czwartek, 16 maja 2013

Libster Award :)

Dziękuję za nominację autorce tego bloga http://agatorekimagineonedirection.blogspot.com/  :)

Moje odpowiedzi:
1. Kto jest twoim ulubieńcem? - Nie mam ulubieńca, wszystkich kocham równo.
2. Ile masz lat? - 14 :)
3. Czy należysz do jeszcze jakichś fandomów? - Oprócz Directioner jestem także Belieber
4. Co robisz w wolnym czasie? - Spotykam się ze znajomymi, pisze bloga, słucham muzyki itp ;D
5. Za co kochasz chłopców? - za wszystko, a szczególnie za ich muzykę :)
6. Co myślisz o dziewczynach chłopców? - nie wtrącam się do ich życia prywatnego, ale myślę że skoro nasi chłopcy je kochają to są tego warte :)
7. Jesteś Larry Shipper? - Nie, ale szanuję je.
8. Twoje największe marzenie? - pojechać do Hiszpanii na Camp Nou
9. Jaką jesteś osobą? (chodzi o charakter) - bardzo zmienną, uczciwą, pracowitą ale mającą swoje humorki ;]
10. Od kiedy jesteś Directioner? - Szczerze mówiąc od niedawna. Może pół roku.
11. Czy spotkałaś się z hejtami? - Baaaaaardzo dużo razy, ale mam gdzieś hejterów.


Moje pytania:
1. Jesteś singlem czy w związku?
2. Dzięki komu poznałaś swojego idola?
3. Jaką miałeś/łaś średnią na świadectwie poprzedniego roku szkolnego?
4. Jaki masz kolor oczu?
5. Wolisz facebook'a czy twitter'a?
6. Ulubiona piosenka?
7. Jaki jest twój ulubiony sport?
8. Do jakich fandomów należysz?
9. Jakich języków się uczysz?

10. Twoje zajęcie na nudę?
11. Gdzie najchętniej byś się przeprowadził/a?
Regulamin:

Nominacja do Libster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za " Dobrze Wykonaną Robotę ". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daję możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 blogów ( informujesz ich o tym ) i zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga , który Ciebie nominował.

Nominowani przeze mnie:
1. 
http://never-say-never-and-believe-in-dreams.blogspot.com/

2. http://oryginalnie-bardzo.blogspot.com/
3. http://all-day-and-all-night.blogspot.com/
4. http://loveistriumphofimagination.blogspot.com/
5. http://louis-younger-sister.blogspot.com/
6. http://1d-in-my-imagination.blogspot.com/
7. http://love-is-just-only.blogspot.com/
8. http://pleaseletmekissyou.blogspot.com/
9. http://imaginyonedirection6969.blogspot.com/
10. http://start-all-over-with-1d.blogspot.com/
11. http://onedanger-onelove.blogspot.com/

piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 10


Drogi Pamiętniku!
Dalej nie potrafię sobie tego wszystkiego poukładać w głowie. Wszystko następuje tak szybko. Co się stało z moim nudnym życiem? Kiedyś cokolwiek ciekawego działo się raz na miesiąc, a teraz…? Odkąd poznałam Zayn’a moje życie obróciło się o 180 stopni. Z monotonnego przeistoczyło się w ciekawe. Nie narzekam na tą zmianę. Szczerze mówiąc cieszę się, że nastąpiła. Miałam dość tej nudy, tego uczucia, że jestem tylko kujonem, że nie potrafię nic innego robić tylko się uczyć. Kiedyś nie uważałam się za taką osobę, ale moi rówieśnicy zawsze mnie taką postrzegali. Nie chcieli wiedzieć jaka jest prawdziwa Becky Carter, chcieli mieć tylko kogoś, kto jest na tyle naiwny, że da im odpisać zadanie. Tak było w podstawówce, gimnazjum, liceum… Po tym, gdy zaczęli tak o mnie sądzić z czasem to zaakceptowałam i sama się stałam tą osobą, ale teraz to koniec. Nie mam zamiaru udawać kogoś kim nie jestem. Skończyła się tamta Becky.
Jest jeszcze jedna sprawa… Wtedy w aucie, kiedy mieliśmy wypadek… Nie wydawało mi się, kiedy myślałam, że Zayn powiedział, że mnie kocha. Tak było naprawdę. Dzisiaj mi to powiedział znowu. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Czuję coś do niego, ale co jeśli nam nie wyjdzie? Stracę najlepszego przyjaciela pod słońcem. Z drugiej strony nie chcę go skrzywdzić. Wiem jak to jest zakochać się nieszczęśliwie. Nieciekawe uczucie… Nie chcę, żeby przeze mnie Zayn je odczuł. Powiedziałam mu, że muszę to wszystko przemyśleć. Nie kłamałam naprawdę muszę…

- I jak? – zapytała Carly wchodząc do pokoju.
- Tak samo… - odpowiedziała Becky jednocześnie zamykając pamiętnik.
- Dalej nic? Becky, chyba musisz wiedzieć czy go kochasz czy nie…
- To jest za trudne… Z jednej strony chciałabym rzucić się mu w ramiona i nigdy nie pozwolić mu odejść… Ale druga część mnie każe go spławić… Nie chcę mu tego zrobić…
- Dobra… Załatwmy to prościej – powiedziała głosem doświadczonego psychologa, po czym kontynuowała. – Kochasz go czy nie?
- I tak i nie – odpowiedziała przeczesując dłonią czarne włosy.
- Tak albo nie!? – wykrzyknęła tak głośno, że przez drzwi zajrzała zdziwiona pielęgniarka, ale zaraz poszła orientując się, że był to fałszywy alarm.
Becky chwilę nie wiedziała co powiedzieć. Po chwili namysłu cicho odpowiedziała:
- Tak…
Carly aż klasnęła w dłonie.
- Wspaniale! I widzisz to nie takie trudne z pomocą mnie – uśmiechnęła się.
- Nawet gdyby to co powinnam teraz zrobić?
- Zadzwoń do niego. Powiedz, żeby przyjechał. Jeśli naprawdę cię kocha będzie tu za kilka minut.
- A jeśli nie? – zapytała głośno przełykając ślinę.
- Nie gdybaj tylko dzwoń!
Becky wzięła z szafki telefon. Za pomocą jednego kliknięcia zadzwoniła do Zayna.
- Szybkie wybieranie. Widać, że coś iskrzy – powiedziała z sarkazmem Carly.
- Cicho – odpowiedziała z uśmiechem i szturchnęła przyjaciółkę.
W tej samej chwili w telefonie Becky usłyszała lekko zdezorientowane „halo?”
- Cześć Zayn – powiedziała nieśmiało.
- To… Co chciałaś? – zapytał jakby z nadzieją.
- Słuchaj… To nie jest sprawa na telefon… Możesz przyjechać?
- Będę za pięć minut – powiedział i się rozłączył.
Dziewczyna rzuciła telefon na szafkę i odetchnęła z ulgą.
- I co? I co? I co? – zaczęła zniecierpliwiona Carly, a ponieważ nie doczekała się odpowiedzi zmarszczyła brwi. – Ziemia do Becky!
- Zaraz tu będzie! Carly! Rozumiesz to?!
Becky nie wiedziała skąd u niej takie podekscytowanie. Gdy usłyszała słowa Zayna w jej brzuchu pojawiło się stado motyli. W głowie rodziło się wielkie napięcie. Patrzyła na zegar ze zniecierpliwieniem.
Minuta…
Dwie…
Trzy…
Cholera, gdzie ten Zayn?!
W końcu po sześciu minutach, które zdawały się być wiecznością w drzwiach stanął chłopak… Włosy miał zmierzwione od wiatru. Na sobie miał biały T-shirt z logo jakiegoś zespołu. Ubrane miał czarne dżinsy. Na nogach niebieskie nike.
- Zayn! – przywitała go uśmiechem Becky i gdyby nie to, że wciąż była słaba rzuciłaby mu się w objęcia.
- Becky! – chłopak wykrzyknął to z takim entuzjazmem jak Becky naśladując jej reakcję.
- To… Ja wam nie przeszkadzam – oznajmiła Carly i pospiesznie wyszła. Przed zatrzaśnięciem drzwi puściła oczko do przyjaciółki.
Mulat usiadł obok Becky na łóżku. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy w ogóle nie odzywając się do siebie. Słowa nie były tutaj potrzebne. Oboje znali swoje uczucia i nie chcieli ich dłużej ukrywać. Po chwili chłopak położył się obok niej na łóżku tak, że głowa dziewczyny leżała na jego klatce piersiowej. Ciszę przerywały tylko ich krótkie oddechy. Gdy minęło kilka minut Zayn zdecydował odezwać się pierwszy:
- Becky… Chciałbym wiedzieć… Nie pomyśl sobie tylko, że za bardzo naciskam, ale… Ta niepewność zabija mnie od środka. Proszę… Powiedz mi szczerze. Zrozumiem, kiedy powiesz, że nic do mnie nie czujesz – jego głos się lekko załamał. – Ale wiedz, że to i tak nie zmieni moich uczuć do ciebie.
- Zayn… - gdy Becky zaczęła mówić palce chłopaka zacisnęły się nerwowo na rąbku kołdry.
Zamknął oczy i uważnie przysłuchiwał się słowom Becky.
- Długo myślałam nad tym i… Też nie chcę już ukrywać swoich uczuć… Nigdy nie myślałam, że to powiem. Ciągle się wahałam. Nie wiedziałam co robić. Byłam rozdarta, ale doszłam do wniosku, że za dużo myślę i powinnam posłuchać tego, co mówi serce…
- Co mówi twoje serce? – zapytał zaciskając powieki jakby bał się usłyszeć najgorszego.
- Moje serce mówi, że ja też cię kocham…
Chłopak gwałtownie się poruszył. Otworzył oczy i jakby analizował to co przed chwilą powiedziała Becky.
- Mówisz poważnie? – upewnił się.
- Całkiem poważnie – odpowiedziała mu uśmiechem chcąc rozluźnić spiętą atmosferę.
- Czyli jesteśmy razem?
- Tak… Chyba tak…
Zayn wstał z łóżka i wziął swoją dziewczynę w ramiona. Zrobił z nią kilka obrotów wokół własnej osi, ale zobaczył, że zrobiła się lekko fioletowa, więc odłożył ją na łóżko.
- Nikt na Ziemi nie jest szczęśliwszy niż ja w tej chwili – powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Jesteś pewien, że nikt? A ja? Ja jestem! – zaśmiała się.
- Nie, ja jestem szczęśliwszy – pocałował ją w czoło.
- No nie wiem… - drażniła się z chłopakiem Becky.
- Jesteśmy na równo, zgoda?
Dziewczyna udawała, że się zastanawia po czym przytaknęła.
- Super – odpowiedział mulat i ponownie położył się obok niej na łóżku.

*
Drogi Pamiętniku!
Dzisiejszy dzień na zawsze zostanie w mojej pamięci. Więc… MAM CHŁOPAKA! Dokładniej Zayn’a. Lepszego chłopaka nie mogłam sobie wymarzyć. Nie wiem dlaczego tyle się zastanawiałam. Wcześniej nie zauważyłam, że Zayn jest troskliwy, opiekuńczy, kochany i ma dobre serce. Znaczy wiedziałam, ale widziałam to w nim jako przyjaciela. Nie myślałam, że to wszystko się tak potoczy. Przypomniałam sobie ten dzień, kiedy się poznaliśmy… Siedziałam na ławce w parku załamana i wtedy zjawił się on. Zmienił moje życie. Przestałam udawać kogoś kim nie jestem i stałam się sobą. To wszystko zawdzięczam temu ciemnowłosemu mulatowi o czekoladowych oczach.
W ogóle jestem dzisiaj szczęśliwa, bo jutro wychodzę ze szpitala! Nareszcie! Dosyć niedobrego jedzenia, białych ścian, tych wszystkich pielęgniarek i lekarzy! Dzień wolności.

Becky oderwała wzrok od pamiętnika, gdyż usłyszała jak ktoś puka do drzwi.
- Proszę! – krzyknęła.
- Hej…
Do pokoju wszedł wysoki chłopak z lokami na głowie. Harry!
- Harry?! Co tutaj robisz? – zapytała zdziwiona.
- Obiecałem, że jeszcze cię kiedyś odwiedzę więc.. Ta daaam – uśmiechnął się.
- Miło, że pamiętałeś, ale… Myślałam, że odwiedziłeś mnie wtedy tylko dlatego, że Zayn ci tak powiedział.
- Nie! No co ty! Miałem się do ciebie wtedy wybrać, ale Zayn przy okazji poprosił mnie, żebym cię o to spytał.
Becky kiwnęła głową na znak, ze rozumie.
- Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła, że wtedy uciekłem? – zapytał wlepiając swoje zielone oczy w dziewczynę.
- Jasne, że nie – odpowiedziała uśmiechem.
- To dobrze… A tak w ogóle to słyszałem, że jesteś z Zayn’em… Znaczy… Trudno było nie usłyszeć, bo tak się darł, ale wiesz o co mi chodziło.
Becky zachichotała pod nosem.
- Naprawdę?
- Tak, gdybyś to widziała. Miałem go nagrać, ale nie pomyślałem o tym.
- Może i dobrze, że tego nie widziałam.
- Może… - powiedział i pokazał rząd białych zębów.
- Co tak stoisz w drzwiach? Usiądź, no chyba, że znowu chcesz mi zwiać.
- Nie, dzisiaj nie. Mamy kilka dni wolnego, więc… Dzisiaj zostaję cały dzień.
- Super – odpowiedziała entuzjastycznie Becky.
- Muszę poznać dziewczynę mojego przyjaciela co nie?
Na słowo „dziewczyna” Becky momentalnie się zarumieniła. Harry widocznie to zauważył, bo wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Godziny szybko mijały i dzień dobiegł końca. Pomimo, że nie chciała, Becky musiała rozstać się z Harry’m. Bardzo go polubiła i z wzajemnością ze strony loczka.
Wieczorem, gdy prawie zasypiała obudził ją sms.
Od: Zayn ♥
Kocham Cię, śpij dobrze ;) xx
Uśmiech momentalnie pojawił się na ustach Becky i nie schodził póki nie zasnęła.

-Parę Słów-
Przepraszam... Dwa tygodnie... Dwa tygodnie nie miałam weny... Nie wiedziałam, że ten czas tak szybko leci ;o
Wchodzę na bloga i patrzę ostatni post 1 kwietnia... Musiałam coś napisać więc... proszę :)
I proszę jeśli czytasz zostaw komentarz. Wystarczy jedno słowo. Chcę tylko wiedzieć ile osób czyta więc bardzo o to proszę :) 

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 9


- Cześć skarbie – przywitał się słodkim głosem.
- Cześć Zayn – odpowiedziała mu.
- Mam pamiętnik. Nie było łatwo, bo twoi rodzice nie chcieli wpuścić mnie do domu, ale jakoś ich przekonałem.
- Dziękuję!
- Nie ma za co. Wiesz, ma się ten urok – powiedział z udawaną skromnością.
- Naprawdę dziękuję… Za wszystko.
- Drobiazg – mrugnął do niej.
Mulat usiadł obok niej na łóżku. Becky od razu go przytuliła.
- Mmm… A to za co? – zapytał obejmując ją.
- Tak bez okazji – uśmiechnęła się.
*
Drogi Pamiętniku!
Dawno nie pisałam. Nie miałam czasu. Tyle się ostatnio dzieje, że nie potrafię sobie tego poukładać w głowie. Zacznę od początku. Jestem w szpitalu. Miałam wypadek samochodowy, gdy wracałam z Zaynem z plaży. Zaynowi nic się nie stało, kilka siniaków i to wszystko. Ze mną jest już gorzej, ale za niedługo wyjdę. Jeszcze tydzień. Dam radę. Czas umila mi Zayn, który jest tu codziennie. Czasami nawet tu nocuje. Jest wspaniałym przyjacielem. Troszczy się o mnie. To on właśnie przyniósł mi pamiętnik. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że rodzice oskarżają go o wszystko. On sam się obwinia o to co się stało, a oni go jeszcze dobijają. Przecież to nie jego wina, że samochód wpadł w poślizg. Ja go o to nie winię, więc on sam nie powinien tego robić. Ostatnio nawet Harry powiedział, że wpadnie mnie odwiedzić. Nie powiem zdziwiło mnie to trochę. Miło z jego strony. Wydaje się być spoko. Widziałam go tylko kilka razy. Tak samo jak resztę zespołu. Ale wiem, że wszyscy są spoko. Pasują jako zespół. Wszyscy tak samo zwariowani, zabawni i widać, że świetnie się dogadują. Nie wspominając już, że cała piątka jest równie utalentowana.
Becky oderwała wzrok od pamiętnika, gdy usłyszała otwierające się drzwi. Po chwili wszedł przez nie wysoki chłopak z brązowymi lokowanymi włosami i uśmiechem na twarzy. Ubrany był w czarną skórzaną kurkę, biały T-shirt i ciemne dżinsy. Był trochę mokry. Na dworze padał deszcz.
- Cześć Harry! – rzuciła z entuzjazmem.
- Hej – odpowiedział równie podekscytowany.
Podszedł bliżej i zza pleców wyciągnął bukiet kwiatów.
- To dla ciebie – mrugnął jednym okiem i wręczył dziewczynie prezent.
- Harry… Nie trzeba było, ale dziękuję – uśmiechnęła się do niego i włożyła kwiaty do pustego wazonu stojącego przy łóżku.
- Cześć… - usłyszeli nieśmiały głosik należący do Vicky.
- O cześć – Harry odwrócił się w jej stronę i obdarował ją swoim uśmiechem.
- To jest Vicky – Becky przedstawiła współlokatorkę Harry’emu.
Chłopak usiadł na krześle pomiędzy dwoma łóżkami i przyglądał się pomieszczeniu.
- To kiedy wychodzicie? – rzucił.
- Jutro – odpowiedziała Vicky.
- Jutro? – zdziwiła się Becky. – Zazdroszczę. Ja dopiero za kilka dni.
Vicky posłała jej smutny uśmiech.
- Nie przejmuj się. Będę cię częściej odwiedzał – poinformował Harry.
- Naprawdę?
- Jasne. Może będę jeździł z Zaynem… Jeśli mnie ze sobą zabierze – uśmiechnął się łobuzersko.
- Czemu miałby cię nie zabrać?
- Nieważne – powiedział wymijająco.
- Ważne.
- Uwierz, nie ważne – mrugnął jednym okiem do Becky.
- Ale dla mnie ważne. Odpowiedz… Proszę…
Harry podrapał się po głowie i rozejrzał po pomieszczeniu. Jego wzrok padł na okno.
- Trochę duszno tu macie. Może otworzę okno? – powiedział szybko zmieniając temat.
Vicky zaśmiała się pod nosem. Becky posłała jej spojrzenie „i weź tu zrozum faceta”.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Od razu lepiej – uśmiechnął się, gdy lekko uchylił okno.
- Oj, Harry – Becky odwzajemniła jego uśmiech.
- To… Tak całymi dniami tu leżycie? Nigdzie nie wychodzicie?
- Idziemy do łazienki – odezwała się Vicky, po czym się zarumieniła.
- Rozumiem… To może chcecie się gdzieś przejść?
- Ja podziękuję – odpowiedziała Vicky.
- Chętnie – zgodziła się Becky. – Tylko wciąż jestem trochę słaba.
- Nic nie szkodzi. Chodź – Harry pomógł jej wstać z łóżka i objął ją ramieniem, żeby się nie przewróciła.
- Dzięki… - powiedziała, a rumieńce oblały jej policzki.
Powoli skierowali się ku wyjściu.
Spacerowali tak po szpitalu, co chwilę przysiadając na jakąś ławkę, gdy dziewczynie zrobiło się słabo. Rozmawiali na różne tematy, poznając się bliżej przy okazji.
- To… Jak tam Zayn? – zapytał nagle loczek.
- Zayn? A… Tak… Zayn. Dobrze. To wspaniały przyjaciel – odpowiedziała zbita z tropu.
- Odwiedza cię często prawda?
- Tak, czuje się winny za ten wypadek i chce mi to wynagrodzić.
- A ty go winisz?
- Nie… To nie była jego wina.
- To dobrze. A nie czujesz czasami do niego coś więcej niż przyjaźń?
- Harry… Nie obraź się, ale mnie przerażasz.
- Dlaczego?
- Wypytujesz się mnie o wszystko jakbyś był szpiegiem.
Chłopak nic nie odpowiedział. Spuścił wzrok i zaczął nerwowo bawić się palcami.
Becky wpatrywała się na niego z podejrzeniem.
- Dlaczego przyjechałeś mnie odwiedzić?
- Bo chciałem.
- A tak naprawdę?
- Mówię! Bo chciałem cię odwiedzić. Fajna jesteś.
- Nie wierzę. Zayn cię tu wysłał prawda?
- Nieprawda! – odpowiedział od razu. Becky już wiedziała, że kłamał.
- Po co cię tu wysłał?
- Po pierwsze, jestem tutaj nie tylko ze względu na Zayna, ale też na ciebie. Jak mówiłem wcześniej polubiłem cię i wydajesz się być spoko, a po drugie… - tutaj urwał.
- Słucham. Mów dalej – nalegała na niego.
Chłopak spojrzał na zegarek.
- Późno już. Muszę lecieć. Zobaczymy się jutro – oznajmił i szybkim krokiem skierował się do wyjścia.
Becky nawet nie zdążyła mu odpowiedzieć. Już go nie widziała. Powoli wstała i chwiejnym krokiem poszła do swojego pokoju. Podpierała się o ścianę, żeby nie upaść.
- Becky! – zawołała na jej widok Vicky.
- Hej… - powiedziała zmęczonym głosem i położyła się na łóżku.
- Co jest?
- Nic… Tylko… Wydaje mi się, że oni coś przede mną ukrywają.
- Oni, czyli…?
- Harry i Zayn
- A dokładniej?
- No bo… Harry zaczął się dokładnie wypytywać mnie o Zayna. To było na serio mocno podejrzane. Zapytałam się go o co chodzi. Od razu się skapnęłam, że Zayn go tu przysłał. Nie znam dobrze Harry’ego, ale na pewno nie jest takim ciekawskim chłopakiem, jakiego grał. No i jak nalegałam na niego, żeby powiedział po co przyszedł to najzwyczajniej w świecie uciekł! Powiedział, że już późno i zobaczymy się jutro.
Vicky obserwowała Becky w milczeniu. Gdy wreszcie skończyła mówić, zabrała głos.
- Faktycznie trochę to dziwne. Zawsze możesz zapytać Zayna o co chodzi. Na pewno ci powie, przecież się przyjaźnicie prawda?
- Tak… Ale co mam się zapytać? „Cześć Zayn! To ty nasłałeś Harry’ego, żeby mnie przepytał jak na komisariacie?” To bez sensu.
- Może nie tak, ale jakoś delikatniej – odpowiedziała po chwili namysłu.
- Kurczę, a jeżeli Harry mówił prawdę i to nie Zayn go nasłał, tylko przyszedł tu bo chciał? Ale ze mnie idiotka! – oskarżyła się Becky.
- Nie jesteś idiotką! Każdy się może pomylić. Nikt nie będzie miał ci tego za złe.
- Hm… - zamyśliła się. – Ale przecież Harry nie zaprzeczył, gdy go o to oskarżyłam…
- Dobra, nie myśl o tym. Uspokój się, poczytaj coś albo się zdrzemnij.
- Masz rację… Mam taką zdolność do wyolbrzymiania małych rzeczy więc wiesz…
- Jasne rozumiem.
Rozmowa ucichła. Mimo rad Vicky, dziewczyna nie potrafiła się odprężyć.
Wyciągnęła z torby komórkę. Szybko napisała wiadomość.
Do: Zayn
Hej… Przyjedziesz dzisiaj? Muszę z tobą porozmawiać…
Odłożyła telefon. Po kilku minutach wyświetliła się wiadomość.
Od: Zayn
Będę za pół godziny.

*
Cieszę się, że jesteś – powiedziała na przywitanie i pocałowała go w policzek.
Zayn tylko uśmiechnął się, po czym włożył ręce do kieszeni swojej bejsbolówki i spuścił wzrok.
- Mam pytanie… Czy… Dlaczego Harry tutaj był?
Zayn milczał. Becky postanowiła zapytać jeszcze raz tylko bardziej nalegająco.
- Był tutaj, bo go wysłałeś?
- Becky… Musisz zawsze wszystko wiedzieć? – zapytał trochę rozdrażniony.
- Tak, bo to dotyczy również mnie! – prawie krzyknęła.
Kilku pacjentów spojrzało w ich stronę.
- Dlaczego to robisz? Po co ci te informacje od Harry’ego?
- Niczego nie rozumiesz? – zapytał patrząc się jej głęboko w oczy.
- Nie… Powiedz mi… Wtedy zrozumiem…
Zayn przez chwilkę się zamyślił.
- Nie lubisz mnie już?
- Lubię – przez chwilkę się zawahał. – I nawet nie wiesz jak bardzo.
- Co to znaczy?
- To, że mi się podobasz… Dalej nie rozumiesz? Kocham Cię…

-Parę Słów-
Więc... Przepraszam, że tak długo mi zajęło pisanie... Postaram się jednak pisać częściej :)
I jeszcze jedno ;) Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach to piszcie w komentarzach pod tym rozdziałem i napiszcie swoją nazwę na twitterze albo numer GG ^^
Możecie również pisać do mnie bezpośrednio na twitterze ( @KissBiebs ) albo GG ( 21416744 )
I ogólnie komentujcie. Nawet nie wiecie ile każdy komentarz dla mnie znaczy <3

czwartek, 21 marca 2013

Rozdział 8


Becky obudziła się w środku nocy. Nie wiedziała nawet kiedy zasnęła. Przeciągnęła się na łóżku. Plecy strasznie ją bolały. Twardy materac dawał się we znaki. Usiadła na łóżku. Rozglądnęła się po pomieszczeniu. Vicky smacznie spała. Becky niestety nie umiała już spać. Sięgnęła do torby po telefon. Brak nowych wiadomości. Po dłuższym zastanowieniu wstała z łóżka. Wyszła z pokoju w poszukiwaniu łazienki. Szła wzdłuż korytarza podpierając się o ścianę. Czuła się słabo, ale na tyle dobrze, by mogła jakoś ocenić gdzie się znajduje lub jak daleko jeszcze do łazienki. Przypływ siły nie trwał długo. Z każdym krokiem dziewczyna czuła się coraz słabiej. W końcu stanęła głośno sapiąc. Oparła się o ścianę i zjechała na dół. Siedziała teraz na ziemi. Cały świat wirował jej przed oczami. Trzymała się za głowę, która zaczęła mocno boleć. Becky czuła się jak na karuzeli. Myślała, że zaraz zwymiotuje.
- Becky? – usłyszała znajomy głos. – Becky co ty tutaj robisz? Powinnaś być w łóżku!
Dziewczyna z trudnością podniosła głowę i spojrzała w stronę z której wydobywał się głos. Nie pamiętała do kogo należał. Powoli zbliżała się do niej czarna sylwetka. Mimo, że jej oczy przyzwyczaiły się do ciemności nie potrafiła rozpoznać kto to był.
- Wszystko w porządku? – zapytał ten sam zatroskany głos.
Teraz wiedziała już do kogo należał.
- Zayn? – zapytała chcąc się upewnić.
- Tak… - mulat podszedł do niej i wziął ją na ręce. – Czemu tu sama siedzisz?
- Musiałam do łazienki, ale tak słabo mi strasznie.
- Łazienka jest przecież zaraz przy twoim pokoju.
- Naprawdę? Głowa mnie tak strasznie boli…
- Zaniosę cię tam, ale nie zemdlej mi w środku.
- Dobra. Postaram się – powiedziała i wymusiła uśmiech.
*
Tak właściwie to co tutaj robisz? – zapytała, gdy zaniósł ją do łóżka.
- Nic konkretnego… Pilnuję takiej mojej przyjaciółki, która łazi sobie w najlepsze po szpitalu, kiedy powinna spać – uśmiechnął się żartobliwie.
- Nie umiałam spać. I wciąż nie umiem – poskarżyła się. – Ten materac… Masakra. Chcę już być w domu…
- Też chciałbym, żebyś już wróciła. Tęsknię za uśmiechniętą tobą…
- Dalej jestem uśmiechniętą mną – powiedziała i uśmiechnęła się, żeby potwierdzić to, co właśnie powiedziała.
Zayn widocznie się nad czymś zastanowił, bo siedział cicho wpatrując się w jedno miejsce.
- Zayn? Chce ci się tu siedzieć ze mną o tej godzinie w szpitalu? – zapytała nieśmiało.
- Jasne. Becky, miałbym wyrzuty sumienia, gdybym cię tu zostawił. Przeze mnie tu jesteś więc też nie zostawię cię, żebyś się zanudziła na śmierć.
- Dziękuję, Zayn, ale powtarzam, że nie przez ciebie się tutaj znalazłam.
- Mów jak chcesz…
- Hej… - pociągnęła go za rękę.
Chłopak położył się obok niej obejmując ją.
- Ja cię nie winię, więc ty też się nie wiń.
- Ale twoi rodzice mnie winią…
- Oni nie wiedzą nawet jak to się stało! Wyciągają pochopne wnioski. Tacy już są.
Dziewczyna przytuliła się do niego. Oboje uśmiechnęli się w tym samym czasie.
- Od razu lepiej – szepnęła do niego Becky.
- Tak… Zdecydowanie – powiedział i przytulił ją jeszcze mocniej.
*
Rano pierwszy obudził się Zayn. Spojrzał na Becky, leżącą w jego ramionach. Uśmiechnął się na myśl, że była tutaj całą noc. Wypuścił ją z objęć i usiadł na łóżku. Strasznie bolały go plecy. Becky miała rację co do szpitalnych materacy. Dziewczyna dalej spała. Ślicznie wyglądała… Tak niewinnie… Po chwili zmarszczyła nos przez sen i zaczęła szukać czegoś rękami. Zayna troszkę to rozbawiło. Chwilę później znowu leżał obok niej. Dziewczyna po chwili otworzyła oczy.
- Z-Zayn? – zapytała nie do końca świadoma po czym przetarła oczy.
- Witam śpiochu – uśmiechnął się do niej i pocałował w czoło.
Dziewczyna zarumieniła się. Teraz sobie przypomniała dopiero co się działo w nocy. Jej cały spacer, to jak prawie zasłabła i jak Zayn niósł ją na rękach.
- Byłeś tutaj całą noc?
- Tak, ciągle przy tobie. Muszę przyznać, że miałaś rację co do tych materacy. Pełno sprężyn.
- I wolałeś być tutaj przy mnie niż w domu na wygodnym łóżku?
- Oczywiście.
- Jesteś kochany, dziękuję – powiedziała i przytuliła się do niego.
Zayn nic nie powiedział. Cieszył się jej słowami. Zależało mu na niej i takie słowa były dla niego jak woda dla człowieka, który błądzi sam po pustyni.
Nagle do pokoju weszła pielęgniarka.
- Znowu tutaj panie Malik? – zapytała.
- Tak… Całą noc…
- Całą noc? Mhm… Rebecco to sobie znalazłaś chłopaka. Niejedna dziewczyna o takim by marzyła.
- Ale Zayn nie jest moim chłopakiem… - powiedziała Becky trochę zmieszana.
- Nie jest? Oj. Przepraszam. Mój błąd. Wyglądacie jakbyście byli parą.
Becky lekko się zarumieniła. Czuła na sobie wzrok Zayna.
- Dziękuję? – powiedziała wymijająco. Nie wiedziała jak miała się zachować w tej sytuacji. Wziąć to za komplement czy nie?
- Nie ma za co – uśmiechnęła się serdecznie.
- Mam jeszcze pytanie do pani.
- Jakie? Pytaj śmiało.
- Ile jeszcze będę musiała być w szpitalu?
- Jeżeli dobrze pójdzie to tydzień.
Becky jęknęła. Tydzień? O nie. To zdecydowanie za długo. Zayn widząc jej minę spróbował negocjować:
- Nie da się tego jakoś… przyspieszyć?
- Obawiam się, że nie. Przykro mi.
- Trudno… - powiedziała Becky poddanym wzrokiem.
- Ale nie smuć się. Ok.? – Zayn przytulił ją do siebie.
- Jasne – powiedziała tylko dlatego, żeby chłopak nie przekonywał ją, że będzie dobrze i że nie ma się martwić.
- To dobrze – uśmiechnął się.
- Właśnie Zayn… Teraz mi się przypomniało… Mam wielką prośbę.
- Jaką?
- Mógłbyś… przywieźć mi mój pamiętnik? Tak pusto mi bez niego…
Zayn wstał z łóżka i poprawił włosy.
- Zaraz wracam – mrugnął do dziewczyny.
Becky zaśmiała się pod nosem.
- Ale nie musisz teraz… Kiedy będziesz miał czas.
- Teraz mam czas.
- Jak chcesz… - odpowiedziała, ale Zayn już jej nie słyszał. Był na korytarzu.
Pielęgniarka razem z Vicky, która się obudziła wpatrywały się w Becky.
- Zależy mu na tobie i to bardzo – stwierdziła kobieta.
- Tak. Potwierdzam. Nawet ślepy by to zauważył! – potwierdziła Vicky.
Becky zarumieniła się.
- Może tak… A może nie…
- Co ty gadasz? Nie widziałaś jego reakcji na twoją prośbę? – oburzyła się Vicky. – Daję głowę, że mu się podobasz.
Dla Becky był to trochę niewygodny temat. Sama czuła coś w rodzaju przyciągania do Zayna. Nie potrafiła tego określić. Byli przyjaciółmi, a jednak zrodziła się między nimi chemia. Becky nie wiedziała tylko czy odwzajemniona. Czekała na pierwszy krok… Jeśli mu się również podoba – super, jeśli nie – trudno.
- Sama nie wiem… - odpowiedziała po chwili namysłu.
- Ja uważam, że to ty powinnaś jakoś go zachęcić. No wiesz o co mi chodzi. Może chłopak czuje się speszony czy coś. Nigdy nie wiadomo.
- Wiesz co? – Becky przymknęła lekko oczy, aby wyglądało to jakby była detektywem.
- Co? – spytała zaciekawiona współlokatorka.
- Byłabyś świetnym psychologiem – stwierdziła.
- Mmm… - Vicky myślała nad słowami koleżanki. Po chwili się odezwała. – Dzięki.
- Albo swatką – dodała żartobliwie Becky.
- Pomyślę nad tym – puściła oczko w stronę sąsiadki z łóżka.
Na tym rozmowa się skończyła.
Becky wzięła telefon do ręki i zobaczyła kilka nowych wiadomości. Wszystkie od Carly i jedna od… Harry’ego. Zaskoczyło to Becky. Znali się, ale nie pisali do siebie, nie dzwonili i nie spotykali się ze sobą. Jedyne ich spotkania były kiedy Zayn zabierał ja do siebie. Dziewczyna otworzyła pierwszą wiadomość.
Od: Carly :)
Hej. Jak tam? Mam nadzieję, że już lepiej ;]
Zanim odpisała postanowiła sprawdzić pozostałe wiadomości. Wszystkie miały podobną treść.
Od: Carly :)
Coś się stało? Dlaczego nie odpisujesz? ;c
Trzecia i ostatnia wiadomość brzmiała:
Od: Carly :)
Jak będziesz mieć czas to
odpisz. Martwię się…
Becky odpisała, że wszystko jest ok., że wraca do zdrowia i że ma się nie martwić.
W końcu otworzyła wiadomość od Harry’ego.
Od: Harry
Cześć. Co tam ? Może za niedługo wpadnę cię odwiedzić ;P Do zobaczenia! xx
Ta wiadomość lekko zszokowała Becky. Nie spodziewała się tego, ale i tak to bardzo miłe ze strony Harry’ego.
Do: Harry
Hej. Jasne, wpadaj kiedy chcesz ;) Miło będzie znowu Cię zobaczyć ;P
Dziewczyna odłożyła telefon na szafkę i usadowiła się wygodnie na łóżku.
Uśmiechała się na myśl, że w końcu ktoś oprócz Zayna i Carly się nią przejmują. Leżała tak uśmiechając się. Po pewnym czasie do pomieszczenia wszedł on.

-Parę Słów-
Przepraszam, że tak długo ;cc
Ostatnio nie mam:

a) czasu
b) weny
._.
To mnie dobija ;/

poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 7


Becky powoli rozchylała powieki. Zobaczyła światło rażące ją w oczy, więc szybko je przymknęła. Po kilku minutach znów otworzyła. Znajdowała się w białym pomieszczeniu. Jej łóżko było takie twarde. Wręcz czuła sprężyny w materacu. Do ręki miała przyczepiony wenflon do którego doczepiona była kroplówka. To miejsce wydawało jej się znajome. Zbyt znajome… Rozejrzała się na boki. Na sąsiednim łóżku leżała dziewczyna ok. 17 lat. Miała długie brązowe włosy i czarne oczy. Była bardzo ładna. Pół siedziała, pół leżała na łóżku i czytała książkę. Becky nie potrafiła dostrzec tytułu. Szatynka oderwała oczy od książki i zobaczyła, że Becky ją obserwuje. Uśmiechnęła się i pomachała ręką.
- Hej. Jestem Victoria, ale mówią na mnie Vicky, a ty?
- Rebecca, ale mów Becky.
- Miło cię poznać Becky.
- Mi ciebie też Vicky – dziewczyna zaczęła nerwowo bawić się palcami. – Gdzie właściwie jesteśmy?
- W szpitalu St. Thomas’a.
- Dzięki… W głowie mam jakąś dziwną pustkę… Pamiętam tylko, że jechałam samochodem z… - Becky przyłożyła dłoń do ust. – Z Zaynem… Gdzie on teraz jest? Nic mu nie jest? Żyje?
- Z Zaynem?
- Tak…
- Czekaj czekaj… Teraz cię kojarzę. Wy się znacie nie? Zayn Malik i ty…
- Tak, jesteśmy przyjaciółmi…
- Widziałam wasze wspólne zdjęcia. Wiesz lubię One Direction, ale nie jestem jakąś tam szaloną fanką.
Becky nie wiedziała co powiedzieć. Martwiła się o Zayna… Tylko o nim mogła teraz myśleć. Musiała jak najszybciej dowiedzieć się czy chłopak żyje i jaki jest stan jego zdrowia.
Nagle do pomieszczenia weszła kobieta ubrana w biały fartuch z okularami na nosie. Spojrzała na rozbudzoną dziewczynę.
- O… Widzę, że pani już nie śpi. Jak się pani czuje? Boli panią coś? Potrzebuje pani czegoś? – kobieta zadawała mnóstwo pytań.
- Czuję się… Nieźle… Tylko strasznie boli mnie głowa.
- To normalne. Uderzyła się pani w nią, gdy samochód wpadł w poślizg. W takich sytuacjach człowiek nad sobą nie panuje. Na szczęście włączyły się poduszki powietrzne, które złagodziły wypadek.
- Wypadek… To się stało… - powoli Becky przypominała sobie minione wydarzenia.
- Tak… Teraz mogłabym poprosić panią o podanie swojego imienia i nazwiska?
- Rebecca Carter.
- Carter?
- Tak…
- Rebecco to ty? Nie poznałam cię!
- Kim pani jest?
- Lekarzem. Przyjaźnię się z twoją mamą, a skoro już o niej wspomniałam to zaraz zadzwonię, żeby przyjechała.
- NIE! – krzyknęła.
- Dlaczego? Nie chcesz jej zobaczyć?
- Nie wiedziała, że gdziekolwiek jadę… Będzie mnie obwiniać… Na razie chcę odpocząć…
- Dalej uważam, że twoja mama powinna się dowiedzieć, gdzie jesteś.
- Jak pani tak sądzi… - Becky już wyobrażała sobie furię rodziców, gdy dowiedzą się co się stało, ale czy to jej wina? Nie chciała niczego złego. Chciała po prostu się zabawić… Wypadki chodzą po ludziach i nikt nie miał podstaw do oskarżania jej o to, co się stało. Zayna również. Jest bardzo dobrym kierowcą. Po prostu droga była śliska i tyle. Nawet najlepszym czasem się zdarza. Nie można patrzeć w przeszłość. Gdy się upadnie trzeba się podnieść i iść dalej.
- Przepraszam… Czy… Ma pani może informacje o tym jak czuje się Zayn?
- Tak, oczywiście. Czuje się dobrze. Jego rany są o wiele mniej poważne niż twoje. Właściwie skaleczył się tylko w paru miejscach. Przebadaliśmy go i jest zdrowy jak ryba.
- Jest gdzieś w pobliżu?
- Tak. Pytał się o ciebie, ale nie pozwoliłam mu wejść. Większość pacjentów nie lubi, gdy kogoś wpuszczamy jak śpi.
- Zawoła go pani? Chciałabym z nim porozmawiać…
- Oczywiście – powiedziała i wyszła.
Becky nie czekała długo. Po chwili w drzwiach stanął Zayn.
- Becky! – krzyknął i podbiegł do niej. – Nie wiem co powiedzieć… Tak strasznie cię przepraszam. Naprawdę to nie była moja wina. Starałem się to jakoś naprawić… Nie wyszło.
- Zayn…
- Naprawdę… Mam nadzieję, że mnie nie nienawidzisz.
- Zayn…
- Nie musisz nic mówić, wiem, że naraziłem twoje życie i…
- ZAYN!
- Co?
- Nie jestem na ciebie zła… Wiem, że to nie była twoja wina. Nie przejmuj się… A poza tym to ja cię zagadałam… Ja powinnam przepraszać ciebie więc… Przepraszam.
- Zwariowałaś? To ja byłem kierowcą i to ja powinienem uważać. Przepraszam…
- Dobra! Koniec! – krzyknęła w końcu Becky, żeby przestał przepraszać.
- A tak w ogóle to jak się czujesz?
- Bywało lepiej, ale najgorzej też nie jest – uśmiechnęła się.
Chłopak usiadł koło niej na łóżku. Becky wpatrywała się w jego czekoladowe oczy, które patrzyły na nią.
- Tak się cieszę, że nic poważniejszego ci się nie stało. Nie wybaczyłbym sobie, gdybyś przeze mnie coś sobie zrobiła…
- Skończmy temat… To nie było przez ciebie… Teraz mam wyrzuty sumienia, że się obwiniasz przeze mnie – zaśmiała się.
- Oj no dobrze.
- A tak w ogóle to jak to się stało? Nie pamiętam zbyt dużo… Uderzyłam się w głowę. Jedyne co pamiętam to zapach krwi i poduszkę, przez którą nie umiałam oddychać i… Ciebie…
Becky wydawało się, że Zayn powiedział, że ją kocha. Nie była pewna, czy tak było naprawdę. Może jej się to śniło. Może miała jakieś przywidzenia. A może to była prawda… Nie to niemożliwe… Są tylko przyjaciółmi…
- A pamiętasz co mówiłem?
Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć. Gdyby powiedziała mu swoje myśli, które okazałyby się nieprawdą mógłby ją wyśmiać albo pomyśleć, że się w nim zakochała czy coś…
- Mówiłeś, żebym się obudziła… I nie zasypiała…
- Pamiętasz coś jeszcze?
- Nie… To wszystko co utkwiło mi w pamięci – powiedziała po krótkim namyśle.
Chłopak widocznie się zasmucił.
- Spoko…
- A mówiłeś coś jeszcze? Nie wiem, czy wszystko pamiętam…
- Mówiłem, że… - spuścił głowę i zaczął nerwowo skubać róg od kołdry.
Nagle drzwi otworzyły się z głośnym hukiem. Stanęli w nich rodzice Becky. Ich twarze niczego nie zdradzały. Dało się jednak zauważyć surowy wyraz.
- Rebecco! Co ty tutaj robisz? Dlaczego nie wróciłaś po szkole do domu?! – powiedziała mama.
- Ja…
- Nie przerywaj mi! – krzyknęła.
Becky lekko się zaczerwieniła ze wstydu. Rodzice krzyczeli na nią przy Zaynie, a na dodatek obok leżała Vicky… Co za upokorzenie!
- Wiesz co mogło ci się stać? Ciesz się, że w ogóle żyjesz! Jak mogłaś być taka nieposłuszna?! – powiedział będący do tej pory cicho ojciec.
- Ale żyję! Nic mi się nie stało! – Becky wybuchła, bo nie mogła znieść już gadki rodziców.
- Gdzie tak w ogóle byłaś? – zapytała mama już trochę uspokojona.
- Czy to ważne? – dziewczyna wywróciła oczami.
- Tak ważne. Jako twoi rodzice mamy prawo wiedzieć!
- Mamo… Mam dziewiętnaście lat! Nie musicie wiedzieć każdego najdrobniejszego szczególiku z mojego życia.
- Była ze mną – odezwał się po chwili Zayn.
- A kim jesteś? – zapytał z podejrzeniem tata dziewczyny.
- Nazywam się Zayn Malik. Jestem przyjacielem Becky.
Mama cicho prychnęła pod nosem.
 - Mamo! – krzyknęła dziewczyna jakby chciała powiedzieć „opanuj się”.
Mulat wyciągnął rękę w stronę ojca Becky. Mężczyzna spojrzał niepewnie na chłopaka i uścisnął jego dłoń.
Po chwili zrobił to samo z mamą dziewczyny.
- Zaraz, zaraz… To ty prowadziłeś auto?
Zayn spojrzał w dół i cicho odpowiedział:
- Tak…
Źrenice Becky się rozszerzyły. Wiedziała jakie piekło zaraz się rozpęta. Niestety miała rację.
- Przez ciebie nasza córka prawie zginęła!
- Takim jak ty nie powinno się dawać prawa jazdy!
- Nie zdajesz sobie sprawy z powagi tej sytuacji! Mogłeś zabić człowieka!
Państwo Carter na zmianę oskarżali Zayna o coś czego nie zrobił. Becky głowa już pękała od tych krzyków.
- Przestańcie! To nie jego wina! – krzyknęła po chwili.
- Tak? To czyja?! – zapytał gniewnym głosem ojciec.
- Niczyja! Takie wypadki się zdarzają! I nic na to nie poradzimy. Więc przestańcie obwiniać Zayna!
- Nie podnoś na nas głosu!
- Będę podnosić, bo wiem, że nie macie racji! Zayn jest świetnym kierowcą! Nigdy nie spowodowałby takiego wypadku, gdyby nie trudne warunki na drodze.
- Skoro warunki były takie trudne to dlaczego w ogóle gdziekolwiek się wybieraliście z domu?
- Dopiero jak wracaliśmy to jezdnia była śliska!
- To go nie usprawiedliwia! – burknął ojciec.
- Nic go nie usprawiedliwi, bo nie jest temu winny!
- Wmawiaj sobie kłamstwa. Ja i tak wiem jaki jest ten twój przyjaciel – przy ostatnim słowie pokazał palcami cudzysłów. – Znam dużo takich przypadków jak on. Takich zapatrzonych w siebie. Nie warto się przyjaźnić z takimi jak on!
- TATO! Nie znasz go! Oceniasz książkę po okładce! Zayn raz wam „podpadł” i już od razu wszystko co zrobi będzie złe! Mam dość czegoś takiego! To jest mój przyjaciel! Nie wasz! Ja go znam bardzo dobrze! A wy nie znacie go w ogóle!
- Nie tym tonem! – odkrzyknęła mama.
- Mamo, tato… Możecie stąd wyjść?! Odkąd przyszliście czuję się o wiele gorzej.
- Zapamiętamy to sobie. Jeszcze przyjdziesz do nas po coś. Wtedy odpowiemy ci tak samo! – odpowiedziała poważnie mama i pociągnęła pana Cartera za sobą.
Zaraz po tym jak drzwi się zamknęły Becky dostała ataku histerii. Nienawidziła kłótni z rodzicami. Ta sytuacja jeszcze bardziej ją dołowała, bo świadkiem tego wszystkiego byli Zayn i Vicky. Próbowała powstrzymać łzy, ale one same napływały do oczu. Zayn nie próżnował, tylko od razu zaczął ją pocieszać. Usiadł obok niej i objął ją ramieniem, na co ona wtuliła się w jego tors.
- Będzie dobrze… Nie płacz…
- Zayn, to jest najgorsze co mogłeś powiedzieć. „Będzie dobrze” to najczęstsze kłamstwo, które słyszę. Wszyscy mi to wmawiają, ale jakoś nigdy nie jest dobrze. Robię sobie tylko nadzieję, a później kolejne rozczarowanie…
Chłopak siedział cicho dalej przytulając Becky. W myślach analizował to co właśnie powiedziała.
- Ale przecież musisz mieć nadzieję. Inaczej nie ma po co żyć…
- Zayn… Ty tego nie rozumiesz… Jesteś gwiazdą! Wszystko co powiesz musi być zaraz spełnione. Kupujesz sobie wszystko co chcesz. Masz miliony kochających cię fanek. Gdy napiszesz na przykład na twitterze, że ci smutno, wszystkie zaczną tweetować pocieszenia. Masz przyjaciół Harry’ego, Louis’a, Niall’a, Liam’a… Ja mam tylko Carly…
- Jest coś czego nie mogę mieć…
- Niby czego?
- Prywatności. Chciałbym wybrać się gdzieś czasami i nie słyszeć ciągle „To ZAYN MALIK!” Na każdym kroku spotykam fanów i paparazzi. Naprawdę cieszę się, kiedy fani proszą o autograf, zdjęcie czy coś. To jest bardzo miłe, ale chciałbym czasami móc od tego odpocząć.
- Może masz rację, ale i tak masz lepsze życie niż ja. Dajesz koncerty, chodzisz do klubów, zwiedzasz świat… Ja muszę siedzieć i się uczyć.
- Nie musisz jeśli nie chcesz…
- Robię to dla rodziców…
- Widać, że masz dobre serce – powiedział, a później dodał w myślach „szkoda, że nigdy nie będzie moje”.


-Parę Słów-
Dzisiaj rozdział trochę dłuższy niż zwykle ;)
Mam nadzieję, że się spodoba.
Wyrażajcie swoje opinie w komentarzach ^^
Chcę je znać. Jestem otwarta na wszelką krytykę.
Dziękuję za tyle wyświetleń <3

środa, 6 marca 2013

Rozdział 6


- Byłeś świetny! Chociaż mało co słyszałam przez twoje fanki – zaśmiała się Becky.
- Dzięki, wiem potrafią być głośne.
- I to bardzo.
 Becky widziała wyraźnie, że Zayna coś gryzie. Nie wiedziała, czy ma go o to zapytać. Nie chciała się wtrącać w jego życie, ale przecież byli przyjaciółmi.
- Zayn? – zapytała po chwili.
- Tak? – został wyrwany z zamyślenia.
- Coś się stało? – zadała niepewne pytanie.
Chłopak po chwili namysłu odpowiedział:
- Nie…
- Na pewno?
- Tak na pewno.
Mimo, że Zayn zapewnił ją wiedziała, że coś jest nie tak. Po kilku minutach spróbowała znowu.
- Zayn, widzę, że coś cię dręczy. Nie chcę być zbyt nachalna, ale wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć. Jesteśmy przyjaciółmi.
- Tak… Przyjaciółmi… - lekko się zasmucił.
- No tak, a nie? – zdziwiła się.
- Tak, tak jesteśmy.
- Więc co się stało?
- A co, martwisz się o mnie? – jego usta ułożyły się w łobuzerskim uśmiechu.
- Tak, martwię.
- No więc… Nie wiem jak to powiedzieć, ale…
- Co robicie? – przerwał mu znienacka Louis, który skoczył między nich i usiadł na ławce.
Becky i Zayn popatrzyli się na niego tym samym wzrokiem.
- Lubię wam przeszkadzać – przyznał.
- A więc robisz to celowo? – zapytał Zayn trochę zniecierpliwiony.
- Nie… Wcale nie. Jak mogło ci to w ogóle przyjść do głowy? – w jego głosie można było wyczuć nutkę ironii.
- Co ja ci takiego zrobiłem?
- Raz oszukiwałeś jak graliśmy w Fifę.
- To było dawno!
- Ale ja ciągle to pamiętam!
Zayn lekko szturchnął Louisa.
- Co mam zrobić, żebyś wreszcie poszedł?
- Aż tak bardzo mnie nie lubisz? – Lou udał, że płacze. – A co będzie z Zouisem? Fanki się załamią…
- Louis, muszę chwilkę pogadać z Becky. Mógłbyś nam przeszkadzać kiedy indziej?
- Niech pomyślę… Nie – uśmiechnął się łobuzersko. – Możecie gadać przy mnie.
- Wolę nie…
Zapadła głucha cisza, którą od czasu do czasu przerywały ptaki. W tyle słychać było szum morza. Becky i Zayn patrzyli się w ziemię czując się trochę niezręcznie, Lou tylko przenosił wzrok z jednego na drugiego w końcu powiedział:
- Dobra… To ja pójdę… Bo chyba mnie wołają.
Zayn widocznie odetchnął, ale nie dlatego, że Louis poszedł. Odetchnął, bo zabierał się za powiedzenie Becky tego, co próbował jej powiedzieć od kilkunastu minut.
- Więc… teraz możesz kontynuować – powiedziała do niego i zachęcająco się uśmiechnęła.
- Wiesz co? Kiedy indziej ci powiem. Teraz nie mam ochoty o tym gadać.
- Spoko…
- Chodź, jest impreza, a my siedzimy.
Becky mimowolnie się uśmiechnęła. Zanim zdążyła coś powiedzieć została pociągnięta na piasek, gdzie wszyscy tańczyli.
Atmosfera była cudowna. Muzyka, taniec, morze… Zayn… To wszystko sprawiało, że dziewczynie nie schodził uśmiech z ust. Po kilku szybkich kawałkach zagrali coś wolnego. Becky chciała już odejść i usiąść, ale Zayn ciągle trzymając ją za rękę przyciągnął ją do siebie.
- Gdzie mi uciekasz?
- Nie lubię wolnych tańców.
- Zaraz polubisz – mulat uśmiechnął się i przyciągnął Becky do siebie.
Wolno kołysali się do muzyki lecącej z głośników.
W pewnym momencie Becky zahaczyła nogą o nogi innej dziewczyny tańczącej z chłopakiem pośród par. Prawie by się przewróciła, gdyby nie Zayn, który ją złapał i mocno przytulił. Na początku trochę się spięła, ale po chwili wyluzowała.
Spojrzała na wyższego od siebie Zayna. Patrzył się na nią. Uśmiechnęła się i oplotła rękami jego szyję. Po kilku minutach piosenka się skończyła, ale ani Zayn ani Becky nie mieli ochoty zmienić pozycji. Stali tak wtuleni w siebie, aż zobaczyli, że wszyscy wokół nich tańczą. Wyszli z tłumu i usiedli kilkanaście metrów dalej na piasku. Słońce powoli zmierzało ku zachodowi.
- Świetnie się dziś bawiłam… - przerwała ciszę Becky.
- Ja też. To był naprawdę udany dzień.
- Szkoda, że już się kończy.
- Możemy to kiedyś powtórzyć nie?
- Jasne… Ale nie wiem czy zostanę wypuszczona z domu.
- O czym mówisz?
- Pojechałam tutaj bez wiedzy rodziców… Pewnie się teraz martwią.
- Przecież masz dziewiętnaście lat… Dlaczego miałabyś się ich słuchać. To znaczy, nie jesteś dzieckiem.
- Mimo, że nie jestem to wciąż czuję się tak traktowana.
Zayn spuścił głowę.
- Przepraszam… - powiedział jakby do siebie, a nie do Becky.
- Nie przepraszaj, Zayn. Na pewno nie będzie tak źle – próbowała go pocieszyć, chodź w głębi duszy wiedziała jak będzie.
- Przeze mnie będziesz miała kłopoty…
- Nie będę. Jakoś dam radę.
- Wiem, że i tak będzie inaczej.
- Próbuję cię pocieszyć, ale coś mi chyba nie wychodzi…
Zayn podniósł głowę i spojrzał Becky prosto w oczy na co ona uśmiechnęła się. Krótko odwzajemnił uśmiech. Dziewczyna przysunęła się bliżej niego i przytuliła.
- Może takie pocieszenie będzie lepsze… - szepnęła.
- Tak, zdecydowanie… Tego mi brakowało.
Becky czuła, że chłopak się uśmiecha, chociaż nie widziała jego twarzy.
Po chwili oderwali się od siebie. Becky położyła głowę na jego ramieniu, on objął ją w pasie.
Siedzieli tak 10 minut wpatrując się w zachodzące słońce. Wszystko zepsuł deszcz, który po chwili zaczął rosić, a później przerodził się ulewę.
Zayn i Becky na szczęście w porę pobiegli do samochodu, więc nie zmokli aż tak.
- Nie chcę jechać do domu – zwierzyła się Becky, gdy ruszyli.
- Dlaczego? – zapytał zatroskany chłopak.
- Chciałabym móc żyć jak ty. Beztrosko cieszyć się życiem, ale nie… Muszę studiować i to nie z własnej woli. Teraz nie umiem już tego zmienić. Dzisiaj mogłam czuć się swobodnie. Być sobą, a nie nudnym kujonem słuchającym się rodziców. Przy tobie mogę być sobą. Chyba tylko przy tobie...
- Nie wiem co powiedzieć… Znaczy, cieszę się, ale nie możesz przeze mnie opuszczać się w szkole i tak dalej.
- Wiem… Tak tylko mówię.
Na tym rozmowa się skończyła. Zayn musiał uważać na drodze, podczas deszczu drogi były śliskie. Becky oparła się o okno i wpatrywała w krople deszczu spływające po nim.
Zayn ciągle patrzył na drogę, choć czasem zaglądał na Becky.
Dziewczyna w pewnym momencie się odwróciła i przyłapała Zayna na patrzeniu się na nią.
- No co? – zapytała rumieniąc się.
- Nie, nic…
- Powiedz. Ciągle dzisiaj wymigujesz się od odpowiedzi!
- Tak po prostu… Nie mogę już na ciebie patrzeć?
- Możesz, ale… UWAŻAJ! – krzyknęła, gdy zobaczyła, że Zayn nie patrzył się na drogę tylko na nią.
Chłopak momentalnie odwrócił wzrok. Niestety było za późno. Auto wpadło w poślizg. Mulat próbował jakoś uratować sytuację, ale bez efektów. Hamulce nic nie dawały. Samochód jechał jak chciał. Becky piszczała orientując się co się dzieje.
Wszystko działo się tak szybko. Nie umiałam się opanować. Widziałam Zayna kręcącego kierownicą i wciskającego hamulec. Później zobaczyłam auto na wprost naszego. Było coraz bliżej… Uderzy w nas… Jest już tak blisko.
Tysiące myśli i najczarniejszych scenariuszy przelatywało przez głowę Becky.
Ocknęłam się i zobaczyłam Zayna próbującego mnie obudzić.
- Żyjesz? Błagam! Ocknij się! Nie… Musisz żyć – wykrzykiwał szarpiąc mnie.
Było strasznie ciasno, poduszka powietrzna utrudniała mi oddychanie. W dodatku czułam zapach krwi. Wszędzie…
- Zayn… Co się właśnie stało? – zapytałam.
- Żyjesz! – prawie krzyknął.
- Zayn… Strasznie boli mnie głowa… Nie wiem ile jeszcze wytrzymam…
- Wytrzymaj jak najdłużej… Zaraz zjawi się pomoc…  Słyszysz? Już słychać syreny. Jeszcze trochę – uspokajał mnie, ale wiedziałam, że nie wytrzymam.
Powoli rozmazywał mi się obraz przed oczami. Słyszałam tylko ciche szeptanie Zayna i jego prośby bym nie odpływała znowu. Ostatnie słowa jakie usłyszałam mówione były przez łzy:
- Kocham Cię… Proszę nie odchodź…
Później moje powieki same opadły, a ja ponownie zanurzyłam się we śnie.


-Parę Słów-
Strasznie dziękuję za 1200 wyświetleń. Mówiąc szczerze zakładając tego bloga nie spodziewałam się takiego zainteresowania <3
Dziękuję :D
Dzisiejszy rozdział trochę dramatyczny, ale tak jakoś natchnęła mnie taka wena :)
Komentujcie :)

poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział 5


- Ale z kim? O co ci chodzi? – Becky na początku nie zrozumiała przyjaciółki.
- Z Zaynem. Co cię z nim łączy… - powiedziała to takim głosem jakby żądała odpowiedzi, a nie jej oczekiwała.
- Nic… Jesteśmy przyjaciółmi… Tak myślę.
- Na pewno nic więcej?
- Na pewno – przytaknęła, po czym dodała. – Po co to całe przesłuchanie?
- Po prostu chciałam znać prawdę. Wiesz, widziałam te fotki… - Carly nie zdążyła skończyć, gdyż przerwała jej Becky.
- Jakie fotki?!
- To ty nie wiesz? – wydawała się być zaskoczona.
- O czym?
- W necie jest pełno zdjęć twoich z nim! Widziałam ich mnóstwo! Wszyscy w szkole o tym gadają!
- Jak to g a d a j ą ?! – podkreśliła ostatnie słowo.
- Normalnie, nie mów, że jeszcze nie słyszałaś.
- Jak ja mogłam być taka głupia?! – krzyknęła, przez co wszyscy stojący w korytarzu zwrócili na nią oczy.
- Becky, spokojnie… - powiedziała zmartwiona Carly.
- Jak mam się uspokoić?!
W tym samym momencie zadzwonił dzwonek. Wszyscy uczniowie rozchodzili się do klas, przez co zrobił się straszny korek.  Carly szepnęła coś w stylu „pogadamy później” i poszła w swoją stronę. Na lekcjach Becky ciągle myślała nad swoją głupotą. Tak po prostu wychodziła sobie na kręgle z najpopularniejszym boysbandem ostatnich czasów i myślała, że nikt tego nie zauważy. Po słowach przyjaciółki wiedziała co ją czeka. Ludzie nie dadzą jej spokoju. Będą mówili tylko o jednym. Dla nikogo nie będzie się już liczyło kim jest, ani jaka jest prawdziwa Becky Carter, tylko to z kim się zadaje. Tak samo będzie miał Zayn, wszyscy będą go wypytywać o Becky. Nieustające pytania „Jak długo się znacie?”, „Czy jest twoją dziewczyną?” itp.
Nie chciała uprzykrzać mu życia. Czasami oglądała różne wywiady z gwiazdami i tak to właśnie było…
Z rozmyślań wyrwał ją koniec lekcji. O dziwo bardzo szybko zleciała.
Gdy człowiek myśli traci poczucie czasu – pomyślała, po czym skapnęła się, że nie ma zielonego pojęcia o czym była lekcja.
Niestety reszta wykładów nie była już taka kolorowa. Czas wolno leciał w porównaniu do pierwszej godziny. Becky marzyła tylko o jednym, żeby wrócić do domu, zamknąć się w pokoju i zapomnieć o całym świecie…
Wreszcie po długim wyczekiwaniu Becky wyszła ze szkoły. Tam czekała na nią niespodzianka. Przed budynkiem stał… Zayn! Natychmiast do niego podbiegła.
- Co ty tutaj robisz?!
- Czekam na ciebie – spojrzał na nią przyjaznym wzrokiem. – A tak w ogóle to cześć.
- Cześć… - odpowiedziała nieśmiało.
- Gotowa?
- Na co?
- Na dzień z Zaynem – uśmiechnął się łobuzersko.
- Jesteś pewien czy to dobry pomysł? – zapytała nie do końca podzielając jego entuzjazm
- Nie cieszysz się? – odpowiedział smutno pytaniem na pytanie.
- Cieszę, ale… ludzie już gadają…
Zayn cicho się zaśmiał.
- Przez swoją karierę zrozumiałem, że ludzie zawsze coś gadają, ale nie można na to zwracać uwagi.
- Ale… - chciała mu przerwać, lecz on dalej kontynuował.
- Zaufaj mi. Ufasz mi?
Becky tylko pokiwała głową na co Zayn się uśmiechnął.
- Więc chodźmy! – zawołał i zaprowadził ją do swojego samochodu.
- Tak właściwie to gdzie jedziemy? – zapytała Becky, gdy ruszyli.
- Hm… Powiedzmy, że to będzie niespodzianka – uśmiechnął się tajemniczo.
Całą drogę Becky zastanawiała się co Zayn zaplanował. Przez większość czasu patrzyła się w okno. Chłopak jechał dość szybko więc obrazy szybko się przesuwały. Była to piękna okolica. Bardzo zielona. Rosło tu dużo drzew. Powoli znikały budynki i zabudowania. Becky czuła, że znajdują się coraz dalej od domu. W końcu zniecierpliwiona prawie krzyknęła:
- To gdzie w końcu jedziemy?
- Cierpliwości, już niedaleko – zaśmiał się widząc jej minę.
- Ile jeszcze?
- Kawałeczek.
- A dokładniej?
Zayn pokręcił głową ze śmiechem, ale nic nie powiedział. Becky udała obrażoną i odwróciła się z powrotem w stronę okna. Po chwili poczuła rękę Zayna na ramieniu. Odwróciła się w jego stronę. Chłopakowi najwyraźniej dopisywał humor, gdyż uśmiech nie schodził z jego twarzy. Dziewczyna dopiero po chwili zauważyła, że samochód stanął.
- Wysiadamy – oznajmił Zayn.
- Nareszcie! – przewróciła oczami i wyszła z auta.
Przed nią ukazał się cudowny widok. Ogromne morze rozlewało swoje wody na piaszczystą plażę. Woda była taka czysta, prawie przeźroczysta. Zero zanieczyszczeń. Plaża również wysprzątana. Stała na niej nieduża, ale też niemała scena. Ludzie rozkładali na niej różne sprzęty typu głośniki. Inni podłączali jakieś kable. Powoli na piasek przybywało ludzi, wszyscy byli ubrani w krótkie spodenki lub spódniczki. Jak na maj było całkiem ciepło, więc Becky nie dziwił taki ubiór. Sama ubrana była w dżinsowe rybaczki i bluzkę z krótkimi rękawami w poziome paski.
Dziewczyna stała tak chwilkę przyglądając się cudownemu widokowi.  Po chwili Zayn również wysiadł z auta i stanął obok niej.
- Podoba się? – zapytał.
- Czy mi się podoba? Oczywiście! Jest pięknie! Cudownie…
- To zapraszam cię na beach party nad morzem północnym! – powiedział głosem komentatora sportowego.
- Mogłeś mi wcześniej powiedzieć, ubrałabym się bardziej odpowiednie…
- Przesadzasz. Wyglądasz ślicznie – chłopak puścił jej oczko na co lekko się zaczerwieniła.
- Dziękuję… - powiedziała cicho pod nosem.
Zayn złapał ją za rękę i poprowadził za scenę. Tam zastali pozostałych członków zespołu.
- Hej! – pierwszy przywitał się Harry po czym podbiegł do Becky i ją przytulił.
- Cześć – odpowiedziała.
Później reszta zespołu zaczęła witać się z dziewczyną i zadawać pytania typu „Jak leci?”, „Co u ciebie słychać?” lub „Jak w szkole?”.
Becky tylko przytakiwała i mówiła „dobrze” jak to zwykle miała w zwyczaju.
Musiała przyznać, że chłopcy mimo tego, że są gwiazdami są zwykłymi nastolatkami. Oprócz tego są bardzo mili i życzliwi. Nie obchodziło ich to, że Becky nie jest sławna. Traktowali ją jak równą sobie i to jej się w nich najbardziej podobało.
- Gracie dzisiaj? – zapytała po chwili.
- Tak – odpowiedział z uśmiechem Harry.
- Super! Wreszcie będę mogła was posłuchać na żywo.
- Słuchasz nas cały czas – zaśmiał się Louis. – Tylko bardziej jak gadamy.
- Kto to jest? – przerwał rozmowę nieznajomy Becky głos.
- To jest Becky – odpowiedział grzecznie w przeciwieństwie do mężczyzny Zayn.
- Co tutaj robi? Kolejna fanka, która się wkręca za kulisy?
- Nie, raczej nasza przyjaciółka.
Mężczyzna spojrzał na Becky krzywym wzrokiem.
- Jakoś wcześniej cię nie widziałem.
- Przyjaźnimy się od niedawna – powiedział jakby z dumą Niall.
- Lepiej będzie jeśli stąd pójdziesz na widownię.
- Chodź – Zayn odprowadził Becky.
- Kto to był?
- To Paul. Nasz manager. Jest nawet spoko jeśli się go pozna, ale nie lubi gdy kogoś przyprowadzamy nie pytając się go o zgodę.
- Przepraszam, pewnie będziecie mieli przeze mnie problemy… - Becky spuściła głowę.
- Nie! Nie przejmuj się. Zaraz mu przejdzie – chłopak spojrzał na zegarek. – Wiesz co, muszę już lecieć. Zaraz zaczynamy. Gramy na otwarcie imprezy. Później cię jakoś znajdę w tłumie.
- Jasne… To do zobaczenia – uśmiechnęła się smutno.
- Bye – pomachał jej na pożegnanie.
- Powodzenia – krzyknęła za nim, ale chyba jej już nie usłyszał.
Dziewczyna poszła w stronę widowni. Tam wepchała się w miarę przyzwoite miejsce.
Tłum dziewcząt oszalał. Wszystkie zaczęły się wydzierać jakby były w rollercroasterze.
Po chwili uszy Becky miały dość, ale dziewczyna za wszelką cenę chciała zostać i popatrzeć na jej przyjaciół. Kilka dziewczyn wepchało się koło niej.
- Hej… Czy ty nie jesteś dziewczyną Zayna Malika? – zapytała jedna dziewczyna. Wyglądała może na 12 lat.
- Nie…
- Ale przecież były zdjęcia i filmy w internecie – nie dawała za wygraną.
- To, że się znamy nie znaczy, że od razu ze sobą jesteśmy – powiedziała lekko zirytowana Becky.
- To dobrze, bo wiesz, że Zayn jest mój prawda?
Becky zaśmiała się pod nosem. Nie miała ochoty na kłótnie z taką dziewczynką, która wierzy w to, że kiedyś będzie z Zaynem. Nie chciała psuć jej marzeń.
- Oczywiście, że o tym wiem – przytaknęła i odwróciła wzrok w stronę sceny na której po chwili pojawił się jakiś koleś.
- Witam państwa! – krzyknął do mikrofonu na co otrzymał piski fanek. – Czy jesteście gotowi na zespół który zawładnął Wielką Brytanią?!
Wszystkie dziewczyny zaczęły jednocześnie krzyczeć „One Direction”.
- Przed państwem wspaniali i niepowtarzalni… ONE DIRECTION!
Dziewczyny na widowni darły się wniebogłosy.
Po chwili na scenę weszły znane Becky postacie.
- Witajcie kochani! – krzyknął Liam.
- Pokażcie na co was stać! – przekrzykiwał fanki do mikrofonu Niall.
Po chwili głośniki zaczęły grać piosenkę „Kiss You”.
- Oh I just wanna take you anywhere that you like
We can go out any day any night – zaczął śpiewać Zayn. Na jego widok Becky momentalnie się uśmiechnęła.
-Parę Słów-
Nie wiem od czego zacząć... Może zacznę, że dzisiaj mija miesiąc od założenia bloga :)
Drugą sprawą jest... 1000 wyświetleń <333
Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję ; *
Szkoda, że nie widzieliście mojej miny kiedy weszłam na bloga i zobaczyłam cztery cyferki w liczniku :D
Dziękuję wam z całego serca <3
I zapraszam oczywiście do komentowania :)

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 4


- Oj przepraszam… Muszę to odebrać – wydukała Becky.
Zayn przygryzł wargę i obserwował dziewczynę kręcącą się po pokoju z telefonem przy uchu.
Rozmawiała jakieś 5 minut, po czym z powrotem włożyła telefon do kieszeni i usiadła obok Zayna. Chwilę przypatrywali się sobie, aż w końcu Zayn się odezwał:
- To… Na czym skończyliśmy?
Uśmiechnął się łobuzersko. Becky dalej milczała. Była speszona tą sytuacją, widziała co Zayn miał zamiar zrobić.
- Czemu się nie odzywasz? Coś nie tak? – chłopak zrobił zatroskaną minę.
- Nie, nie… Wszystko ok.
- Na pewno?
- Na pewno.
- Kto dzwonił? – zapytał po chwili.
- Moja mama. Chciała wiedzieć czemu mnie nie ma…
- Powiedziałaś jej, że jesteś u nas?
- Nie, powiedziałam, że jestem u Carly i uczymy się do kolokwium.
- Nie przyznajesz się do mnie? – udał smutnego.
Becky wybuchła śmiechem.
- Oj, Zayn Zayn.
Chłopak uśmiechnął się. Po chwili do pokoju weszli pozostali lokatorzy.
- Co robicie? – zapytał Liam.
- W zasadzie… To nic konkretnego – odpowiedziała Becky.
- Nam się strasznie nudzi… - marudził Louis.
- To może się gdzieś wybierzemy? Na przykład na kręgle. Co wy na to? – zaproponował Harry.
- Jasne! Przecież kręgielnia jest obok Nando’s! – krzyknął Horan.
Wszyscy wybuchli śmiechem.
- To co? Idziemy? – upewnił się Zayn.
- Możemy iść – uśmiechnęła się Becky.
- Czyli się zgadzamy – podsumował Louis i ruszył w stronę drzwi.
Po chwili wszyscy poszli za Tomlinsonem. Becky szła z tyłu. Gdyby nie chłopcy z pewnością zgubiłaby się w ich domu. Było tu pełno korytarzy, drzwi, pokoi, że aż człowiek mógł dostać oczopląsu. Przed domem Becky wsiadła do samochodu Zayna razem z nim, a reszta do osobnego, który prowadził Liam. Do kręgielni było jakieś 5 minut drogi. Podróż przeleciała w ciszy. Wszyscy weszli do budynku z wyjątkiem Nialla, który poleciał do Nando’s.
Chociaż Becky nieczęsto wybierała się na takie wycieczki kręgle szły jej całkiem dobrze. Na początku pomagał jej Zayn, który przytulając ją kierował jej rękę, by rzut był jak najtrafniejszy. Wszyscy chłopcy patrzyli się na nich dziwnie. Po pewnym czasie dziewczyna załapała i sama próbowała. W końcu szło jej coraz lepiej. Po godzinie nikomu już nie chciało się grać więc usiedli przy stolikach obok torów i zamówili coś do picia.
- Wow, Becky nie wiedziałem, że z ciebie taka zawodniczka w kręglach – zaśmiał się Louis.
- Hm… Ja też nie – uśmiechnęła się do niego Becky.
- Ile już grasz? Przyznaj się dwa lata, trzy? – dociekał Liam.
- Tak szczerze to godzinę.
Wszyscy, aż otworzyli usta ze zdumienia.
- Naprawdę? – dopytali się
Becky tylko się śmiała i potakiwała. W końcu zrobiło się już późno. W kręgielni znajdowały się już tylko 2 osoby i oni. Pozbierali swoje rzeczy i wyszli. Becky pożegnała się ze wszystkimi dając im buziaka w policzek i wsiadła do auta Zayna. Po chwili do niej dołączył.
- To… Gdzie mieszkasz? – spytał zapalając silnik.
Becky podała mu swój adres, po czym zaśmiała się:
- Aż się boję co zrobisz znając tą informację.
- Przyjdę do ciebie w nocy! – powiedział Zayn.
- Mój pokój jest na piętrze – zaśmiała się chytrze Becky.
- No to wezmę drabinę – chłopak puścił oczko.
- Teraz to mnie zgasiłeś – powiedziała dziewczyna. – Ale chce ci się ją targać przez pół miasta?
- Niech pomyślę… Tak.
- Może jednak źle zrobiłam podając ci adres?
- Za późno, już go znam – chłopak pokazał język Becky.
- Tak chcesz się bawić? Zawsze mogę się przeprowadzić – uśmiechnęła się triumfalnie.
- Prędzej czy później i tak cię znajdę.
- Zabrzmiało groźnie.
- Taki był cel.
- Ktoś tu się lubi droczyć.
- Ja? Na pewno nie – zaśmiał się.
Reszta drogi przeminęła w ciszy. W końcu dotarli pod znajome Becky miejsce, czyli jej dom. Dziewczyna wysiadła z auta mówiąc „dzięki za wszystko, pa”. Chłopak wysiadł z auta za nią i złapał jej rękę. Dziewczyna momentalnie się odwróciła.
- Nie pożegnasz się nawet?
- Pożegnałam się.
- Ale nie tak jak z wszystkimi – poruszał brwiami pokazując palcem na policzek.
Becky momentalnie się uśmiechnęła:
- Aż tak ci na tym zależy?
- Żebyś wiedziała.
- Skoro tak… - mówiąc to cmoknęła Malika w policzek.
- Od razu lepiej – uśmiechnął się.
- To… Pa… - pożegnała się i ruszyła w stronę domu.
- Ja bym powiedział do zobaczenia.
- No to do zobaczenia – pomachała mu na pożegnanie.
Cała w skowronkach weszła do domu. To był jeden z jej najlepszych dni w ostatnich czasach. Mogła się rozerwać, nie być tylko kujonem. Mogła być sobą…
Mówiąc krótkie „Hej” rodzicom poszła na górę do swojego pokoju.
Od razu otworzyła pamiętnik.
Drogi Pamiętniku!
Dzisiejszy dzień był super! Mimo, że do końca nie znam chłopaków z One Direction świetnie się z nimi bawiłam. Oni dostarczyli mi czegoś, czego nie miałam odkąd zaczęłam studia – rozrywki. Oni sprawili, że zapomniałam o szarej rzeczywistości i po prostu żyłam! Bawiłam się! Są wspaniali! Każdy z nich jest wyjątkowy na swój sposób, ale Zayn… To dzięki niemu poznałam resztę. To on pocieszał mnie gdy siedziałam samotnie w parku. I to on próbował mnie dzisiaj pocałować… Wiem to głupie… Ale tak mi się wydawało…  Przybliżył usta do moich. Patrzył mi prosto w oczy, po chwili spojrzał na usta i… zadzwonił mój telefon. Może i dobrze… Inaczej pewnie spaliłabym się ze wstydu.
Po tym zajściu, gdy byliśmy już w kręgielni nie potrafiłam oderwać od niego oczu. Jest naprawdę bardzo przystojny i taki opiekuńczy… Dobra, muszę się ogarnąć, bo piszę jak jakaś zakochana nastolatka, a ja go wcale nie kocham. Później odwiózł mnie do domu…
Miło z jego strony. Domagał się buziaka… Dobra koniec o nim.
Dzisiaj w szkole było okropnie. Bałam się Alex. Postanowiłam, że nie będę chodzić w ciche i samotne miejsca sama. Jak już to tak gdzie jest dużo ludzi. Tak po prostu, dla bezpieczeństwa. Z nią nie ma żartów…
Dobra, to wszystko co chciałam napisać. Muszę się wziąć za naukę.
Pomimo, że chciała oderwać myśli od świata i po prostu się uczyć nie potrafiła. Ciągle wracała wspomnieniami do dzisiejszego dnia. Do spojrzenia Zayna, gdy prawie ją pocałował, do jego uśmiechniętej twarzy, do niego całego… Chciała, żeby był teraz przy niej. Nie wiedziała nawet dlaczego, chciała po prostu być blisko niego. To czyniło ją szczęśliwszą i tego najbardziej się bała. Bała się samej siebie i tego, jak Zayn na nią działa. Gdy go widziała momentalnie się uśmiechała. Wcześniej tak nie było. Dopiero po dzisiejszym dniu.
Kiedy nauczyła się wszystkiego, czego dzisiaj zaplanowała położyła się na łóżko. Wreszcie mogła odpocząć i w spokoju zmierzyć się ze swoimi myślami. Nie trwało to długo, gdyż po kilkunastu minutach zasnęła.
Rano obudziło ją szczekanie psa sąsiada. Zwierzak zawsze wydzierał się na wszystko co się ruszało, a nawet na to co trwało w bezruchu.
Niechętnie podniosła się z  łóżka. Chciała sprawdzić godzinę, ale gdy wzięła telefon do ręki zauważyła 3 nowe wiadomości.
Od: Zayn
Masz jutro czas? Tęsknię :)
Gdy Becky to przeczytała od razu zrobiło jej się cieplej na sercu. Otworzyła kolejną wiadomość
Od: Zayn
Śpisz już? Dlaczego nie odpisujesz ;(
Ostatnia wiadomość również była od niego.
Od: Zayn
Obraziłaś się na mnie?
Dziewczyna bez zastanowienia odpisała, że nie, ale po prostu spała, co nie jest dziwne, bo pisał do niej o 2:00 w nocy.
Następnym co zrobiła, było wykonanie wszystkich porannych czynności. Gdy była już gotowa do wyjścia sprawdziła czy chłopak odpisał. Na ekranie wyświetliło się „Brak nowych wiadomości”. Westchnęła i wyszła z domu.
Droga zajęła jej tyle co zawsze. Z wyraźną niechęcią przekroczyła próg uczelni.
Tam od razu powitała ją Carly:
- Hej, hej, hej!
- Cześć – odpowiedziała Becky z mniejszym entuzjazmem niż jej przyjaciółka.
- Co tam? – zapytała.
- Nic nowego, po staremu, a u ciebie?
- Też… - odpowiedziała, po czym zapadła cisza. Carly bawiła się sznurkami od bluzy, którą miała na sobie, widocznie nad czymś się zastanawiając.
- Becky… - zaczęła po chwili.
- Hm?
- Mam pytanie, ale nie wiem jak to powiedzieć.
- Jakie? Powiedz po prostu.
- Ale… - dziewczyna dalej bawiła się bluzą.
- Co cię gryzie?
- Co cię z nim łączy? – powiedziała prosto z mostu patrząc w oczy Becky. – Ale powiedz szczerze…

-Parę Słów-
Przepraszam, że tak długo, ale mam teraz masę nauki i nie za bardzo mam czas pisać ;c
I oczywiście zapraszam do komentowania :)
Każdy komentarz bardzo dużo dla mnie znaczy, to one dają mi poczucie, że naprawdę czytacie co piszę. Za każdą opinię bardzo dziękuję <3
I kocham was za te 800 wyświetleń :)
Dziękuję ; *

środa, 6 lutego 2013

Rozdział 3


Na wszystkich wykładach Becky zastanawiała się jak szybko i bezpiecznie dotrzeć do domu. Wiedziała, że nie może liczyć na żadną pomoc ze strony rówieśników. Wszyscy bali się Alex, woleli się jej przypodobać i być tacy jak ona niż sprzeciwić się jej. Becky była chyba jedyną osobą, która nie chciała się jej podlizać. Ma to swoje dobre strony, żyła własnym życiem, a nie życiem Alex, ale były też złe – nie mogła czuć się bezpieczna. Gdyby chociaż miała jednego sprzymierzeńca. Ale nie. Wszyscy przeciwko. Nawet Carly wolała nie podpaść Alex i być częściowo po jej stronie.
Jaki ten świat jest niesprawiedliwy – pomyślała Becky, gdy szła z powrotem do domu.
Poszła dłuższą drogą, ale za to więcej zaludnioną. W ten sposób mogła czuć się bezpieczniej. Gdyby wróg zaatakował miałaby świadków. Nagle do uszów dziewczyny dobiegły głośne, przeraźliwe piski. Studentka rozejrzała się i zauważyła dość sporą grupkę dziewczyn w przedziale wiekowym 11-16. Wszystkie skakały i piszczały. Po chwili zbiegli się także paparazzi. Becky postanowiła sprawdzić co się dzieje więc podeszła do nich. Z ledwością przecisnęła się między nimi, chociaż była większa i starsza. Gdy stała między oszalałymi dziewczynami kątem oka zobaczyła… Zayna. Później dostrzegła także resztę zespołu.
I nagle wszystko stało się jasne – pomyślała.
Chciała się wydostać, więc się odwróciła i niczym lodołamacz rozpychała się łokciami. Jeszcze raz odwróciła głowę i spojrzała na Zayna. Najwidoczniej on również ją zauważył, gdyż krzyknął jej imię. Dziewczyna szybko chciała stąd pójść więc kontynuowała ewakuację.
Jakim cudem on mnie zauważył? – myślała, ale gdy spojrzała na fanki olśniło ją, że jest od nich wyższa co najmniej o głowę. Gdy wydostała się z tłumu ostatni raz spojrzała na chłopaka. Szedł w jej stronę krzycząc „Becky!”, ale został powstrzymany przez ochroniarza dla jego bezpieczeństwa. Ochrona z ledwością dawała sobie radę z tymi dziewczynami. Taka cena sławy.
Gdy usłyszała ostatnie „Becky, zaczekaj! Nie idź!” odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę domu. Ciągle zastanawiała się po co właściwie tam poszła i po co Zayn ją wołał. Dziwne, że w ogóle pamiętał jej imię. Taka zamyślona szła wiecznie zaludnionymi ulicami. Zapomniała nawet o Alex. Z przemyśleń wyrwał ją Zayn, który niespodziewanie złapał ją za ramiona.
- Gdzie uciekasz? – dziewczyna usłyszała męski głos.
- Zayn? Co ty tutaj robisz?
- Próbuję cię zatrzymać, ale nie za bardzo mi wychodzi – odpowiedział z uśmiechem.
- Ale po co? – Becky zadała kolejne pytanie wciąż zdziwiona.
- Chciałem wiedzieć… Już lepiej? Gdy cię ostatni raz widziałem nie było super…
- Widziałeś mnie tylko raz, Zayn – odparła. – I po co w ogóle się mną martwisz? Masz swoje życie, przyjaciół, fanów…
- Martwię się, bo cię polubiłem! – krzyknął znienacka.
- Jak my się nawet nie znamy!
Becky nic więcej nie zdążyła powiedzieć. Nagle przybiegła grupa paparazzi. Zayn zaklął cicho pod nosem.
- Szybko, chodź! – mówiąc to złapał roztrzęsioną dziewczynę za rękę i pociągnął za sobą.
- Co ty robisz?!
- Ratuje cię! Oni zniszczą ci życie! Nie dadzą spokoju! Mnie to spotkało i nie chcę, żeby ciebie również!
Becky biegła najszybciej jak potrafiła, ale i tak nie mogła utrzymać tempa Zayna. Po kilku minutach nie mogła już zrobić ani kroku. Zayn nie wiedząc co robić wziął ją na ręce i biegł dalej.  Po chwili znaleźli się w parku. Usiedli na tej samej ławce, gdzie się poznali.
- Dzięki… - wypaliła Becky znienacka.
- Nie ma za co – mówił i sapał jednocześnie Zayn.
- Nie musiałeś robić tego dla mnie.
- Ale chciałem. Naprawdę wydajesz się być miła i w ogóle… Chyba jako jedyna nie piszczysz na mój widok.
- Staram się, to trudne zwłaszcza, że właśnie gadam z Zaynem Malikiem! – zaśmiała się Becky.
- A tak w ogóle to dlaczego wtedy byłaś taka smutna?
- Długa historia.
- Mamy czas – uśmiechnął się i usiadł wygodniej.
- Może kiedyś ci ją opowiem, ale muszę chyba iść…
- Kiedyś? To znaczy, że się jeszcze spotkamy? – zapytał z nadzieją w głosie.
- Nie wiem, a co? Chciałbyś?
- Oczywiście!
- Dlaczego ci tak na tym zależy? – Becky spojrzała na niego tajemniczo.
- Mówiłem już – uśmiechnął się. – Polubiłem cię.
- Dobrze, skoro Zayn Malik sobie życzy, to niech będzie – dziewczyna ciągle się śmiała.
- Nie jestem taką gwiazdką jak ci się wydaje – udał obrażonego.
- Obraziłam Zayna Malika… Przepraszam! Nawet nie wiesz jak mi przykro – Becky spuściła głowę udając zmartwioną.
- Dobra, dobra. Koniec – uśmiechnął się.
- Będziemy tu tak siedzieć czy gdzieś pójdziemy?
- Hm… Może do ciebie?
- Nie wiem czy chciałbyś znaleźć się w moim domu… - dziewczyna odwróciła głowę, by nie spotkać jego spojrzenia.
- Dlaczego?
- Myślę, że nie chciałbyś poznać moich rodziców… - zaczęła. – Są tacy nad opiekuńczy. Kocham ich, ale potrafią doprowadzić człowieka do płaczu…
Po policzku Becky spłynęła pojedyncza łza.
- Ale nie płacz! – Zayn wytarł łzę i przytulił ją.
Becky delikatnie go odepchnęła.
- Przepraszam – powiedział cicho.
Wtedy zapadła cisza, którą po kilku minutach przerwał Zayn:
- To może pójdziemy do mnie?
Becky od razu się rozpromieniła i pokiwała głową na „tak”.
- Więc chodźmy – uśmiechnął się.
Szli dość spory kawałek przez park. Nigdzie im się nie spieszyło. Mogliby tak spacerować cały czas, gdyby nie paparazzi, którzy dopadliby ich prędzej czy później. Na razie mieli spokój. W końcu doszli do parkingu. Stało tam niewiele aut. Zayn wypatrzył wzrokiem swój czarny wóz. Becky zatkało na jego widok, co najwyraźniej zauważył mulat, bo zaśmiał się pod nosem.
Chłopak otworzył drzwi od strony pasażera, gdy dziewczyna weszła do środka zamknął za nią i poszedł na swoje miejsce.
Jechali w ciszy kilka minut. Dało się zauważyć, że Zayn co chwilę spoglądał na towarzyszkę, lecz ona tego nie widziała. Patrzyła w okno i rozmyślała.
Znaleźli się w okolicy, której dziewczyna nie znała. Była tu pierwszy raz. Nagle jej oczom ukazała się przepiękna willa. Brama przed nimi otworzyła się. Zayn ostrożnie wjechał do garażu. Becky podziwiała miejsce, gdzie się znaleźli. Był to ogromny i biały dom. Miał mnóstwo wielkich okien przez które było widać część pomieszczeń. Na około rósł piękny ogród. Był bardzo zadbany. Rosło w nim pełno kwiatów. W powietrzu unosiła się ich woń.
Cały ogród był ogrodzony żywopłotem. Na środku widniał ogromny basen. Becky stała i przyglądała się temu wszystkiemu z otwartą buzią.
- Co się stało? – zapytał ze śmiechem Zayn.
- Ty… tutaj… mieszkasz?! – zapytała nie potrafiąc ukryć zaskoczenia.
- Tak, a co?
- Nic… Tylko to wygląda lepiej niż pięciogwiazdkowy hotel!
Chłopak złapał za rękę Becky i pociągnął ją w stronę wejścia do domu. W środku dom był tak samo wyposażony jak na zewnątrz. Pierwszy pokój był urządzony w kolorze czerwieni. Stała tam wielka szafa na kurtki i buty. Z boku stały dwa czarne fotele z czerwonymi narzutkami i tego samego koloru poduszkami. Obok nich stał drewniany wieszak. Było to małe pomieszczenie, ale pięknie urządzone. Kolory wspaniale ze sobą grały.
Następnym pokojem był salon. Przeważały w nim jasne kolory. Na kanapie, która stała na środku pokoju siedziała reszta zespołu. Niall miał w ręku gitarę i coś brzdąkał. Liam zapisywał na kartce akordy, które blondyn wykonywał. Harry i Louis siedzieli obok siebie i zawzięcie o czymś rozmawiali co chwilę się śmiejąc. Nikt nie zauważył, że Zayn i Becky weszli do pokoju. Po chwili Zayn znacząco chrząknął. Nagle zrobiła się cisza. Wszyscy przerwali swoje zajęcia i wpatrywali się w dziewczynę stojącą obok mulata.
- Kto to? – zapytał ciekawski Louis.
Zayn ciągle trzymając Becky za rękę, co ją trochę zawstydziło podszedł do nich.
- To jest Becky, ta dziewczyna o której wam mówiłem.
- Aaaa! To ta co ma ładne oczy i słodko wygląda jak płacze? – zapytał Liam.
- Tak… - powiedział cicho Zayn i lekko się zawstydził.
Becky spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
- Naprawdę tak myślisz?
Zayn pokiwał głową, co miało oznaczać „tak”.
- Dobra, a to jest Louis, Harry, Liam i Niall – mówił pokazując na każdego gdy wymieniał ich imiona.
- Chyba nie musisz jej nas przedstawiać? Pewnie wie jak się nazywamy.
- Nie wie – kąciki mulata uniosły się ku górze.
- Naprawdę?! – zapytał z niedowierzaniem Harry.
- Naprawdę – odpowiedziała mu Becky.
- Mówiłem! – uśmiechnął się triumfalnie Zayn. – A tak w ogóle to co tam robicie?
- Piszemy piosenkę – powiedział dumnie Niall.
- O?
- O miłości.
Zayn i Becky usiedli obok reszty zespołu na kanapie ledwo się mieszcząc.
- Co robimy? – zapytał Harry widocznie się nudząc.
- Niech zdecyduje nasz gość – uśmiechnął się do Becky Liam.
- Nie… Lepiej nie… - powiedziała zakłopotana dziewczyna. Zawsze czuła się nieswojo wśród dopiero poznanych ludzi. Musiała ich dobrze poznać, żeby móc normalnie rozmawiać.
- To może my pójdziemy do mnie… - oznajmił Zayn puszczając oczko Becky.
- Dobra… - odpowiedziała.
Zayn poprowadził ją na piętro, gdzie na końcu długiego korytarza znajdował się jego pokój.
Becky wciąż czuła się dziwnie nieswojo mimo, że chłopcy, a w szczególności Zayn starali się, by czuła się jak najlepiej. Pokój Zayna był w przeciwieństwie do innych pomieszczeń zwykłym pokojem. Chłopak pokazał Becky, żeby usiadła po czym usiadł obok niej.
Patrzył się jej prosto w oczy. Położył jedną rękę na jej udzie.
- Mówił ci ktoś już, że masz piękne oczy? – zapytał ze swoim cudownym akcentem.
Becky cicho się zaśmiała. Nie często słyszała takie komplementy, a szczególnie od takiego chłopaka jak Zayn.
Mulat przybliżył twarz do jej twarzy. Spojrzał na jej usta i przygryzł wargę. Zrobiło się trochę dziwnie. Nastrój przerwał dźwięk komórki dziewczyny.

-Parę słów-
Przepraszam, że tak długo niczego nie dodawałam, ale najpierw byłam u babci, gdzie miałam ograniczony dostęp do netu, a potem miałam wielkiego dołka i nie potrafiłam nic napisać : //
W końcu dzisiaj wzięłam się w garść i wena sama przyszła :)
Zapraszam do komentowania ^^ 

wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział 2


Becky przez pewien czas przyglądała się chłopakowi z zaciekawieniem. Miał czarne włosy, które opadały mu na czoło. Ubrany był w dżinsy, biały T-Shirt oraz niebieską bejsbolówkę. Na nogach miał buty firmy Nike. Był bardzo przystojny, a ciemniejsza karnacja dodawała mu uroku. Ciągle wydawało jej się, że go zna, ale tak naprawdę widziała go pierwszy raz w życiu. Po chwili zastanowienia odpowiedziała:
-Nie… Dzięki, nic mi nie jest.
Ponownie schowała twarz w dłoniach. Myślała, że to wystarczy, lecz chłopak nie dał za wygraną:
- No przecież widzę, że coś jest nie tak. Nie bój się, mi możesz powiedzieć.
- Przecież cię nawet nie znam…
Chłopaka najwyraźniej to zdziwiło.
- Nie znasz mnie? – pytał niedowierzając.
- Nie. Niby skąd miałabym cię znać?
- Jestem Zayn. Zayn Malik. Naprawdę nic ci to nie mówi?
- Kojarzę… Ale nie mam pojęcia skąd… W ogóle bardzo mi kogoś przypominasz. Znowu nie wiem kogo.
Zayn się roześmiał.
- Co w tym takiego zabawnego?
- Nie, nie, nic – mówił, ale dalej się śmiał.
- Dobra, skoro tak cię śmieszę, może już pójdę – powiedziała Becky i wstała z ławki.
Gdy się odwróciła mulat złapał ją za rękę.
- Nie idź! Przepraszam, ale zostań. Nie z ciebie się śmiałem.
- To z czego?
- Bo tyle dziewczyn szaleje na mój widok. Razem z One Direction wyprzedajemy prawie każdy koncert, a ty nie wiesz kim jestem – powiedział tłumiąc śmiech.
- Czekaj, czekaj, One Direction?! – Becky zapytała zdziwiona. – CI One Direction?
- Czyli jednak nas znasz! Punkty dla ciebie – zaśmiał się ponownie.
- Tak słyszałam tylko… Mam młodsze sąsiadki, które was wielbią, ale dla mnie jesteście jak zwykli ludzie. Raczej nie szaleję na wasz widok jak inne dziewczyny.
Zapadła cisza. Każdy myślał tylko o tym, żeby ta druga osoba się odezwała. Znowu zawiał zimny wiatr. Becky zaczęła drżeć, co najwidoczniej zauważył Zayn.
- Chcesz bluzę? – zapytał i nie czekając na odpowiedź założył ją dziewczynie.
- Dzięki… - po tym słowie znowu zrobiło się cicho. Dopiero po kilku minutach Becky się odezwała:
- W zasadzie powinnam już iść… Mama pewnie na mnie czeka…
- Czekaj chwilę. Bo ty wiesz już jak się nazywam, a ja ciągle nie znam twojego imienia…
- Po co ci ono? Pewnie i tak się nigdy nie zobaczymy. Ty jesteś sławną osobistością, a ja tylko zwykłą studentką.
- Kto wie? Wbrew pozorom świat jest mały – powiedział i wzruszył ramionami.
- Becky… - odpowiedziała na wcześniejsze pytanie i oddaliła się od wciąż siedzącego chłopaka.
Droga do domu zajęła jej 5 minut. Wciąż rozglądała się czy nie czeka na nią gdzieś Alex. Na szczęście nie zauważyła niczego podejrzanego. Gdy przekroczyła próg domu odetchnęła z ulgą. Niestety ulga nie trwała długo. Z kuchni wyszła jej mama:
- Gdzie ty byłaś? Martwiliśmy się z ojcem o ciebie! Zaraz… Co ty masz na kolanie? Co ci się stało? Powiedz! Już!
- Jak dasz mi dojść do słowa to ci wytłumaczę…
- Dobrze, słucham.
- Więc tak. Alex ze swoją bandą mnie goniły. Nie wiem co chciały mi zrobić, ale sądząc po ich tonie mówienia nie było to nic dobrego…
- Pan Lore dzwonił i mówił, że pisałaś w pamiętniku coś o niej…
- Zaraz, zaraz… Od kiedy nauczyciele dzwonią do rodziców studentów?! Co?
- Yy… - pani Carter widocznie była zakłopotana.
- Czy ty powiedziałaś nauczycielom, żeby mnie pilnowali jak w przedszkolu?! – teraz Becky po prostu wybuchła.
- Nie… Wcale nie… Po prostu znam się z panem Lore i powiedział mi, gdy rozmawialiśmy – skłamała mama Becky.
- Już widzę jaka jest prawda! Mamo! Mam 19 lat! Nie 9! 19! – krzyknęła Becky.
- Nie podnoś na mnie głosu! Mieszkasz pod moim dachem i to ja ustalam zasady!
- Ale w moim życiu decyduję ja… - odpowiedziała ciszej i poszła na górę do swojego pokoju.
Gdy weszła do pomieszczenia, rzuciła plecak gdzieś w kąt. Usiadła na łóżku po turecku i ukryła twarz w dłoniach. Tak strasznie było jej teraz smutno, a nie miała się nawet komu wyżalić…
Spojrzała przez palce na plecak. Zsunęła się z łóżka i podeszła do kąta w którym leżała torba. Wyciągnęła z niej swój pamiętnik i wróciła na łóżko.
Drogi Pamiętniku!
Zaraz nie wytrzymam… Rodzice ciągle mnie kontrolują. Nie mam nawet odrobiny prywatności! Mama kontroluje mnie nawet w szkole! Zadzwoniła do nauczycieli, by na bieżąco informowali ją o tym, co robię w szkole i jak się zachowuję. Mam już 19 lat. Nie potrzebuję opieki rodziców. No dobra… Może potrzebuję, bo sama się nie utrzymam, ale bez przesady. Żeby traktować mnie jak dziecko? Porażka…
W dodatku znowu Alex mnie dzisiaj straszyła… Przez nią mam ranę na kolanie…
Becky odłożyła na chwilę pamiętnik. Popatrzyła się na swoją ranę o której w ogóle zapomniała. Krew trochę zaschła więc nie bolało już tak bardzo. Dziewczyna poszła do łazienki. Ściągnęła spodnie. Trochę bolało, gdy odrywała spodnie z kolana. Przykleiły się krwią.
- To się chyba już nie spierze… - powiedziała do siebie, ale wyciągnęła miskę i zamoczyła spodnie do zimnej wody.
Następnie usiadła na wannie i delikatnie zmyła krew z kolana. Trochę szczypało. Gdy skończyła podeszła do umywalki i zmyła makijaż, który się rozmył pod wpływem łez.
Później poszła do swojego pokoju, gdzie wygrzebała z szafy szare spodnie z dresu i założyła na siebie. Wróciła do pisania pamiętnika.
Uciekłam wtedy do starego parku. Siedziałam i nie wiedziałam co zrobić… Bałam się ich. One są niebezpieczne. Gdyby nie to, że ojcem Alex jest dyrektor i to, że gdybym na nie doniosła byłoby jeszcze gorzej już dawno zgłosiłabym to na policję. Przecież one mi groziły!
Dobrze… Teraz trochę milsza część. Poznałam dzisiaj kogoś, kogo chciałoby poznać miliony dziewcząt. Tym kimś jest Zayn Malik. Jeden z pięciu członków One Direction. Myślał, że wpadnę mu w ramiona i zacznę się drzeć na jego widok. Był zaskoczony, że nie wiedziałam kim jest. Od początku skądś go znałam, ale nie wiedziałam skąd. Nie wiedziałam gdzie go wsadzić. W końcu sam mi powiedział, że jest z One Direction. Był bardzo miły dla mnie… Pewnie już nigdy się nie spotkamy, on wróci do swojego bogatego świata, a ja mojego szarego. Jego będą wielbić miliony, a mnie… zero… Tak będzie lepiej. Po co mam mu zawracać głowę moimi problemami? Pewnie zapytał, czy nic mi nie jest z grzeczności albo z litości. Kto by się nie zlitował widząc wieczorem w parku smutną, płaczącą dziewczynę.
Becky dopiero teraz spostrzegła, że dalej ma na sobie jego bluzę. Zdjęła ją, bo w pokoju zrobiło się ciepło. Trzymała bejsbolówkę chwilę w dłoniach. Bardzo ładnie pachniała. Męskimi perfumami. Becky zawsze lubiła takie zapachy. Dziewczyńskie były dla niej zbyt słodkie. Te były w sam raz.
Dziewczyna położyła się na łóżku i nawet nie wiedziała kiedy zasnęła.
Rano obudziła się pod kołdrą. Pewnie mama musiała ją odwiedzić w nocy. Bała się, że jej córka zmarznie. Becky leniwie wstała z łóżka. Rozejrzała się po pokoju jakby widziała go po raz pierwszy. Spojrzała na bluzę na której spała i przypomniał jej się wczorajszy wieczór. Na samą myśl o nim kolano dało się we znaki. Dziewczyna z ledwością podniosła się z łóżka. Wzięła do ręki telefon i spojrzała na godzinę.
Dopiero 5:00, a mi się nie chce spać - pomyślała.
Położyła się jednak jeszcze i przytulając bluzę zdrzemnęła się. Kilkadziesiąt minut później obudziły ją promienie słońca wpadające do pokoju przez okno. Becky otworzyła oczy i przeciągnęła się. Jeszcze było sporo czasu do zajęć, więc usiadła przy biurku i włączyła laptopa. Najpierw zalogowała się na facebooka, później na twittera, a następnie na pocztę. Większość wiadomości była z portali społecznościowych. Najwięcej z facebooka. Większość brzmiała tak samo.  Wszystkie od razu powędrowały do kosza. Więcej e-maili nie było. Nagle wyświetliła się reklama na całą stronę. Jedna z tych najbardziej wkurzających, których nie da się wyłączyć, więc kliknęła w nią. Reklama przeniosła ją na jakiś portal z plotkami o gwiazdach. Becky nigdy nie czytała tego. Uważała, że tam nie ma ani jednej prawdziwej informacji, a nawet gdyby była to i tak pewnie byłaby ubarwiona. Takie strony to był atak na prywatność sławnych osób, które też miały prawo mieć sekrety i tajemnice. Dziewczyna już miała wyłączyć stronę, ale jej uwagę przykuł nagłówek „Zayn Malik ma nową miłość? Zdjęcia!”. Szybko kliknęła w to i nie mogła uwierzyć własnym oczom. Zdjęcia były z wczoraj. Przedstawiały Zayna i… ją! Musieli być śledzeni przez paparazzi. Ale jaką miłość? Przecież się nawet dokładnie nie znają. Dlatego nie czytała tych stron. Wystarczy, że pogadasz z kimś pięć minut, a już biorą was za parę. Na szczęście zdjęcia nie były wyraźne.  Miała nadzieję, że nikt nie pozna że to ona. Przyglądała się dalej zdjęciom. Jedno przedstawiało Zayna trzymającego ją za rękę, gdy chciała pójść. Na drugim siedzieli zwyczajnie na ławce. Na trzecim było widać ją w bluzie chłopaka.
Becky zamknęła laptopa. Lekko zdenerwowana poszła do łazienki, gdyż było już późno. Tam jak zwykle rozczesała włosy i zrobiła makijaż. Spojrzała na miskę w której leżały spodnie. Na szczęście krew się sprała. Wyciągnęła je i powiesiła na grzejniku. Później poszła do swojego pokoju. Wyciągnęła z szafy ciemne dżinsy, białą bluzkę i czerwoną koszulę. Założyła to na siebie i zeszła na dół. Rodziców już nie było. Wyciągnęła z szafki płatki i z lodówki mleko.
Nawet nie podgrzewając go wlała do miski i wsypała czekoladowe kuleczki.
Zjadła szybko przygotowany posiłek, wzięła torbę i wyszła z domu. Pospiesznie szła na uczelnię, nawet się nie rozglądając. Nie chciała spotkać po drodze Alex. Gdy weszła do budynku od razu się uspokoiła.

-Parę słów-
Jak zwykle zachęcam was do komentowania :)
Bo komentuje tylko jedna osoba na 100 wyświetleń ;p
300 wyświetleń 3 komentarze ^^
Naprawdę chciałabym znać waszą opinię :)
Dziękuję, że czytacie ;]

niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 1


- Rebecco! Obudź się! Jest pierwsza w nocy! – Becky usłyszała głos matki i szybko podniosła głowę z biurka.
- Musiałam zasnąć odrabiając zadania – wymamrotała.
- Od spania jest łóżko, a nie biurko. Lepiej idź się połóż. Mam nadzieję, że skończyłaś.
- Tak… - skłamała Becky, gdy spojrzała na zeszyt na którym spała.
- To dobrze, a więc przebierz się w piżamę i dobranoc – powiedziała mama i wyszła.
- Dobranoc mamo… - odpowiedziała Becky i ziewnęła.
Czeka mnie długa noc, bo muszę rozwiązywać jakieś dodatkowe zadania. Do tego jeszcze muszę się uczyć - pomyślała.
Rano z ledwością wstała z łóżka. Od razu spojrzała w lustro. Wyglądała jak zombie. Każdy z jej czarnych włosów odstawał w inną stronę. Makijaż, który miała wczoraj i którego zapomniała zmyć rozmazał jej się na całej twarzy. Oczy miała lekko podkrążone. Stała tak przez parę minut wpatrując się w swoje odbicie. W końcu doszła do wniosku, że trzeba się ogarnąć. Pierwszym co zrobiła było oczywiście zmycie wczorajszego makijażu, następnie wzięła na orzeźwienie zimny prysznic. Później dokładnie rozczesała swoje włosy i zrobiła koka.
Od razu lepiej – pomyślała, po czym udała się do swojego pokoju.
Tam usiadła przed toaletką i zrobiła delikatny makijaż. Najpierw podkład, później tusz do rzęs, a na koniec delikatnie pomalowała usta błyszczykiem.
Kolejnym krokiem było wybranie ubrań. Otworzyła więc swoją całkiem dużych rozmiarów szafę. Mimo, że szafa była obszerna, nie znajdowało się tam dużo ciuchów, a te co były to zwykłe ubrania, które można ubrać do szkoły. Nie było tam żadnych wyszukanych części garderoby. Z wyjątkiem jednej czy dwóch bluzek, pary spodni i kilku par obuwia.
Po chwili wahania wybrała jeden zestaw.Szybko zdjęła piżamę i założyła go na siebie. Spojrzała na zegarek. Była 7:24. Lekcje zaczynały się o 8:00. Szybko zeszła na dół. Tam jej rodzice kończyli śniadanie i powoli zbierali się do pracy.
- Dzień dobry – przywitała się Becky.
- Dzień dobry – odpowiedzieli równo jej rodzice.
Nastała krępująca cisza. Becky usiadła przy stole i wzięła kanapkę z serem, sałatą i pomidorem. Powoli nie spiesząc się przeżuwała każdy kęs. Po chwili jej rodzice wyszli do pracy. Oboje pracowali w jednym szpitalu. Tam się właśnie poznali dwadzieścia lat temu. Są tam bardzo szanowani i twierdzą, że gdy ich córka dołączy do personelu również będzie cieszyła się szacunkiem.
Becky ciągle wolno przygryzała kanapkę. Nie była w ogóle głodna. Wzięła pilot ze stołu i włączyła telewizję na jakimś kanale muzycznym. Akurat kończyła się poprzednia piosenka i zaczynała nowa. Na ekranie wyświetlił się wykonawca i tytuł, który brzmiał „One Direction – Kiss You”.
-Ahhh, to oni…Za nimi szaleją dziewczyny, chociaż tak naprawdę ich nie znają – powiedziała do siebie Becky.
Jej młodsze sąsiadki tak bardzo ich wielbiły. Jedna miała 10, a druga 12 lat. Nazywały się Lucy i Diana. Ich rodzice przyjaźnili się z rodzicami Becky. Gdy dziewczyna miała 15 lat zajmowała się często mającymi wtedy 6 i 8 lat sąsiadkami. Czasami je widywała, gdy szła do szkoły. Zamieniła z nimi kilka zdań, ale to wszystko, bo na jakie tematy 19-letnia studentka mogłaby rozmawiać z dziewczynkami z podstawówki? Becky przysłuchała się piosence. Nie za bardzo wpadła jej w ucho. Szczerze mówiąc, nie wiedziała za co są tacy uwielbiani
Śpiewają dobrze, mają czyste głosy i w ogóle, ale tu nie ma nic specjalnego - pomyślała.
Chwilę później wyłączyła telewizor. Musiała już iść na uczelnię, chociaż tak bardzo chciała zostać w domu. Dokończyła już szybko swoją kanapkę, wzięła plecak i wyszła z domu.
Dojście do szkoły zajmowało jej jakieś 15 minut. Gdy stanęła przed ogromnym gmachem szkoły od razu straciła chęć do życia, ale co poradzić. To w końcu studia. Becky westchnęła i weszła do budynku.
Następnie udała się pod salę do angielskiego. Jak zwykle duża grupa studentów zajęła wszystkie ławki wokół sali. Spychali się nawzajem przy okazji śmiejąc się.
Chciałabym być taka jak oni… Po prostu cieszyć się życiem, a nie siedzieć z nosem w książkach - pomyślała i usiadła na ziemię.
Wyciągnęła z plecaka swój pamiętnik. Był to zwykły zeszyt w twardej okładce z flagą UK.
Drogi Pamiętniku!
Siedzę przed salą do angielskiego. Przyszłam trochę za wcześnie. Droga zajęła mi około siedmiu minut. Teraz się nudzę. Carly jeszcze nie ma. Ostatnio skarżyła mi się na problemy zdrowotne. Być może nie będzie jej w ogóle. Wtedy przez wszystkie przerwy będę siedzieć cicho w kąciku. Bo z kim miałabym rozmawiać? Poza Carly nie mam przyjaciół. Tylko ona mnie rozumie. Chociaż mam kilku… Ale to są dzieci znajomych rodziców. Oni są całkiem sztywni. Nie można powiedzieć o nich nic złego, ale są zbyt dziecinni, a są w moim wieku. Bardzo liczą się ze zdaniem rodziców. Choćby kazali im skoczyć do studni, oni by to zrobili. Wiem, że sama jestem podobna, ale po prostu nie mam pieniędzy na studia. Muszę się ich słuchać. Przynajmniej w domu. Czasami zazdroszczę Carly. U niej jest zupełnie na odwrót niż u mnie. To jej rodzice podporządkowują się jej. „Wszystko dla Carly” mówiąc krótko. Ona chciała być lekarzem. Mówiła, że gdy była mała bardzo ją to wszystko fascynowało, a gdy sama miała mieć operację, cieszyła się, że będzie mogła zobaczyć jak to działa. Ona przynajmniej spełnia swoje marzenia. Mi ciągle w głowie taniec. Kiedyś zapytałam się taty czy mogłabym chociaż wstąpić do jakiegoś zespołu.
Jego odpowiedź była jednoznaczna „nie”.
Ciekawa  jestem, co oni widzą złego w show-biznesie. Przecież może akurat byłabym w tym dobra i zgarnęłabym większą sumę pieniędzy niż na medycynie.
Oj, dzwonek. Muszę już iść.
Wśród studentów zrobiło się tłoczno. Wszyscy weszli do sali. Po chwili zjawił się także wykładowca. Zaczął coś tłumaczyć i gadać. Tylko kilka osób robiło notatki. Wśród nich była oczywiście Becky. Wykład był strasznie długi i nudny. Minuty dłużyły się w nieskończoność. Szczególnie dlatego, że temat, który był analizowany Becky miała już dawno w małym paluszku.
Wyciągnęła z plecaka pamiętnik i kontynuowała pisanie sprzed dzwonka.
Tak więc, jestem znowu. Jest wykład, na którym strasznie się nudzę. Nie wiem po co nam to w ogóle, przecież ten przedmiot nie był związany nawet z moim przyszłym zawodem. A po angielsku potrafię mówić od dawna, w końcu to mój rodzony język. Porażka…
Coś dziwnie się na mnie patrzy kilka osób. Wśród nich ta idiotka Alexandra. Nienawidzę jej odkąd ją poznałam. Dręczy mnie na każdym kroku…
- Panno Carter, czy pani nie przeszkadzam? – rozległ się głos nauczyciela po sali.
Becky słysząc swoje nazwisko od razu oderwała się od pamiętnika.
- N-n-nie… - odpowiedziała speszona. – Robię tylko notatki.
- Tak? To ciekawe, bo mówiłaś na głos to co właśnie pisałaś i nie brzmiało to jak notatki.
Paru gości zaczęło chichotać.
- Mówiłam… Na głos?
- Tak i jeśli nie interesuje cię mój wykład możesz opuścić salę, a nie przeszkadzać innym.
- Przepraszam… - to jedyne co potrafiła wykrztusić.
Becky nie zdawała sobie sprawy z tego, że mówiła na głos to co pisała. Przypomniało jej się, że pisała o Alex… Spojrzała na nią ukradkiem. Nie miała zadowolonej miny. Wręcz przeciwnie… Buchała złością. Becky wystraszyła się. Wiedziała, że z Alex nie ma żartów.
Tym bardziej, że jej ojciec był dyrektorem tej szkoły. Tylko dzięki temu dostała się na uczelnię. Oceny zawsze miała niskie. Nie zmieniło się to na studiach. Gdyby nie stanowisko ojca Alexandry, Becky pomyślałaby, że specjalnie wybiera te same szkoły co ona, by ją dręczyć. Chociaż i tak to była niedorzeczność.
Reszta wykładu przebiegła nieźle. Becky starała się słuchać chociaż i tak ją to nie interesowało. W końcu zadzwonił upragniony dzwonek. Wszyscy rzucili się w kierunku drzwi. Becky poczekała, aż bydło wyjdzie, wtedy spokojnie opuściła klasę.
Reszta wykładów przeminęła normalnie. Na następnym pojawiła się Carly, więc nie było już tak nudno jak przed angielskim.
Powoli kończyła się ostatnia lekcja. Wszyscy byli już tak zmęczeni, że nie mieli już ochoty słuchać. Taki dzień jak wtorek potrafi być naprawdę wykańczający.
Becky z wielkim uśmiechem na twarzy wyszła z gmachu szkoły. Razem z Carly rozmawiały i śmiały się. W końcu każda poszła w swoją stronę.
Becky szła sama pustą uliczką. Powoli się ściemniało, a na ulicy nie była zapalona żadna latarnia. Dziewczyna miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Przyspieszyła kroku. Zza krzaków usłyszała szeleszczenie. Ciągle szła coraz szybciej. W końcu zaczęła biec. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu. Nagle potknęła się. Leżała na chodniku. Kolano strasznie ją piekło. Zauważyła na spodniach czerwoną plamę. Rana mocno krwawiła. Gdy dziewczyna próbowała się podnieść zauważyła, że zbliżają się do niej 3 osoby. Gdy były na tyle blisko rozpoznała je. Była to Alex ze swoimi przyjaciółkami.
- Kogo my tu mamy? Panna Carter? Nie uważała na lekcji? – odezwała się Alex, po czym się zaśmiała.
- Proszę… Dajcie mi spokój – wyjąkała Becky.
- A jak nie? – odezwał się jeden z klonów Alexandry.
Dziewczyna nie odpowiedziała.
- Nagle straciłaś głos? Obijemy ci tą buźkę, może będziesz bardziej rozmowna.
Becky nagle dostała przypływu siły i szybko wstała.
- Nie boję się was! – krzyknęła, po czym szybko uciekła
Dobra, może jednak się boję, myślała.
Wiedziała, że za to nie spotka je żadna kara. Dyrektor będzie je bronił. Będzie mówił „Alex? Ona nigdy by tego nie zrobiła. Przecież ona jest taka dobra, grzeczna! Nigdy nie było z nią problemów!”
Becky usłyszała za sobą śmiechy. Nie odwróciła się nawet, tylko biegła przed siebie. Niestety kolano utrudniało jej ucieczkę.
- Jeszcze cię dopadniemy, Carter! – krzyczała Alex.
Becky szybko skręciła w ścieżkę obok. Był to stary park. Przysiadła na ławeczce, która była już nieco połamana. Nagle zadzwonił telefon. Dziewczyna szybko go odebrała.
- Halo?
- Rebecco?! Gdzie ty jesteś?! Dawno już skończyłaś lekcje! Dlaczego nie ma cię w domu?! Dzwonił twój nauczyciel! Mówił, że nie uważałaś na lekcji. Gdyby tego było mało jeszcze przeszkadzałaś innym! Pewnie dlatego cię nie ma w domu!
- Mamo… Zaraz będę… Pogadamy w domu… - powiedziała Becky ściszonym głosem i się rozłączyła.
Zaraz potem łzy napłynęły jej do oczu. Zadrżała. Wiał chłodny wiatr. Robiło się coraz zimniej. Podciągnęła nogi do góry i schowała głowę w dłoniach. Nie wiedziała co robić.
Nagle poczuła czyjś dotyk na ramieniu.
- Nic ci się nie stało? – zapytał zatroskany chłopak.
Jego uroda oszołomiła Becky. Mulat wydawał jej się znajomy… Gdzieś go już widziała…

-Parę słów-
Mam nadzieję, że się wam spodoba :)
Piszcie swoje opinie w komentarzach. Chciałabym wiedzieć, czy ktoś to wgl czyta, bo jest 140 wyświetleń, a tylko 2 komentarze. I jeszcze przepraszam, jeśli coś nie byłoby tak jak na prawdziwych studiach, ale kompletnie nie mam pojęcia jak jest naprawdę. Więc przepraszam :)