- Byłeś świetny! Chociaż mało co
słyszałam przez twoje fanki – zaśmiała się Becky.
- Dzięki, wiem potrafią być głośne.
- I to bardzo.
Becky widziała wyraźnie, że Zayna coś gryzie. Nie wiedziała, czy ma go o to zapytać. Nie chciała się wtrącać w jego życie, ale przecież byli przyjaciółmi.
- Zayn? – zapytała po chwili.
- Tak? – został wyrwany z zamyślenia.
- Coś się stało? – zadała niepewne pytanie.
Chłopak po chwili namysłu odpowiedział:
- Dzięki, wiem potrafią być głośne.
- I to bardzo.
Becky widziała wyraźnie, że Zayna coś gryzie. Nie wiedziała, czy ma go o to zapytać. Nie chciała się wtrącać w jego życie, ale przecież byli przyjaciółmi.
- Zayn? – zapytała po chwili.
- Tak? – został wyrwany z zamyślenia.
- Coś się stało? – zadała niepewne pytanie.
Chłopak po chwili namysłu odpowiedział:
- Nie…
- Na pewno?
- Tak na pewno.
Mimo, że Zayn zapewnił ją wiedziała, że coś jest nie tak. Po kilku minutach spróbowała znowu.
- Zayn, widzę, że coś cię dręczy. Nie chcę być zbyt nachalna, ale wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć. Jesteśmy przyjaciółmi.
- Tak… Przyjaciółmi… - lekko się zasmucił.
- No tak, a nie? – zdziwiła się.
- Tak, tak jesteśmy.
- Więc co się stało?
- A co, martwisz się o mnie? – jego usta ułożyły się w łobuzerskim uśmiechu.
- Tak, martwię.
- No więc… Nie wiem jak to powiedzieć, ale…
- Co robicie? – przerwał mu znienacka Louis, który skoczył między nich i usiadł na ławce.
Becky i Zayn popatrzyli się na niego tym samym wzrokiem.
- Lubię wam przeszkadzać – przyznał.
- A więc robisz to celowo? – zapytał Zayn trochę zniecierpliwiony.
- Nie… Wcale nie. Jak mogło ci to w ogóle przyjść do głowy? – w jego głosie można było wyczuć nutkę ironii.
- Co ja ci takiego zrobiłem?
- Raz oszukiwałeś jak graliśmy w Fifę.
- To było dawno!
- Ale ja ciągle to pamiętam!
Zayn lekko szturchnął Louisa.
- Co mam zrobić, żebyś wreszcie poszedł?
- Aż tak bardzo mnie nie lubisz? – Lou udał, że płacze. – A co będzie z Zouisem? Fanki się załamią…
- Louis, muszę chwilkę pogadać z Becky. Mógłbyś nam przeszkadzać kiedy indziej?
- Niech pomyślę… Nie – uśmiechnął się łobuzersko. – Możecie gadać przy mnie.
- Wolę nie…
Zapadła głucha cisza, którą od czasu do czasu przerywały ptaki. W tyle słychać było szum morza. Becky i Zayn patrzyli się w ziemię czując się trochę niezręcznie, Lou tylko przenosił wzrok z jednego na drugiego w końcu powiedział:
- Dobra… To ja pójdę… Bo chyba mnie wołają.
Zayn widocznie odetchnął, ale nie dlatego, że Louis poszedł. Odetchnął, bo zabierał się za powiedzenie Becky tego, co próbował jej powiedzieć od kilkunastu minut.
- Więc… teraz możesz kontynuować – powiedziała do niego i zachęcająco się uśmiechnęła.
- Na pewno?
- Tak na pewno.
Mimo, że Zayn zapewnił ją wiedziała, że coś jest nie tak. Po kilku minutach spróbowała znowu.
- Zayn, widzę, że coś cię dręczy. Nie chcę być zbyt nachalna, ale wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć. Jesteśmy przyjaciółmi.
- Tak… Przyjaciółmi… - lekko się zasmucił.
- No tak, a nie? – zdziwiła się.
- Tak, tak jesteśmy.
- Więc co się stało?
- A co, martwisz się o mnie? – jego usta ułożyły się w łobuzerskim uśmiechu.
- Tak, martwię.
- No więc… Nie wiem jak to powiedzieć, ale…
- Co robicie? – przerwał mu znienacka Louis, który skoczył między nich i usiadł na ławce.
Becky i Zayn popatrzyli się na niego tym samym wzrokiem.
- Lubię wam przeszkadzać – przyznał.
- A więc robisz to celowo? – zapytał Zayn trochę zniecierpliwiony.
- Nie… Wcale nie. Jak mogło ci to w ogóle przyjść do głowy? – w jego głosie można było wyczuć nutkę ironii.
- Co ja ci takiego zrobiłem?
- Raz oszukiwałeś jak graliśmy w Fifę.
- To było dawno!
- Ale ja ciągle to pamiętam!
Zayn lekko szturchnął Louisa.
- Co mam zrobić, żebyś wreszcie poszedł?
- Aż tak bardzo mnie nie lubisz? – Lou udał, że płacze. – A co będzie z Zouisem? Fanki się załamią…
- Louis, muszę chwilkę pogadać z Becky. Mógłbyś nam przeszkadzać kiedy indziej?
- Niech pomyślę… Nie – uśmiechnął się łobuzersko. – Możecie gadać przy mnie.
- Wolę nie…
Zapadła głucha cisza, którą od czasu do czasu przerywały ptaki. W tyle słychać było szum morza. Becky i Zayn patrzyli się w ziemię czując się trochę niezręcznie, Lou tylko przenosił wzrok z jednego na drugiego w końcu powiedział:
- Dobra… To ja pójdę… Bo chyba mnie wołają.
Zayn widocznie odetchnął, ale nie dlatego, że Louis poszedł. Odetchnął, bo zabierał się za powiedzenie Becky tego, co próbował jej powiedzieć od kilkunastu minut.
- Więc… teraz możesz kontynuować – powiedziała do niego i zachęcająco się uśmiechnęła.
- Wiesz co? Kiedy indziej ci
powiem. Teraz nie mam ochoty o tym gadać.
- Spoko…
- Chodź, jest impreza, a my siedzimy.
Becky mimowolnie się uśmiechnęła. Zanim zdążyła coś powiedzieć została pociągnięta na piasek, gdzie wszyscy tańczyli.
Atmosfera była cudowna. Muzyka, taniec, morze… Zayn… To wszystko sprawiało, że dziewczynie nie schodził uśmiech z ust. Po kilku szybkich kawałkach zagrali coś wolnego. Becky chciała już odejść i usiąść, ale Zayn ciągle trzymając ją za rękę przyciągnął ją do siebie.
- Gdzie mi uciekasz?
- Nie lubię wolnych tańców.
- Zaraz polubisz – mulat uśmiechnął się i przyciągnął Becky do siebie.
Wolno kołysali się do muzyki lecącej z głośników.
W pewnym momencie Becky zahaczyła nogą o nogi innej dziewczyny tańczącej z chłopakiem pośród par. Prawie by się przewróciła, gdyby nie Zayn, który ją złapał i mocno przytulił. Na początku trochę się spięła, ale po chwili wyluzowała.
Spojrzała na wyższego od siebie Zayna. Patrzył się na nią. Uśmiechnęła się i oplotła rękami jego szyję. Po kilku minutach piosenka się skończyła, ale ani Zayn ani Becky nie mieli ochoty zmienić pozycji. Stali tak wtuleni w siebie, aż zobaczyli, że wszyscy wokół nich tańczą. Wyszli z tłumu i usiedli kilkanaście metrów dalej na piasku. Słońce powoli zmierzało ku zachodowi.
- Świetnie się dziś bawiłam… - przerwała ciszę Becky.
- Ja też. To był naprawdę udany dzień.
- Szkoda, że już się kończy.
- Możemy to kiedyś powtórzyć nie?
- Jasne… Ale nie wiem czy zostanę wypuszczona z domu.
- O czym mówisz?
- Pojechałam tutaj bez wiedzy rodziców… Pewnie się teraz martwią.
- Przecież masz dziewiętnaście lat… Dlaczego miałabyś się ich słuchać. To znaczy, nie jesteś dzieckiem.
- Mimo, że nie jestem to wciąż czuję się tak traktowana.
Zayn spuścił głowę.
- Przepraszam… - powiedział jakby do siebie, a nie do Becky.
- Nie przepraszaj, Zayn. Na pewno nie będzie tak źle – próbowała go pocieszyć, chodź w głębi duszy wiedziała jak będzie.
- Przeze mnie będziesz miała kłopoty…
- Nie będę. Jakoś dam radę.
- Wiem, że i tak będzie inaczej.
- Próbuję cię pocieszyć, ale coś mi chyba nie wychodzi…
Zayn podniósł głowę i spojrzał Becky prosto w oczy na co ona uśmiechnęła się. Krótko odwzajemnił uśmiech. Dziewczyna przysunęła się bliżej niego i przytuliła.
- Może takie pocieszenie będzie lepsze… - szepnęła.
- Tak, zdecydowanie… Tego mi brakowało.
Becky czuła, że chłopak się uśmiecha, chociaż nie widziała jego twarzy.
Po chwili oderwali się od siebie. Becky położyła głowę na jego ramieniu, on objął ją w pasie.
Siedzieli tak 10 minut wpatrując się w zachodzące słońce. Wszystko zepsuł deszcz, który po chwili zaczął rosić, a później przerodził się ulewę.
Zayn i Becky na szczęście w porę pobiegli do samochodu, więc nie zmokli aż tak.
- Spoko…
- Chodź, jest impreza, a my siedzimy.
Becky mimowolnie się uśmiechnęła. Zanim zdążyła coś powiedzieć została pociągnięta na piasek, gdzie wszyscy tańczyli.
Atmosfera była cudowna. Muzyka, taniec, morze… Zayn… To wszystko sprawiało, że dziewczynie nie schodził uśmiech z ust. Po kilku szybkich kawałkach zagrali coś wolnego. Becky chciała już odejść i usiąść, ale Zayn ciągle trzymając ją za rękę przyciągnął ją do siebie.
- Gdzie mi uciekasz?
- Nie lubię wolnych tańców.
- Zaraz polubisz – mulat uśmiechnął się i przyciągnął Becky do siebie.
Wolno kołysali się do muzyki lecącej z głośników.
W pewnym momencie Becky zahaczyła nogą o nogi innej dziewczyny tańczącej z chłopakiem pośród par. Prawie by się przewróciła, gdyby nie Zayn, który ją złapał i mocno przytulił. Na początku trochę się spięła, ale po chwili wyluzowała.
Spojrzała na wyższego od siebie Zayna. Patrzył się na nią. Uśmiechnęła się i oplotła rękami jego szyję. Po kilku minutach piosenka się skończyła, ale ani Zayn ani Becky nie mieli ochoty zmienić pozycji. Stali tak wtuleni w siebie, aż zobaczyli, że wszyscy wokół nich tańczą. Wyszli z tłumu i usiedli kilkanaście metrów dalej na piasku. Słońce powoli zmierzało ku zachodowi.
- Świetnie się dziś bawiłam… - przerwała ciszę Becky.
- Ja też. To był naprawdę udany dzień.
- Szkoda, że już się kończy.
- Możemy to kiedyś powtórzyć nie?
- Jasne… Ale nie wiem czy zostanę wypuszczona z domu.
- O czym mówisz?
- Pojechałam tutaj bez wiedzy rodziców… Pewnie się teraz martwią.
- Przecież masz dziewiętnaście lat… Dlaczego miałabyś się ich słuchać. To znaczy, nie jesteś dzieckiem.
- Mimo, że nie jestem to wciąż czuję się tak traktowana.
Zayn spuścił głowę.
- Przepraszam… - powiedział jakby do siebie, a nie do Becky.
- Nie przepraszaj, Zayn. Na pewno nie będzie tak źle – próbowała go pocieszyć, chodź w głębi duszy wiedziała jak będzie.
- Przeze mnie będziesz miała kłopoty…
- Nie będę. Jakoś dam radę.
- Wiem, że i tak będzie inaczej.
- Próbuję cię pocieszyć, ale coś mi chyba nie wychodzi…
Zayn podniósł głowę i spojrzał Becky prosto w oczy na co ona uśmiechnęła się. Krótko odwzajemnił uśmiech. Dziewczyna przysunęła się bliżej niego i przytuliła.
- Może takie pocieszenie będzie lepsze… - szepnęła.
- Tak, zdecydowanie… Tego mi brakowało.
Becky czuła, że chłopak się uśmiecha, chociaż nie widziała jego twarzy.
Po chwili oderwali się od siebie. Becky położyła głowę na jego ramieniu, on objął ją w pasie.
Siedzieli tak 10 minut wpatrując się w zachodzące słońce. Wszystko zepsuł deszcz, który po chwili zaczął rosić, a później przerodził się ulewę.
Zayn i Becky na szczęście w porę pobiegli do samochodu, więc nie zmokli aż tak.
- Nie chcę jechać do domu –
zwierzyła się Becky, gdy ruszyli.
- Dlaczego? – zapytał zatroskany
chłopak.
- Chciałabym móc żyć jak ty. Beztrosko cieszyć się życiem, ale nie… Muszę studiować i to nie z własnej woli. Teraz nie umiem już tego zmienić. Dzisiaj mogłam czuć się swobodnie. Być sobą, a nie nudnym kujonem słuchającym się rodziców. Przy tobie mogę być sobą. Chyba tylko przy tobie...
- Chciałabym móc żyć jak ty. Beztrosko cieszyć się życiem, ale nie… Muszę studiować i to nie z własnej woli. Teraz nie umiem już tego zmienić. Dzisiaj mogłam czuć się swobodnie. Być sobą, a nie nudnym kujonem słuchającym się rodziców. Przy tobie mogę być sobą. Chyba tylko przy tobie...
- Nie wiem co powiedzieć… Znaczy,
cieszę się, ale nie możesz przeze mnie opuszczać się w szkole i tak dalej.
- Wiem… Tak tylko mówię.
Na tym rozmowa się skończyła. Zayn musiał uważać na drodze, podczas deszczu drogi były śliskie. Becky oparła się o okno i wpatrywała w krople deszczu spływające po nim.
Zayn ciągle patrzył na drogę, choć czasem zaglądał na Becky.
Dziewczyna w pewnym momencie się odwróciła i przyłapała Zayna na patrzeniu się na nią.
- No co? – zapytała rumieniąc się.
- Nie, nic…
- Powiedz. Ciągle dzisiaj wymigujesz się od odpowiedzi!
- Tak po prostu… Nie mogę już na ciebie patrzeć?
- Możesz, ale… UWAŻAJ! – krzyknęła, gdy zobaczyła, że Zayn nie patrzył się na drogę tylko na nią.
Chłopak momentalnie odwrócił wzrok. Niestety było za późno. Auto wpadło w poślizg. Mulat próbował jakoś uratować sytuację, ale bez efektów. Hamulce nic nie dawały. Samochód jechał jak chciał. Becky piszczała orientując się co się dzieje.
Wszystko działo się tak szybko. Nie umiałam się opanować. Widziałam Zayna kręcącego kierownicą i wciskającego hamulec. Później zobaczyłam auto na wprost naszego. Było coraz bliżej… Uderzy w nas… Jest już tak blisko.
Tysiące myśli i najczarniejszych scenariuszy przelatywało przez głowę Becky.
Ocknęłam się i zobaczyłam Zayna próbującego mnie obudzić.
- Żyjesz? Błagam! Ocknij się! Nie… Musisz żyć – wykrzykiwał szarpiąc mnie.
Było strasznie ciasno, poduszka powietrzna utrudniała mi oddychanie. W dodatku czułam zapach krwi. Wszędzie…
- Zayn… Co się właśnie stało? – zapytałam.
- Żyjesz! – prawie krzyknął.
- Zayn… Strasznie boli mnie głowa… Nie wiem ile jeszcze wytrzymam…
- Wytrzymaj jak najdłużej… Zaraz zjawi się pomoc… Słyszysz? Już słychać syreny. Jeszcze trochę – uspokajał mnie, ale wiedziałam, że nie wytrzymam.
Powoli rozmazywał mi się obraz przed oczami. Słyszałam tylko ciche szeptanie Zayna i jego prośby bym nie odpływała znowu. Ostatnie słowa jakie usłyszałam mówione były przez łzy:
- Kocham Cię… Proszę nie odchodź…
Później moje powieki same opadły, a ja ponownie zanurzyłam się we śnie.
-Parę Słów-
Strasznie dziękuję za 1200 wyświetleń. Mówiąc szczerze zakładając tego bloga nie spodziewałam się takiego zainteresowania <3
Dziękuję :D
Dzisiejszy rozdział trochę dramatyczny, ale tak jakoś natchnęła mnie taka wena :)
Komentujcie :)
- Wiem… Tak tylko mówię.
Na tym rozmowa się skończyła. Zayn musiał uważać na drodze, podczas deszczu drogi były śliskie. Becky oparła się o okno i wpatrywała w krople deszczu spływające po nim.
Zayn ciągle patrzył na drogę, choć czasem zaglądał na Becky.
Dziewczyna w pewnym momencie się odwróciła i przyłapała Zayna na patrzeniu się na nią.
- No co? – zapytała rumieniąc się.
- Nie, nic…
- Powiedz. Ciągle dzisiaj wymigujesz się od odpowiedzi!
- Tak po prostu… Nie mogę już na ciebie patrzeć?
- Możesz, ale… UWAŻAJ! – krzyknęła, gdy zobaczyła, że Zayn nie patrzył się na drogę tylko na nią.
Chłopak momentalnie odwrócił wzrok. Niestety było za późno. Auto wpadło w poślizg. Mulat próbował jakoś uratować sytuację, ale bez efektów. Hamulce nic nie dawały. Samochód jechał jak chciał. Becky piszczała orientując się co się dzieje.
Wszystko działo się tak szybko. Nie umiałam się opanować. Widziałam Zayna kręcącego kierownicą i wciskającego hamulec. Później zobaczyłam auto na wprost naszego. Było coraz bliżej… Uderzy w nas… Jest już tak blisko.
Tysiące myśli i najczarniejszych scenariuszy przelatywało przez głowę Becky.
Ocknęłam się i zobaczyłam Zayna próbującego mnie obudzić.
- Żyjesz? Błagam! Ocknij się! Nie… Musisz żyć – wykrzykiwał szarpiąc mnie.
Było strasznie ciasno, poduszka powietrzna utrudniała mi oddychanie. W dodatku czułam zapach krwi. Wszędzie…
- Zayn… Co się właśnie stało? – zapytałam.
- Żyjesz! – prawie krzyknął.
- Zayn… Strasznie boli mnie głowa… Nie wiem ile jeszcze wytrzymam…
- Wytrzymaj jak najdłużej… Zaraz zjawi się pomoc… Słyszysz? Już słychać syreny. Jeszcze trochę – uspokajał mnie, ale wiedziałam, że nie wytrzymam.
Powoli rozmazywał mi się obraz przed oczami. Słyszałam tylko ciche szeptanie Zayna i jego prośby bym nie odpływała znowu. Ostatnie słowa jakie usłyszałam mówione były przez łzy:
- Kocham Cię… Proszę nie odchodź…
Później moje powieki same opadły, a ja ponownie zanurzyłam się we śnie.
-Parę Słów-
Strasznie dziękuję za 1200 wyświetleń. Mówiąc szczerze zakładając tego bloga nie spodziewałam się takiego zainteresowania <3
Dziękuję :D
Dzisiejszy rozdział trochę dramatyczny, ale tak jakoś natchnęła mnie taka wena :)
Komentujcie :)
No skoro prosisz...
OdpowiedzUsuńDziwne zawsze jak piszesz 'mulat' to kojarzy mi się to z takim dzieckiem ze strasznie ciemną karnacją... xdd
No dobra, ja i moje skojarzenia nie mają nic wspólnego z tym rozdziałem...
No więc...
I Love It Very Much! - więc z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział...
A krew to tak w ogóle ma zapach ? xdd
Dobra, nie ważne. xD
Hah ;D Nie chce ciągle używać tylko Zayn, chłopak, Zayn, chłopak i pisze mulat, żeby było trochę inaczej ^^
UsuńDziękuję <33333333
Ma ;D Taki metaliczny... Nie wiem jak to określić ;]
Super :DDDDDD
OdpowiedzUsuńKiedy next?
Za niedługo ;D
UsuńDzięki ; *