjęcia były z wczoraj. Przedstawiały Zayna i… ją! Musieli być śledzeni przez paparazzi. Ale jaką miłość? Przecież się nawet dokładnie nie znają. Dlatego nie czytała tych stron. Wystarczy, że pogadasz z kimś pięć minut, a już biorą was za parę. Na szczęście zdjęcia nie były wyraźne.  Miała nadzieję, że nikt nie pozna że to ona. Przyglądała się dalej zdjęciom. Jedno przedstawiało Zayna trzymającego ją za rękę, gdy chciała pójść. Na drugim siedzieli zwyczajnie na ławce. Na trzecim było widać ją w bluzie chłopaka.
Becky zamknęła laptopa. Lekko zdenerwowana poszła do łazienki, gdyż było już późno. Tam jak zwykle rozczesała włosy i zrobiła makijaż. Spojrzała na miskę w której leżały spodnie. Na szczęście krew się sprała. Wyciągnęła je i powiesiła na grzejniku. Później poszła do swojego pokoju. Wyciągnęła z szafy ciemne dżinsy, białą bluzkę i czerwoną koszulę. Założyła to na siebie i zeszła na dół. Rodziców już nie było. Wyciągnęła z szafki płatki i z lodówki mleko.
Nawet nie podgrzewając go wlała do miski i wsypała czekoladowe kuleczki.
Zjadła szybko przygotowany posiłek, wzięła torbę i wyszła z domu. Pospiesznie szła na uczelnię, nawet się nie rozglądając. Nie chciała spotkać po drodze Alex. Gdy weszła do budynku od razu się uspokoiła.

-Parę słów-
Jak zwykle zachęcam was do komentowania :)
Bo komentuje tylko jedna osoba na 100 wyświetleń ;p
300 wyświetleń 3 komentarze ^^
Naprawdę chciałabym znać waszą opinię :)
Dziękuję, że czytacie ;]

niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 1


- Rebecco! Obudź się! Jest pierwsza w nocy! – Becky usłyszała głos matki i szybko podniosła głowę z biurka.
- Musiałam zasnąć odrabiając zadania – wymamrotała.
- Od spania jest łóżko, a nie biurko. Lepiej idź się połóż. Mam nadzieję, że skończyłaś.
- Tak… - skłamała Becky, gdy spojrzała na zeszyt na którym spała.
- To dobrze, a więc przebierz się w piżamę i dobranoc – powiedziała mama i wyszła.
- Dobranoc mamo… - odpowiedziała Becky i ziewnęła.
Czeka mnie długa noc, bo muszę rozwiązywać jakieś dodatkowe zadania. Do tego jeszcze muszę się uczyć - pomyślała.
Rano z ledwością wstała z łóżka. Od razu spojrzała w lustro. Wyglądała jak zombie. Każdy z jej czarnych włosów odstawał w inną stronę. Makijaż, który miała wczoraj i którego zapomniała zmyć rozmazał jej się na całej twarzy. Oczy miała lekko podkrążone. Stała tak przez parę minut wpatrując się w swoje odbicie. W końcu doszła do wniosku, że trzeba się ogarnąć. Pierwszym co zrobiła było oczywiście zmycie wczorajszego makijażu, następnie wzięła na orzeźwienie zimny prysznic. Później dokładnie rozczesała swoje włosy i zrobiła koka.
Od razu lepiej – pomyślała, po czym udała się do swojego pokoju.
Tam usiadła przed toaletką i zrobiła delikatny makijaż. Najpierw podkład, później tusz do rzęs, a na koniec delikatnie pomalowała usta błyszczykiem.
Kolejnym krokiem było wybranie ubrań. Otworzyła więc swoją całkiem dużych rozmiarów szafę. Mimo, że szafa była obszerna, nie znajdowało się tam dużo ciuchów, a te co były to zwykłe ubrania, które można ubrać do szkoły. Nie było tam żadnych wyszukanych części garderoby. Z wyjątkiem jednej czy dwóch bluzek, pary spodni i kilku par obuwia.
Po chwili wahania wybrała jeden zestaw.Szybko zdjęła piżamę i założyła go na siebie. Spojrzała na zegarek. Była 7:24. Lekcje zaczynały się o 8:00. Szybko zeszła na dół. Tam jej rodzice kończyli śniadanie i powoli zbierali się do pracy.
- Dzień dobry – przywitała się Becky.
- Dzień dobry – odpowiedzieli równo jej rodzice.
Nastała krępująca cisza. Becky usiadła przy stole i wzięła kanapkę z serem, sałatą i pomidorem. Powoli nie spiesząc się przeżuwała każdy kęs. Po chwili jej rodzice wyszli do pracy. Oboje pracowali w jednym szpitalu. Tam się właśnie poznali dwadzieścia lat temu. Są tam bardzo szanowani i twierdzą, że gdy ich córka dołączy do personelu również będzie cieszyła się szacunkiem.
Becky ciągle wolno przygryzała kanapkę. Nie była w ogóle głodna. Wzięła pilot ze stołu i włączyła telewizję na jakimś kanale muzycznym. Akurat kończyła się poprzednia piosenka i zaczynała nowa. Na ekranie wyświetlił się wykonawca i tytuł, który brzmiał „One Direction – Kiss You”.
-Ahhh, to oni…Za nimi szaleją dziewczyny, chociaż tak naprawdę ich nie znają – powiedziała do siebie Becky.
Jej młodsze sąsiadki tak bardzo ich wielbiły. Jedna miała 10, a druga 12 lat. Nazywały się Lucy i Diana. Ich rodzice przyjaźnili się z rodzicami Becky. Gdy dziewczyna miała 15 lat zajmowała się często mającymi wtedy 6 i 8 lat sąsiadkami. Czasami je widywała, gdy szła do szkoły. Zamieniła z nimi kilka zdań, ale to wszystko, bo na jakie tematy 19-letnia studentka mogłaby rozmawiać z dziewczynkami z podstawówki? Becky przysłuchała się piosence. Nie za bardzo wpadła jej w ucho. Szczerze mówiąc, nie wiedziała za co są tacy uwielbiani
Śpiewają dobrze, mają czyste głosy i w ogóle, ale tu nie ma nic specjalnego - pomyślała.
Chwilę później wyłączyła telewizor. Musiała już iść na uczelnię, chociaż tak bardzo chciała zostać w domu. Dokończyła już szybko swoją kanapkę, wzięła plecak i wyszła z domu.
Dojście do szkoły zajmowało jej jakieś 15 minut. Gdy stanęła przed ogromnym gmachem szkoły od razu straciła chęć do życia, ale co poradzić. To w końcu studia. Becky westchnęła i weszła do budynku.
Następnie udała się pod salę do angielskiego. Jak zwykle duża grupa studentów zajęła wszystkie ławki wokół sali. Spychali się nawzajem przy okazji śmiejąc się.
Chciałabym być taka jak oni… Po prostu cieszyć się życiem, a nie siedzieć z nosem w książkach - pomyślała i usiadła na ziemię.
Wyciągnęła z plecaka swój pamiętnik. Był to zwykły zeszyt w twardej okładce z flagą UK.
Drogi Pamiętniku!
Siedzę przed salą do angielskiego. Przyszłam trochę za wcześnie. Droga zajęła mi około siedmiu minut. Teraz się nudzę. Carly jeszcze nie ma. Ostatnio skarżyła mi się na problemy zdrowotne. Być może nie będzie jej w ogóle. Wtedy przez wszystkie przerwy będę siedzieć cicho w kąciku. Bo z kim miałabym rozmawiać? Poza Carly nie mam przyjaciół. Tylko ona mnie rozumie. Chociaż mam kilku… Ale to są dzieci znajomych rodziców. Oni są całkiem sztywni. Nie można powiedzieć o nich nic złego, ale są zbyt dziecinni, a są w moim wieku. Bardzo liczą się ze zdaniem rodziców. Choćby kazali im skoczyć do studni, oni by to zrobili. Wiem, że sama jestem podobna, ale po prostu nie mam pieniędzy na studia. Muszę się ich słuchać. Przynajmniej w domu. Czasami zazdroszczę Carly. U niej jest zupełnie na odwrót niż u mnie. To jej rodzice podporządkowują się jej. „Wszystko dla Carly” mówiąc krótko. Ona chciała być lekarzem. Mówiła, że gdy była mała bardzo ją to wszystko fascynowało, a gdy sama miała mieć operację, cieszyła się, że będzie mogła zobaczyć jak to działa. Ona przynajmniej spełnia swoje marzenia. Mi ciągle w głowie taniec. Kiedyś zapytałam się taty czy mogłabym chociaż wstąpić do jakiegoś zespołu.
Jego odpowiedź była jednoznaczna „nie”.
Ciekawa  jestem, co oni widzą złego w show-biznesie. Przecież może akurat byłabym w tym dobra i zgarnęłabym większą sumę pieniędzy niż na medycynie.
Oj, dzwonek. Muszę już iść.
Wśród studentów zrobiło się tłoczno. Wszyscy weszli do sali. Po chwili zjawił się także wykładowca. Zaczął coś tłumaczyć i gadać. Tylko kilka osób robiło notatki. Wśród nich była oczywiście Becky. Wykład był strasznie długi i nudny. Minuty dłużyły się w nieskończoność. Szczególnie dlatego, że temat, który był analizowany Becky miała już dawno w małym paluszku.
Wyciągnęła z plecaka pamiętnik i kontynuowała pisanie sprzed dzwonka.
Tak więc, jestem znowu. Jest wykład, na którym strasznie się nudzę. Nie wiem po co nam to w ogóle, przecież ten przedmiot nie był związany nawet z moim przyszłym zawodem. A po angielsku potrafię mówić od dawna, w końcu to mój rodzony język. Porażka…
Coś dziwnie się na mnie patrzy kilka osób. Wśród nich ta idiotka Alexandra. Nienawidzę jej odkąd ją poznałam. Dręczy mnie na każdym kroku…
- Panno Carter, czy pani nie przeszkadzam? – rozległ się głos nauczyciela po sali.
Becky słysząc swoje nazwisko od razu oderwała się od pamiętnika.
- N-n-nie… - odpowiedziała speszona. – Robię tylko notatki.
- Tak? To ciekawe, bo mówiłaś na głos to co właśnie pisałaś i nie brzmiało to jak notatki.
Paru gości zaczęło chichotać.
- Mówiłam… Na głos?
- Tak i jeśli nie interesuje cię mój wykład możesz opuścić salę, a nie przeszkadzać innym.
- Przepraszam… - to jedyne co potrafiła wykrztusić.
Becky nie zdawała sobie sprawy z tego, że mówiła na głos to co pisała. Przypomniało jej się, że pisała o Alex… Spojrzała na nią ukradkiem. Nie miała zadowolonej miny. Wręcz przeciwnie… Buchała złością. Becky wystraszyła się. Wiedziała, że z Alex nie ma żartów.
Tym bardziej, że jej ojciec był dyrektorem tej szkoły. Tylko dzięki temu dostała się na uczelnię. Oceny zawsze miała niskie. Nie zmieniło się to na studiach. Gdyby nie stanowisko ojca Alexandry, Becky pomyślałaby, że specjalnie wybiera te same szkoły co ona, by ją dręczyć. Chociaż i tak to była niedorzeczność.
Reszta wykładu przebiegła nieźle. Becky starała się słuchać chociaż i tak ją to nie interesowało. W końcu zadzwonił upragniony dzwonek. Wszyscy rzucili się w kierunku drzwi. Becky poczekała, aż bydło wyjdzie, wtedy spokojnie opuściła klasę.
Reszta wykładów przeminęła normalnie. Na następnym pojawiła się Carly, więc nie było już tak nudno jak przed angielskim.
Powoli kończyła się ostatnia lekcja. Wszyscy byli już tak zmęczeni, że nie mieli już ochoty słuchać. Taki dzień jak wtorek potrafi być naprawdę wykańczający.
Becky z wielkim uśmiechem na twarzy wyszła z gmachu szkoły. Razem z Carly rozmawiały i śmiały się. W końcu każda poszła w swoją stronę.
Becky szła sama pustą uliczką. Powoli się ściemniało, a na ulicy nie była zapalona żadna latarnia. Dziewczyna miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Przyspieszyła kroku. Zza krzaków usłyszała szeleszczenie. Ciągle szła coraz szybciej. W końcu zaczęła biec. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu. Nagle potknęła się. Leżała na chodniku. Kolano strasznie ją piekło. Zauważyła na spodniach czerwoną plamę. Rana mocno krwawiła. Gdy dziewczyna próbowała się podnieść zauważyła, że zbliżają się do niej 3 osoby. Gdy były na tyle blisko rozpoznała je. Była to Alex ze swoimi przyjaciółkami.
- Kogo my tu mamy? Panna Carter? Nie uważała na lekcji? – odezwała się Alex, po czym się zaśmiała.
- Proszę… Dajcie mi spokój – wyjąkała Becky.
- A jak nie? – odezwał się jeden z klonów Alexandry.
Dziewczyna nie odpowiedziała.
- Nagle straciłaś głos? Obijemy ci tą buźkę, może będziesz bardziej rozmowna.
Becky nagle dostała przypływu siły i szybko wstała.
- Nie boję się was! – krzyknęła, po czym szybko uciekła
Dobra, może jednak się boję, myślała.
Wiedziała, że za to nie spotka je żadna kara. Dyrektor będzie je bronił. Będzie mówił „Alex? Ona nigdy by tego nie zrobiła. Przecież ona jest taka dobra, grzeczna! Nigdy nie było z nią problemów!”
Becky usłyszała za sobą śmiechy. Nie odwróciła się nawet, tylko biegła przed siebie. Niestety kolano utrudniało jej ucieczkę.
- Jeszcze cię dopadniemy, Carter! – krzyczała Alex.
Becky szybko skręciła w ścieżkę obok. Był to stary park. Przysiadła na ławeczce, która była już nieco połamana. Nagle zadzwonił telefon. Dziewczyna szybko go odebrała.
- Halo?
- Rebecco?! Gdzie ty jesteś?! Dawno już skończyłaś lekcje! Dlaczego nie ma cię w domu?! Dzwonił twój nauczyciel! Mówił, że nie uważałaś na lekcji. Gdyby tego było mało jeszcze przeszkadzałaś innym! Pewnie dlatego cię nie ma w domu!
- Mamo… Zaraz będę… Pogadamy w domu… - powiedziała Becky ściszonym głosem i się rozłączyła.
Zaraz potem łzy napłynęły jej do oczu. Zadrżała. Wiał chłodny wiatr. Robiło się coraz zimniej. Podciągnęła nogi do góry i schowała głowę w dłoniach. Nie wiedziała co robić.
Nagle poczuła czyjś dotyk na ramieniu.
- Nic ci się nie stało? – zapytał zatroskany chłopak.
Jego uroda oszołomiła Becky. Mulat wydawał jej się znajomy… Gdzieś go już widziała…

-Parę słów-
Mam nadzieję, że się wam spodoba :)
Piszcie swoje opinie w komentarzach. Chciałabym wiedzieć, czy ktoś to wgl czyta, bo jest 140 wyświetleń, a tylko 2 komentarze. I jeszcze przepraszam, jeśli coś nie byłoby tak jak na prawdziwych studiach, ale kompletnie nie mam pojęcia jak jest naprawdę. Więc przepraszam :)

piątek, 25 stycznia 2013

Prolog


Drogi Pamiętniku!
Właśnie wróciłam ze szkoły. Tam jak zwykle to samo. Przerwy, lekcje, sprawdziany, kartkówki i tak w kółko. Czasem myślę, czy to na pewno dobry pomysł, żebym studiowała medycynę… Rodzice mówią, że to jeden z najlepszych kierunków jaki mogłam wybrać. Nie jestem pewna co do tego, ale wydaje mi się, że jednak mają rację. Mama jest chirurgiem, a tata – fizjoterapeutą. Chcą, żebym również była lekarzem… Z drugiej strony to nie jest aż takie złe. Dużo zarabiają i w ogóle… Nie! Nie jestem do tego przekonana. Ciągle się waham. Wolałabym zostać tancerką. To jest moje marzenie. Od dziecka o tym marzę, ale rodzice ciągle mi powtarzają, że to jest bez przyszłości, że na pewno nie będę na tym dużo zarabiać.
Cieszę się, że się tak o mnie martwią, ale to w końcu moje życie i ja o nim decyduję. Gdyby nie to, że płacą za moje studia już dawno poszłabym na zupełnie inny kierunek. Niestety opłacą mi tylko medycynę… A szkoda, koleżanki mówiły mi, że całkiem nieźle tańczę. No chyba, że kłamały, żeby nie było mi smutno. Chciałabym kiedyś pójść na casting do jakiegoś tanecznego show. Tak po prostu przekonać się, czy nadaję się do Show-biznesu.
Jak na razie muszę wytrzymać. Jakoś dam radę, zawsze dawałam i nie zamierzam się teraz poddać.
Becky zamknęła pamiętnik i rzuciła go na łóżko. Zamyśliła się nad tym co właśnie napisała i westchnęła. Chciała być jak inne dziewczyny w jej wieku. Wszystkie żyły teraz beztrosko. Codziennie chodziły na zakupy, spotykały się w kawiarniach, chodziły do kina… Becky musiała się uczyć. W końcu była na studiach i to wcale nie był spacer po parku. Była na trudnym kierunku, który wymagał obszernej wiedzy. Chodziło tu przecież o ludzkie życie. Nie mogła zajrzeć w trakcie operacji do podręcznika czy internetu. Wszystko musiała mieć w głowie. To ją najbardziej przerażało. Szczerze mówiąc bała się. Bała się, że coś pójdzie nie tak, że przez nią ktoś może mieć poważny uszczerbek na zdrowiu. Miała nadzieję, że ten strach w czasie zejdzie. Przecież jej mama normalnie wykonywała operacje. Traktowała to jak zwykłą pracę.
Przemyślenia dziewczyny przerwała jej mama, która właśnie weszła do pokoju.
- Rebecco, nie masz dzisiaj żadnych zadań?
- Mam… Ale chciałabym trochę odpocząć… Dzisiaj był męczący dzień w szkole. Same trudne przedmioty. Naprawdę jestem zmęczona.
Matka dziewczyny usiadła obok niej na krześle.
- Zawód, który wybrałaś nie jest taki łatwy jak się wydaje, ale nie martw się, pierwszy rok jest zawsze najtrudniejszy. Później jest już z górki.
- Mamo, znam kilka dziewczyn z trzeciego roku. Mówiły, że jest o wiele więcej nauki niż na pierwszym.
- Dasz radę, jesteś mądrą dziewczyną. Medycyna wymaga poświęceń, ale uwierz nie będziesz żałować. To jest bardzo dobrze płatna praca.
- Wiem… - na tym rozmowa się skończyła. Mama po chwili wyszła.
Becky siedziała chwilę w ciszy. Później zabrała się za zadania. Kompletnie nie miała do tego głowy. Pomimo, że był dopiero poniedziałek dziewczyna miała już dość. Z niecierpliwością wyczekiwała wakacji, które będą dopiero za 3 miesiące. Oczywiście, jeśli zaliczy wszystkie sesje. Chociaż to nie było problemem. Rebecca była wzorową uczennicą. Nigdy nie zdarzyło jej się nie odrobić zadania, czytała wszystkie lektury, zawsze była bardzo aktywna, ale nie ze względu na siebie. Robiła to dla rodziców. Wiedziała jak bardzo zależy im na zdolnej córce. Jej młodszym bratem Tony’m nie zajmowali się tak bardzo jak nią. Czasem było jej go szkoda, bo to właśnie on potrzebował ich uwagi. Miał dopiero 15 lat.
- Dobra, koniec przemyśleń – powiedziała do siebie Becky. – Zadania same się nie zrobią.

-Parę Słów-
Jeśli chodzi o to, że nie ma w ogóle One Direction to nie martwcie się. Za niedługo pojawią się :)
I proszę was o komentarze. Chciałabym znać waszą opinię :)