Becky przez pewien czas przyglądała się chłopakowi z
zaciekawieniem. Miał czarne włosy, które opadały mu na czoło. Ubrany był w
dżinsy, biały T-Shirt oraz niebieską bejsbolówkę. Na nogach miał buty firmy
Nike. Był bardzo przystojny, a ciemniejsza karnacja dodawała mu uroku. Ciągle
wydawało jej się, że go zna, ale tak naprawdę widziała go pierwszy raz w życiu.
Po chwili zastanowienia odpowiedziała:
-Nie… Dzięki, nic mi nie jest.
Ponownie schowała twarz w dłoniach. Myślała, że to wystarczy, lecz chłopak nie dał za wygraną:
- No przecież widzę, że coś jest nie tak. Nie bój się, mi możesz powiedzieć.
- Przecież cię nawet nie znam…
Chłopaka najwyraźniej to zdziwiło.
- Nie znasz mnie? – pytał niedowierzając.
- Nie. Niby skąd miałabym cię znać?
- Jestem Zayn. Zayn Malik. Naprawdę nic ci to nie mówi?
- Kojarzę… Ale nie mam pojęcia skąd… W ogóle bardzo mi kogoś przypominasz. Znowu nie wiem kogo.
Zayn się roześmiał.
- Co w tym takiego zabawnego?
- Nie, nie, nic – mówił, ale dalej się śmiał.
- Dobra, skoro tak cię śmieszę, może już pójdę – powiedziała Becky i wstała z ławki.
Gdy się odwróciła mulat złapał ją za rękę.
- Nie idź! Przepraszam, ale zostań. Nie z ciebie się śmiałem.
- To z czego?
- Bo tyle dziewczyn szaleje na mój widok. Razem z One Direction wyprzedajemy prawie każdy koncert, a ty nie wiesz kim jestem – powiedział tłumiąc śmiech.
- Czekaj, czekaj, One Direction?! – Becky zapytała zdziwiona. – CI One Direction?
- Czyli jednak nas znasz! Punkty dla ciebie – zaśmiał się ponownie.
- Tak słyszałam tylko… Mam młodsze sąsiadki, które was wielbią, ale dla mnie jesteście jak zwykli ludzie. Raczej nie szaleję na wasz widok jak inne dziewczyny.
Zapadła cisza. Każdy myślał tylko o tym, żeby ta druga osoba się odezwała. Znowu zawiał zimny wiatr. Becky zaczęła drżeć, co najwidoczniej zauważył Zayn.
- Chcesz bluzę? – zapytał i nie czekając na odpowiedź założył ją dziewczynie.
- Dzięki… - po tym słowie znowu zrobiło się cicho. Dopiero po kilku minutach Becky się odezwała:
- W zasadzie powinnam już iść… Mama pewnie na mnie czeka…
- Czekaj chwilę. Bo ty wiesz już jak się nazywam, a ja ciągle nie znam twojego imienia…
- Po co ci ono? Pewnie i tak się nigdy nie zobaczymy. Ty jesteś sławną osobistością, a ja tylko zwykłą studentką.
- Kto wie? Wbrew pozorom świat jest mały – powiedział i wzruszył ramionami.
- Becky… - odpowiedziała na wcześniejsze pytanie i oddaliła się od wciąż siedzącego chłopaka.
Droga do domu zajęła jej 5 minut. Wciąż rozglądała się czy nie czeka na nią gdzieś Alex. Na szczęście nie zauważyła niczego podejrzanego. Gdy przekroczyła próg domu odetchnęła z ulgą. Niestety ulga nie trwała długo. Z kuchni wyszła jej mama:
Ponownie schowała twarz w dłoniach. Myślała, że to wystarczy, lecz chłopak nie dał za wygraną:
- No przecież widzę, że coś jest nie tak. Nie bój się, mi możesz powiedzieć.
- Przecież cię nawet nie znam…
Chłopaka najwyraźniej to zdziwiło.
- Nie znasz mnie? – pytał niedowierzając.
- Nie. Niby skąd miałabym cię znać?
- Jestem Zayn. Zayn Malik. Naprawdę nic ci to nie mówi?
- Kojarzę… Ale nie mam pojęcia skąd… W ogóle bardzo mi kogoś przypominasz. Znowu nie wiem kogo.
Zayn się roześmiał.
- Co w tym takiego zabawnego?
- Nie, nie, nic – mówił, ale dalej się śmiał.
- Dobra, skoro tak cię śmieszę, może już pójdę – powiedziała Becky i wstała z ławki.
Gdy się odwróciła mulat złapał ją za rękę.
- Nie idź! Przepraszam, ale zostań. Nie z ciebie się śmiałem.
- To z czego?
- Bo tyle dziewczyn szaleje na mój widok. Razem z One Direction wyprzedajemy prawie każdy koncert, a ty nie wiesz kim jestem – powiedział tłumiąc śmiech.
- Czekaj, czekaj, One Direction?! – Becky zapytała zdziwiona. – CI One Direction?
- Czyli jednak nas znasz! Punkty dla ciebie – zaśmiał się ponownie.
- Tak słyszałam tylko… Mam młodsze sąsiadki, które was wielbią, ale dla mnie jesteście jak zwykli ludzie. Raczej nie szaleję na wasz widok jak inne dziewczyny.
Zapadła cisza. Każdy myślał tylko o tym, żeby ta druga osoba się odezwała. Znowu zawiał zimny wiatr. Becky zaczęła drżeć, co najwidoczniej zauważył Zayn.
- Chcesz bluzę? – zapytał i nie czekając na odpowiedź założył ją dziewczynie.
- Dzięki… - po tym słowie znowu zrobiło się cicho. Dopiero po kilku minutach Becky się odezwała:
- W zasadzie powinnam już iść… Mama pewnie na mnie czeka…
- Czekaj chwilę. Bo ty wiesz już jak się nazywam, a ja ciągle nie znam twojego imienia…
- Po co ci ono? Pewnie i tak się nigdy nie zobaczymy. Ty jesteś sławną osobistością, a ja tylko zwykłą studentką.
- Kto wie? Wbrew pozorom świat jest mały – powiedział i wzruszył ramionami.
- Becky… - odpowiedziała na wcześniejsze pytanie i oddaliła się od wciąż siedzącego chłopaka.
Droga do domu zajęła jej 5 minut. Wciąż rozglądała się czy nie czeka na nią gdzieś Alex. Na szczęście nie zauważyła niczego podejrzanego. Gdy przekroczyła próg domu odetchnęła z ulgą. Niestety ulga nie trwała długo. Z kuchni wyszła jej mama:
- Gdzie ty byłaś? Martwiliśmy się z ojcem o ciebie! Zaraz…
Co ty masz na kolanie? Co ci się stało? Powiedz! Już!
- Jak dasz mi dojść do słowa to ci wytłumaczę…
- Dobrze, słucham.
- Więc tak. Alex ze swoją bandą mnie goniły. Nie wiem co chciały mi zrobić, ale sądząc po ich tonie mówienia nie było to nic dobrego…
- Jak dasz mi dojść do słowa to ci wytłumaczę…
- Dobrze, słucham.
- Więc tak. Alex ze swoją bandą mnie goniły. Nie wiem co chciały mi zrobić, ale sądząc po ich tonie mówienia nie było to nic dobrego…
- Pan Lore dzwonił i mówił, że pisałaś w pamiętniku coś o
niej…
- Zaraz, zaraz… Od kiedy nauczyciele dzwonią do rodziców studentów?! Co?
- Yy… - pani Carter widocznie była zakłopotana.
- Czy ty powiedziałaś nauczycielom, żeby mnie pilnowali jak w przedszkolu?! – teraz Becky po prostu wybuchła.
- Nie… Wcale nie… Po prostu znam się z panem Lore i powiedział mi, gdy rozmawialiśmy – skłamała mama Becky.
- Już widzę jaka jest prawda! Mamo! Mam 19 lat! Nie 9! 19! – krzyknęła Becky.
- Nie podnoś na mnie głosu! Mieszkasz pod moim dachem i to ja ustalam zasady!
- Ale w moim życiu decyduję ja… - odpowiedziała ciszej i poszła na górę do swojego pokoju.
Gdy weszła do pomieszczenia, rzuciła plecak gdzieś w kąt. Usiadła na łóżku po turecku i ukryła twarz w dłoniach. Tak strasznie było jej teraz smutno, a nie miała się nawet komu wyżalić…
Spojrzała przez palce na plecak. Zsunęła się z łóżka i podeszła do kąta w którym leżała torba. Wyciągnęła z niej swój pamiętnik i wróciła na łóżko.
Drogi Pamiętniku!
Zaraz nie wytrzymam… Rodzice ciągle mnie kontrolują. Nie mam nawet odrobiny prywatności! Mama kontroluje mnie nawet w szkole! Zadzwoniła do nauczycieli, by na bieżąco informowali ją o tym, co robię w szkole i jak się zachowuję. Mam już 19 lat. Nie potrzebuję opieki rodziców. No dobra… Może potrzebuję, bo sama się nie utrzymam, ale bez przesady. Żeby traktować mnie jak dziecko? Porażka…
W dodatku znowu Alex mnie dzisiaj straszyła… Przez nią mam ranę na kolanie…
Becky odłożyła na chwilę pamiętnik. Popatrzyła się na swoją ranę o której w ogóle zapomniała. Krew trochę zaschła więc nie bolało już tak bardzo. Dziewczyna poszła do łazienki. Ściągnęła spodnie. Trochę bolało, gdy odrywała spodnie z kolana. Przykleiły się krwią.
- To się chyba już nie spierze… - powiedziała do siebie, ale wyciągnęła miskę i zamoczyła spodnie do zimnej wody.
Następnie usiadła na wannie i delikatnie zmyła krew z kolana. Trochę szczypało. Gdy skończyła podeszła do umywalki i zmyła makijaż, który się rozmył pod wpływem łez.
Później poszła do swojego pokoju, gdzie wygrzebała z szafy szare spodnie z dresu i założyła na siebie. Wróciła do pisania pamiętnika.
Uciekłam wtedy do starego parku. Siedziałam i nie wiedziałam co zrobić… Bałam się ich. One są niebezpieczne. Gdyby nie to, że ojcem Alex jest dyrektor i to, że gdybym na nie doniosła byłoby jeszcze gorzej już dawno zgłosiłabym to na policję. Przecież one mi groziły!
Dobrze… Teraz trochę milsza część. Poznałam dzisiaj kogoś, kogo chciałoby poznać miliony dziewcząt. Tym kimś jest Zayn Malik. Jeden z pięciu członków One Direction. Myślał, że wpadnę mu w ramiona i zacznę się drzeć na jego widok. Był zaskoczony, że nie wiedziałam kim jest. Od początku skądś go znałam, ale nie wiedziałam skąd. Nie wiedziałam gdzie go wsadzić. W końcu sam mi powiedział, że jest z One Direction. Był bardzo miły dla mnie… Pewnie już nigdy się nie spotkamy, on wróci do swojego bogatego świata, a ja mojego szarego. Jego będą wielbić miliony, a mnie… zero… Tak będzie lepiej. Po co mam mu zawracać głowę moimi problemami? Pewnie zapytał, czy nic mi nie jest z grzeczności albo z litości. Kto by się nie zlitował widząc wieczorem w parku smutną, płaczącą dziewczynę.
Becky dopiero teraz spostrzegła, że dalej ma na sobie jego bluzę. Zdjęła ją, bo w pokoju zrobiło się ciepło. Trzymała bejsbolówkę chwilę w dłoniach. Bardzo ładnie pachniała. Męskimi perfumami. Becky zawsze lubiła takie zapachy. Dziewczyńskie były dla niej zbyt słodkie. Te były w sam raz.
Dziewczyna położyła się na łóżku i nawet nie wiedziała kiedy zasnęła. - Zaraz, zaraz… Od kiedy nauczyciele dzwonią do rodziców studentów?! Co?
- Yy… - pani Carter widocznie była zakłopotana.
- Czy ty powiedziałaś nauczycielom, żeby mnie pilnowali jak w przedszkolu?! – teraz Becky po prostu wybuchła.
- Nie… Wcale nie… Po prostu znam się z panem Lore i powiedział mi, gdy rozmawialiśmy – skłamała mama Becky.
- Już widzę jaka jest prawda! Mamo! Mam 19 lat! Nie 9! 19! – krzyknęła Becky.
- Nie podnoś na mnie głosu! Mieszkasz pod moim dachem i to ja ustalam zasady!
- Ale w moim życiu decyduję ja… - odpowiedziała ciszej i poszła na górę do swojego pokoju.
Gdy weszła do pomieszczenia, rzuciła plecak gdzieś w kąt. Usiadła na łóżku po turecku i ukryła twarz w dłoniach. Tak strasznie było jej teraz smutno, a nie miała się nawet komu wyżalić…
Spojrzała przez palce na plecak. Zsunęła się z łóżka i podeszła do kąta w którym leżała torba. Wyciągnęła z niej swój pamiętnik i wróciła na łóżko.
Drogi Pamiętniku!
Zaraz nie wytrzymam… Rodzice ciągle mnie kontrolują. Nie mam nawet odrobiny prywatności! Mama kontroluje mnie nawet w szkole! Zadzwoniła do nauczycieli, by na bieżąco informowali ją o tym, co robię w szkole i jak się zachowuję. Mam już 19 lat. Nie potrzebuję opieki rodziców. No dobra… Może potrzebuję, bo sama się nie utrzymam, ale bez przesady. Żeby traktować mnie jak dziecko? Porażka…
W dodatku znowu Alex mnie dzisiaj straszyła… Przez nią mam ranę na kolanie…
Becky odłożyła na chwilę pamiętnik. Popatrzyła się na swoją ranę o której w ogóle zapomniała. Krew trochę zaschła więc nie bolało już tak bardzo. Dziewczyna poszła do łazienki. Ściągnęła spodnie. Trochę bolało, gdy odrywała spodnie z kolana. Przykleiły się krwią.
- To się chyba już nie spierze… - powiedziała do siebie, ale wyciągnęła miskę i zamoczyła spodnie do zimnej wody.
Następnie usiadła na wannie i delikatnie zmyła krew z kolana. Trochę szczypało. Gdy skończyła podeszła do umywalki i zmyła makijaż, który się rozmył pod wpływem łez.
Później poszła do swojego pokoju, gdzie wygrzebała z szafy szare spodnie z dresu i założyła na siebie. Wróciła do pisania pamiętnika.
Uciekłam wtedy do starego parku. Siedziałam i nie wiedziałam co zrobić… Bałam się ich. One są niebezpieczne. Gdyby nie to, że ojcem Alex jest dyrektor i to, że gdybym na nie doniosła byłoby jeszcze gorzej już dawno zgłosiłabym to na policję. Przecież one mi groziły!
Dobrze… Teraz trochę milsza część. Poznałam dzisiaj kogoś, kogo chciałoby poznać miliony dziewcząt. Tym kimś jest Zayn Malik. Jeden z pięciu członków One Direction. Myślał, że wpadnę mu w ramiona i zacznę się drzeć na jego widok. Był zaskoczony, że nie wiedziałam kim jest. Od początku skądś go znałam, ale nie wiedziałam skąd. Nie wiedziałam gdzie go wsadzić. W końcu sam mi powiedział, że jest z One Direction. Był bardzo miły dla mnie… Pewnie już nigdy się nie spotkamy, on wróci do swojego bogatego świata, a ja mojego szarego. Jego będą wielbić miliony, a mnie… zero… Tak będzie lepiej. Po co mam mu zawracać głowę moimi problemami? Pewnie zapytał, czy nic mi nie jest z grzeczności albo z litości. Kto by się nie zlitował widząc wieczorem w parku smutną, płaczącą dziewczynę.
Becky dopiero teraz spostrzegła, że dalej ma na sobie jego bluzę. Zdjęła ją, bo w pokoju zrobiło się ciepło. Trzymała bejsbolówkę chwilę w dłoniach. Bardzo ładnie pachniała. Męskimi perfumami. Becky zawsze lubiła takie zapachy. Dziewczyńskie były dla niej zbyt słodkie. Te były w sam raz.
Rano obudziła się pod kołdrą. Pewnie mama musiała ją odwiedzić w nocy. Bała się, że jej córka zmarznie. Becky leniwie wstała z łóżka. Rozejrzała się po pokoju jakby widziała go po raz pierwszy. Spojrzała na bluzę na której spała i przypomniał jej się wczorajszy wieczór. Na samą myśl o nim kolano dało się we znaki. Dziewczyna z ledwością podniosła się z łóżka. Wzięła do ręki telefon i spojrzała na godzinę.
Dopiero 5:00, a mi się nie chce spać - pomyślała.
Położyła się jednak jeszcze i przytulając bluzę zdrzemnęła się. Kilkadziesiąt minut później obudziły ją promienie słońca wpadające do pokoju przez okno. Becky otworzyła oczy i przeciągnęła się. Jeszcze było sporo czasu do zajęć, więc usiadła przy biurku i włączyła laptopa. Najpierw zalogowała się na facebooka, później na twittera, a następnie na pocztę. Większość wiadomości była z portali społecznościowych. Najwięcej z facebooka. Większość brzmiała tak samo. Wszystkie od razu powędrowały do kosza. Więcej e-maili nie było. Nagle wyświetliła się reklama na całą stronę. Jedna z tych najbardziej wkurzających, których nie da się wyłączyć, więc kliknęła w nią. Reklama przeniosła ją na jakiś portal z plotkami o gwiazdach. Becky nigdy nie czytała tego. Uważała, że tam nie ma ani jednej prawdziwej informacji, a nawet gdyby była to i tak pewnie byłaby ubarwiona. Takie strony to był atak na prywatność sławnych osób, które też miały prawo mieć sekrety i tajemnice. Dziewczyna już miała wyłączyć stronę, ale jej uwagę przykuł nagłówek „Zayn Malik ma nową miłość? Zdjęcia!”. Szybko kliknęła w to i nie mogła uwierzyć własnym oczom. Zdjęcia były z wczoraj. Przedstawiały Zayna i… ją! Musieli być śledzeni przez paparazzi. Ale jaką miłość? Przecież się nawet dokładnie nie znają. Dlatego nie czytała tych stron. Wystarczy, że pogadasz z kimś pięć minut, a już biorą was za parę. Na szczęście zdjęcia nie były wyraźne. Miała nadzieję, że nikt nie pozna że to ona. Przyglądała się dalej zdjęciom. Jedno przedstawiało Zayna trzymającego ją za rękę, gdy chciała pójść. Na drugim siedzieli zwyczajnie na ławce. Na trzecim było widać ją w bluzie chłopaka.
Becky zamknęła laptopa. Lekko zdenerwowana poszła do łazienki, gdyż było już późno. Tam jak zwykle rozczesała włosy i zrobiła makijaż. Spojrzała na miskę w której leżały spodnie. Na szczęście krew się sprała. Wyciągnęła je i powiesiła na grzejniku. Później poszła do swojego pokoju. Wyciągnęła z szafy ciemne dżinsy, białą bluzkę i czerwoną koszulę. Założyła to na siebie i zeszła na dół. Rodziców już nie było. Wyciągnęła z szafki płatki i z lodówki mleko.
Nawet nie podgrzewając go wlała do miski i wsypała czekoladowe kuleczki.
Zjadła szybko przygotowany posiłek, wzięła torbę i wyszła z domu. Pospiesznie szła na uczelnię, nawet się nie rozglądając. Nie chciała spotkać po drodze Alex. Gdy weszła do budynku od razu się uspokoiła.
-Parę słów-
Jak zwykle zachęcam was do komentowania :)
Bo komentuje tylko jedna osoba na 100 wyświetleń ;p
300 wyświetleń 3 komentarze ^^
Naprawdę chciałabym znać waszą opinię :)
Dziękuję, że czytacie ;]