Becky obudziła się w środku nocy.
Nie wiedziała nawet kiedy zasnęła. Przeciągnęła się na łóżku. Plecy strasznie
ją bolały. Twardy materac dawał się we znaki. Usiadła na łóżku. Rozglądnęła się
po pomieszczeniu. Vicky smacznie spała. Becky niestety nie umiała już spać.
Sięgnęła do torby po telefon. Brak nowych wiadomości. Po dłuższym zastanowieniu
wstała z łóżka. Wyszła z pokoju w poszukiwaniu łazienki. Szła wzdłuż korytarza
podpierając się o ścianę. Czuła się słabo, ale na tyle dobrze, by mogła jakoś
ocenić gdzie się znajduje lub jak daleko jeszcze do łazienki. Przypływ siły nie
trwał długo. Z każdym krokiem dziewczyna czuła się coraz słabiej. W końcu
stanęła głośno sapiąc. Oparła się o ścianę i zjechała na dół. Siedziała teraz
na ziemi. Cały świat wirował jej przed oczami. Trzymała się za głowę, która
zaczęła mocno boleć. Becky czuła się jak na karuzeli. Myślała, że zaraz
zwymiotuje.
- Becky? – usłyszała znajomy głos. – Becky co ty tutaj robisz? Powinnaś być w łóżku!
Dziewczyna z trudnością podniosła głowę i spojrzała w stronę z której wydobywał się głos. Nie pamiętała do kogo należał. Powoli zbliżała się do niej czarna sylwetka. Mimo, że jej oczy przyzwyczaiły się do ciemności nie potrafiła rozpoznać kto to był.
- Wszystko w porządku? – zapytał ten sam zatroskany głos.
Teraz wiedziała już do kogo należał.
- Zayn? – zapytała chcąc się upewnić.
- Tak… - mulat podszedł do niej i wziął ją na ręce. – Czemu tu sama siedzisz?
- Becky? – usłyszała znajomy głos. – Becky co ty tutaj robisz? Powinnaś być w łóżku!
Dziewczyna z trudnością podniosła głowę i spojrzała w stronę z której wydobywał się głos. Nie pamiętała do kogo należał. Powoli zbliżała się do niej czarna sylwetka. Mimo, że jej oczy przyzwyczaiły się do ciemności nie potrafiła rozpoznać kto to był.
- Wszystko w porządku? – zapytał ten sam zatroskany głos.
Teraz wiedziała już do kogo należał.
- Zayn? – zapytała chcąc się upewnić.
- Tak… - mulat podszedł do niej i wziął ją na ręce. – Czemu tu sama siedzisz?
- Musiałam do
łazienki, ale tak słabo mi strasznie.
- Łazienka jest przecież zaraz przy twoim pokoju.
- Naprawdę? Głowa mnie tak strasznie boli…
- Zaniosę cię tam, ale nie zemdlej mi w środku.
- Dobra. Postaram się – powiedziała i wymusiła uśmiech.
- Łazienka jest przecież zaraz przy twoim pokoju.
- Naprawdę? Głowa mnie tak strasznie boli…
- Zaniosę cię tam, ale nie zemdlej mi w środku.
- Dobra. Postaram się – powiedziała i wymusiła uśmiech.
*
Tak właściwie to
co tutaj robisz? – zapytała, gdy zaniósł ją do łóżka.
- Nic konkretnego… Pilnuję takiej mojej przyjaciółki, która łazi sobie w najlepsze po szpitalu, kiedy powinna spać – uśmiechnął się żartobliwie.
- Nie umiałam spać. I wciąż nie umiem – poskarżyła się. – Ten materac… Masakra. Chcę już być w domu…
- Też chciałbym, żebyś już wróciła. Tęsknię za uśmiechniętą tobą…
- Dalej jestem uśmiechniętą mną – powiedziała i uśmiechnęła się, żeby potwierdzić to, co właśnie powiedziała.
Zayn widocznie się nad czymś zastanowił, bo siedział cicho wpatrując się w jedno miejsce.
- Zayn? Chce ci się tu siedzieć ze mną o tej godzinie w szpitalu? – zapytała nieśmiało.
- Jasne. Becky, miałbym wyrzuty sumienia, gdybym cię tu zostawił. Przeze mnie tu jesteś więc też nie zostawię cię, żebyś się zanudziła na śmierć.
- Dziękuję, Zayn, ale powtarzam, że nie przez ciebie się tutaj znalazłam.
- Mów jak chcesz…
- Hej… - pociągnęła go za rękę.
Chłopak położył się obok niej obejmując ją.
- Ja cię nie winię, więc ty też się nie wiń.
- Ale twoi rodzice mnie winią…
- Oni nie wiedzą nawet jak to się stało! Wyciągają pochopne wnioski. Tacy już są.
Dziewczyna przytuliła się do niego. Oboje uśmiechnęli się w tym samym czasie.
- Od razu lepiej – szepnęła do niego Becky.
- Tak… Zdecydowanie – powiedział i przytulił ją jeszcze mocniej.
- Nic konkretnego… Pilnuję takiej mojej przyjaciółki, która łazi sobie w najlepsze po szpitalu, kiedy powinna spać – uśmiechnął się żartobliwie.
- Nie umiałam spać. I wciąż nie umiem – poskarżyła się. – Ten materac… Masakra. Chcę już być w domu…
- Też chciałbym, żebyś już wróciła. Tęsknię za uśmiechniętą tobą…
- Dalej jestem uśmiechniętą mną – powiedziała i uśmiechnęła się, żeby potwierdzić to, co właśnie powiedziała.
Zayn widocznie się nad czymś zastanowił, bo siedział cicho wpatrując się w jedno miejsce.
- Zayn? Chce ci się tu siedzieć ze mną o tej godzinie w szpitalu? – zapytała nieśmiało.
- Jasne. Becky, miałbym wyrzuty sumienia, gdybym cię tu zostawił. Przeze mnie tu jesteś więc też nie zostawię cię, żebyś się zanudziła na śmierć.
- Dziękuję, Zayn, ale powtarzam, że nie przez ciebie się tutaj znalazłam.
- Mów jak chcesz…
- Hej… - pociągnęła go za rękę.
Chłopak położył się obok niej obejmując ją.
- Ja cię nie winię, więc ty też się nie wiń.
- Ale twoi rodzice mnie winią…
- Oni nie wiedzą nawet jak to się stało! Wyciągają pochopne wnioski. Tacy już są.
Dziewczyna przytuliła się do niego. Oboje uśmiechnęli się w tym samym czasie.
- Od razu lepiej – szepnęła do niego Becky.
- Tak… Zdecydowanie – powiedział i przytulił ją jeszcze mocniej.
*
Rano pierwszy
obudził się Zayn. Spojrzał na Becky, leżącą w jego ramionach. Uśmiechnął się na
myśl, że była tutaj całą noc. Wypuścił ją z objęć i usiadł na łóżku. Strasznie
bolały go plecy. Becky miała rację co do szpitalnych materacy. Dziewczyna dalej
spała. Ślicznie wyglądała… Tak niewinnie… Po chwili zmarszczyła nos przez sen i
zaczęła szukać czegoś rękami. Zayna troszkę to rozbawiło. Chwilę później znowu
leżał obok niej. Dziewczyna po chwili otworzyła oczy.
- Z-Zayn? – zapytała nie do końca świadoma po czym przetarła oczy.
- Witam śpiochu – uśmiechnął się do niej i pocałował w czoło.
Dziewczyna zarumieniła się. Teraz sobie przypomniała dopiero co się działo w nocy. Jej cały spacer, to jak prawie zasłabła i jak Zayn niósł ją na rękach.
- Byłeś tutaj całą noc?
- Tak, ciągle przy tobie. Muszę przyznać, że miałaś rację co do tych materacy. Pełno sprężyn.
- I wolałeś być tutaj przy mnie niż w domu na wygodnym łóżku?
- Z-Zayn? – zapytała nie do końca świadoma po czym przetarła oczy.
- Witam śpiochu – uśmiechnął się do niej i pocałował w czoło.
Dziewczyna zarumieniła się. Teraz sobie przypomniała dopiero co się działo w nocy. Jej cały spacer, to jak prawie zasłabła i jak Zayn niósł ją na rękach.
- Byłeś tutaj całą noc?
- Tak, ciągle przy tobie. Muszę przyznać, że miałaś rację co do tych materacy. Pełno sprężyn.
- I wolałeś być tutaj przy mnie niż w domu na wygodnym łóżku?
- Oczywiście.
- Jesteś kochany, dziękuję – powiedziała i przytuliła się do niego.
Zayn nic nie powiedział. Cieszył się jej słowami. Zależało mu na niej i takie słowa były dla niego jak woda dla człowieka, który błądzi sam po pustyni.
Nagle do pokoju weszła pielęgniarka.
- Znowu tutaj panie Malik? – zapytała.
- Tak… Całą noc…
- Całą noc? Mhm… Rebecco to sobie znalazłaś chłopaka. Niejedna dziewczyna o takim by marzyła.
- Ale Zayn nie jest moim chłopakiem… - powiedziała Becky trochę zmieszana.
- Nie jest? Oj. Przepraszam. Mój błąd. Wyglądacie jakbyście byli parą.
Becky lekko się zarumieniła. Czuła na sobie wzrok Zayna.
- Dziękuję? – powiedziała wymijająco. Nie wiedziała jak miała się zachować w tej sytuacji. Wziąć to za komplement czy nie?
- Jesteś kochany, dziękuję – powiedziała i przytuliła się do niego.
Zayn nic nie powiedział. Cieszył się jej słowami. Zależało mu na niej i takie słowa były dla niego jak woda dla człowieka, który błądzi sam po pustyni.
Nagle do pokoju weszła pielęgniarka.
- Znowu tutaj panie Malik? – zapytała.
- Tak… Całą noc…
- Całą noc? Mhm… Rebecco to sobie znalazłaś chłopaka. Niejedna dziewczyna o takim by marzyła.
- Ale Zayn nie jest moim chłopakiem… - powiedziała Becky trochę zmieszana.
- Nie jest? Oj. Przepraszam. Mój błąd. Wyglądacie jakbyście byli parą.
Becky lekko się zarumieniła. Czuła na sobie wzrok Zayna.
- Dziękuję? – powiedziała wymijająco. Nie wiedziała jak miała się zachować w tej sytuacji. Wziąć to za komplement czy nie?
- Nie ma za co –
uśmiechnęła się serdecznie.
- Mam jeszcze pytanie do pani.
- Jakie? Pytaj śmiało.
- Ile jeszcze będę musiała być w szpitalu?
- Jeżeli dobrze pójdzie to tydzień.
Becky jęknęła. Tydzień? O nie. To zdecydowanie za długo. Zayn widząc jej minę spróbował negocjować:
- Nie da się tego jakoś… przyspieszyć?
- Mam jeszcze pytanie do pani.
- Jakie? Pytaj śmiało.
- Ile jeszcze będę musiała być w szpitalu?
- Jeżeli dobrze pójdzie to tydzień.
Becky jęknęła. Tydzień? O nie. To zdecydowanie za długo. Zayn widząc jej minę spróbował negocjować:
- Nie da się tego jakoś… przyspieszyć?
- Obawiam się, że
nie. Przykro mi.
- Trudno… - powiedziała Becky poddanym wzrokiem.
- Ale nie smuć się. Ok.? – Zayn przytulił ją do siebie.
- Jasne – powiedziała tylko dlatego, żeby chłopak nie przekonywał ją, że będzie dobrze i że nie ma się martwić.
- To dobrze – uśmiechnął się.
- Właśnie Zayn… Teraz mi się przypomniało… Mam wielką prośbę.
- Jaką?
- Mógłbyś… przywieźć mi mój pamiętnik? Tak pusto mi bez niego…
Zayn wstał z łóżka i poprawił włosy.
- Zaraz wracam – mrugnął do dziewczyny.
Becky zaśmiała się pod nosem.
- Ale nie musisz teraz… Kiedy będziesz miał czas.
- Teraz mam czas.- Trudno… - powiedziała Becky poddanym wzrokiem.
- Ale nie smuć się. Ok.? – Zayn przytulił ją do siebie.
- Jasne – powiedziała tylko dlatego, żeby chłopak nie przekonywał ją, że będzie dobrze i że nie ma się martwić.
- To dobrze – uśmiechnął się.
- Właśnie Zayn… Teraz mi się przypomniało… Mam wielką prośbę.
- Jaką?
- Mógłbyś… przywieźć mi mój pamiętnik? Tak pusto mi bez niego…
Zayn wstał z łóżka i poprawił włosy.
- Zaraz wracam – mrugnął do dziewczyny.
Becky zaśmiała się pod nosem.
- Ale nie musisz teraz… Kiedy będziesz miał czas.
- Jak chcesz… - odpowiedziała, ale Zayn już jej nie słyszał. Był na korytarzu.
Pielęgniarka razem z Vicky, która się obudziła wpatrywały się w Becky.
- Zależy mu na tobie i to bardzo – stwierdziła kobieta.
- Tak. Potwierdzam. Nawet ślepy by to zauważył! – potwierdziła Vicky.
Becky zarumieniła się.
- Może tak… A może nie…
- Co ty gadasz? Nie widziałaś jego reakcji na twoją prośbę? – oburzyła się Vicky. – Daję głowę, że mu się podobasz.
Dla Becky był to trochę niewygodny temat. Sama czuła coś w rodzaju przyciągania do Zayna. Nie potrafiła tego określić. Byli przyjaciółmi, a jednak zrodziła się między nimi chemia. Becky nie wiedziała tylko czy odwzajemniona. Czekała na pierwszy krok… Jeśli mu się również podoba – super, jeśli nie – trudno.
- Sama nie wiem… - odpowiedziała po chwili namysłu.
- Ja uważam, że to ty powinnaś jakoś go zachęcić. No wiesz o co mi chodzi. Może chłopak czuje się speszony czy coś. Nigdy nie wiadomo.
- Wiesz co? – Becky przymknęła lekko oczy, aby wyglądało to jakby była detektywem.
- Co? – spytała zaciekawiona współlokatorka.
- Byłabyś świetnym psychologiem – stwierdziła.
- Mmm… - Vicky myślała nad słowami koleżanki. Po chwili się odezwała. – Dzięki.
- Albo swatką – dodała żartobliwie Becky.
- Pomyślę nad tym – puściła oczko w stronę sąsiadki z łóżka.
Na tym rozmowa się skończyła.
Becky wzięła telefon do ręki i zobaczyła kilka nowych wiadomości. Wszystkie od Carly i jedna od… Harry’ego. Zaskoczyło to Becky. Znali się, ale nie pisali do siebie, nie dzwonili i nie spotykali się ze sobą. Jedyne ich spotkania były kiedy Zayn zabierał ja do siebie. Dziewczyna otworzyła pierwszą wiadomość.
Od: Carly :)
Hej. Jak tam? Mam nadzieję, że już lepiej ;]
Zanim odpisała postanowiła sprawdzić pozostałe wiadomości. Wszystkie miały podobną treść.
Od: Carly :)
Coś się stało? Dlaczego nie odpisujesz? ;c
Trzecia i ostatnia wiadomość brzmiała:
Od: Carly :)
Jak będziesz mieć czas to odpisz. Martwię się…
Becky odpisała, że wszystko jest ok., że wraca do zdrowia i że ma się nie martwić.
W końcu otworzyła wiadomość od Harry’ego.
Od: Harry
Cześć. Co tam ? Może za niedługo wpadnę cię odwiedzić ;P Do zobaczenia! xx
Ta wiadomość lekko zszokowała Becky. Nie spodziewała się tego, ale i tak to bardzo miłe ze strony Harry’ego.
Do: Harry
Hej. Jasne, wpadaj kiedy chcesz ;) Miło będzie znowu Cię zobaczyć ;P
Dziewczyna odłożyła telefon na szafkę i usadowiła się wygodnie na łóżku.
Uśmiechała się na myśl, że w końcu ktoś oprócz Zayna i Carly się nią przejmują. Leżała tak uśmiechając się. Po pewnym czasie do pomieszczenia wszedł on.
-Parę Słów-
Przepraszam, że tak długo ;cc
Ostatnio nie mam:
a) czasu
b) weny
._.
To mnie dobija ;/