poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 7


Becky powoli rozchylała powieki. Zobaczyła światło rażące ją w oczy, więc szybko je przymknęła. Po kilku minutach znów otworzyła. Znajdowała się w białym pomieszczeniu. Jej łóżko było takie twarde. Wręcz czuła sprężyny w materacu. Do ręki miała przyczepiony wenflon do którego doczepiona była kroplówka. To miejsce wydawało jej się znajome. Zbyt znajome… Rozejrzała się na boki. Na sąsiednim łóżku leżała dziewczyna ok. 17 lat. Miała długie brązowe włosy i czarne oczy. Była bardzo ładna. Pół siedziała, pół leżała na łóżku i czytała książkę. Becky nie potrafiła dostrzec tytułu. Szatynka oderwała oczy od książki i zobaczyła, że Becky ją obserwuje. Uśmiechnęła się i pomachała ręką.
- Hej. Jestem Victoria, ale mówią na mnie Vicky, a ty?
- Rebecca, ale mów Becky.
- Miło cię poznać Becky.
- Mi ciebie też Vicky – dziewczyna zaczęła nerwowo bawić się palcami. – Gdzie właściwie jesteśmy?
- W szpitalu St. Thomas’a.
- Dzięki… W głowie mam jakąś dziwną pustkę… Pamiętam tylko, że jechałam samochodem z… - Becky przyłożyła dłoń do ust. – Z Zaynem… Gdzie on teraz jest? Nic mu nie jest? Żyje?
- Z Zaynem?
- Tak…
- Czekaj czekaj… Teraz cię kojarzę. Wy się znacie nie? Zayn Malik i ty…
- Tak, jesteśmy przyjaciółmi…
- Widziałam wasze wspólne zdjęcia. Wiesz lubię One Direction, ale nie jestem jakąś tam szaloną fanką.
Becky nie wiedziała co powiedzieć. Martwiła się o Zayna… Tylko o nim mogła teraz myśleć. Musiała jak najszybciej dowiedzieć się czy chłopak żyje i jaki jest stan jego zdrowia.
Nagle do pomieszczenia weszła kobieta ubrana w biały fartuch z okularami na nosie. Spojrzała na rozbudzoną dziewczynę.
- O… Widzę, że pani już nie śpi. Jak się pani czuje? Boli panią coś? Potrzebuje pani czegoś? – kobieta zadawała mnóstwo pytań.
- Czuję się… Nieźle… Tylko strasznie boli mnie głowa.
- To normalne. Uderzyła się pani w nią, gdy samochód wpadł w poślizg. W takich sytuacjach człowiek nad sobą nie panuje. Na szczęście włączyły się poduszki powietrzne, które złagodziły wypadek.
- Wypadek… To się stało… - powoli Becky przypominała sobie minione wydarzenia.
- Tak… Teraz mogłabym poprosić panią o podanie swojego imienia i nazwiska?
- Rebecca Carter.
- Carter?
- Tak…
- Rebecco to ty? Nie poznałam cię!
- Kim pani jest?
- Lekarzem. Przyjaźnię się z twoją mamą, a skoro już o niej wspomniałam to zaraz zadzwonię, żeby przyjechała.
- NIE! – krzyknęła.
- Dlaczego? Nie chcesz jej zobaczyć?
- Nie wiedziała, że gdziekolwiek jadę… Będzie mnie obwiniać… Na razie chcę odpocząć…
- Dalej uważam, że twoja mama powinna się dowiedzieć, gdzie jesteś.
- Jak pani tak sądzi… - Becky już wyobrażała sobie furię rodziców, gdy dowiedzą się co się stało, ale czy to jej wina? Nie chciała niczego złego. Chciała po prostu się zabawić… Wypadki chodzą po ludziach i nikt nie miał podstaw do oskarżania jej o to, co się stało. Zayna również. Jest bardzo dobrym kierowcą. Po prostu droga była śliska i tyle. Nawet najlepszym czasem się zdarza. Nie można patrzeć w przeszłość. Gdy się upadnie trzeba się podnieść i iść dalej.
- Przepraszam… Czy… Ma pani może informacje o tym jak czuje się Zayn?
- Tak, oczywiście. Czuje się dobrze. Jego rany są o wiele mniej poważne niż twoje. Właściwie skaleczył się tylko w paru miejscach. Przebadaliśmy go i jest zdrowy jak ryba.
- Jest gdzieś w pobliżu?
- Tak. Pytał się o ciebie, ale nie pozwoliłam mu wejść. Większość pacjentów nie lubi, gdy kogoś wpuszczamy jak śpi.
- Zawoła go pani? Chciałabym z nim porozmawiać…
- Oczywiście – powiedziała i wyszła.
Becky nie czekała długo. Po chwili w drzwiach stanął Zayn.
- Becky! – krzyknął i podbiegł do niej. – Nie wiem co powiedzieć… Tak strasznie cię przepraszam. Naprawdę to nie była moja wina. Starałem się to jakoś naprawić… Nie wyszło.
- Zayn…
- Naprawdę… Mam nadzieję, że mnie nie nienawidzisz.
- Zayn…
- Nie musisz nic mówić, wiem, że naraziłem twoje życie i…
- ZAYN!
- Co?
- Nie jestem na ciebie zła… Wiem, że to nie była twoja wina. Nie przejmuj się… A poza tym to ja cię zagadałam… Ja powinnam przepraszać ciebie więc… Przepraszam.
- Zwariowałaś? To ja byłem kierowcą i to ja powinienem uważać. Przepraszam…
- Dobra! Koniec! – krzyknęła w końcu Becky, żeby przestał przepraszać.
- A tak w ogóle to jak się czujesz?
- Bywało lepiej, ale najgorzej też nie jest – uśmiechnęła się.
Chłopak usiadł koło niej na łóżku. Becky wpatrywała się w jego czekoladowe oczy, które patrzyły na nią.
- Tak się cieszę, że nic poważniejszego ci się nie stało. Nie wybaczyłbym sobie, gdybyś przeze mnie coś sobie zrobiła…
- Skończmy temat… To nie było przez ciebie… Teraz mam wyrzuty sumienia, że się obwiniasz przeze mnie – zaśmiała się.
- Oj no dobrze.
- A tak w ogóle to jak to się stało? Nie pamiętam zbyt dużo… Uderzyłam się w głowę. Jedyne co pamiętam to zapach krwi i poduszkę, przez którą nie umiałam oddychać i… Ciebie…
Becky wydawało się, że Zayn powiedział, że ją kocha. Nie była pewna, czy tak było naprawdę. Może jej się to śniło. Może miała jakieś przywidzenia. A może to była prawda… Nie to niemożliwe… Są tylko przyjaciółmi…
- A pamiętasz co mówiłem?
Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć. Gdyby powiedziała mu swoje myśli, które okazałyby się nieprawdą mógłby ją wyśmiać albo pomyśleć, że się w nim zakochała czy coś…
- Mówiłeś, żebym się obudziła… I nie zasypiała…
- Pamiętasz coś jeszcze?
- Nie… To wszystko co utkwiło mi w pamięci – powiedziała po krótkim namyśle.
Chłopak widocznie się zasmucił.
- Spoko…
- A mówiłeś coś jeszcze? Nie wiem, czy wszystko pamiętam…
- Mówiłem, że… - spuścił głowę i zaczął nerwowo skubać róg od kołdry.
Nagle drzwi otworzyły się z głośnym hukiem. Stanęli w nich rodzice Becky. Ich twarze niczego nie zdradzały. Dało się jednak zauważyć surowy wyraz.
- Rebecco! Co ty tutaj robisz? Dlaczego nie wróciłaś po szkole do domu?! – powiedziała mama.
- Ja…
- Nie przerywaj mi! – krzyknęła.
Becky lekko się zaczerwieniła ze wstydu. Rodzice krzyczeli na nią przy Zaynie, a na dodatek obok leżała Vicky… Co za upokorzenie!
- Wiesz co mogło ci się stać? Ciesz się, że w ogóle żyjesz! Jak mogłaś być taka nieposłuszna?! – powiedział będący do tej pory cicho ojciec.
- Ale żyję! Nic mi się nie stało! – Becky wybuchła, bo nie mogła znieść już gadki rodziców.
- Gdzie tak w ogóle byłaś? – zapytała mama już trochę uspokojona.
- Czy to ważne? – dziewczyna wywróciła oczami.
- Tak ważne. Jako twoi rodzice mamy prawo wiedzieć!
- Mamo… Mam dziewiętnaście lat! Nie musicie wiedzieć każdego najdrobniejszego szczególiku z mojego życia.
- Była ze mną – odezwał się po chwili Zayn.
- A kim jesteś? – zapytał z podejrzeniem tata dziewczyny.
- Nazywam się Zayn Malik. Jestem przyjacielem Becky.
Mama cicho prychnęła pod nosem.
 - Mamo! – krzyknęła dziewczyna jakby chciała powiedzieć „opanuj się”.
Mulat wyciągnął rękę w stronę ojca Becky. Mężczyzna spojrzał niepewnie na chłopaka i uścisnął jego dłoń.
Po chwili zrobił to samo z mamą dziewczyny.
- Zaraz, zaraz… To ty prowadziłeś auto?
Zayn spojrzał w dół i cicho odpowiedział:
- Tak…
Źrenice Becky się rozszerzyły. Wiedziała jakie piekło zaraz się rozpęta. Niestety miała rację.
- Przez ciebie nasza córka prawie zginęła!
- Takim jak ty nie powinno się dawać prawa jazdy!
- Nie zdajesz sobie sprawy z powagi tej sytuacji! Mogłeś zabić człowieka!
Państwo Carter na zmianę oskarżali Zayna o coś czego nie zrobił. Becky głowa już pękała od tych krzyków.
- Przestańcie! To nie jego wina! – krzyknęła po chwili.
- Tak? To czyja?! – zapytał gniewnym głosem ojciec.
- Niczyja! Takie wypadki się zdarzają! I nic na to nie poradzimy. Więc przestańcie obwiniać Zayna!
- Nie podnoś na nas głosu!
- Będę podnosić, bo wiem, że nie macie racji! Zayn jest świetnym kierowcą! Nigdy nie spowodowałby takiego wypadku, gdyby nie trudne warunki na drodze.
- Skoro warunki były takie trudne to dlaczego w ogóle gdziekolwiek się wybieraliście z domu?
- Dopiero jak wracaliśmy to jezdnia była śliska!
- To go nie usprawiedliwia! – burknął ojciec.
- Nic go nie usprawiedliwi, bo nie jest temu winny!
- Wmawiaj sobie kłamstwa. Ja i tak wiem jaki jest ten twój przyjaciel – przy ostatnim słowie pokazał palcami cudzysłów. – Znam dużo takich przypadków jak on. Takich zapatrzonych w siebie. Nie warto się przyjaźnić z takimi jak on!
- TATO! Nie znasz go! Oceniasz książkę po okładce! Zayn raz wam „podpadł” i już od razu wszystko co zrobi będzie złe! Mam dość czegoś takiego! To jest mój przyjaciel! Nie wasz! Ja go znam bardzo dobrze! A wy nie znacie go w ogóle!
- Nie tym tonem! – odkrzyknęła mama.
- Mamo, tato… Możecie stąd wyjść?! Odkąd przyszliście czuję się o wiele gorzej.
- Zapamiętamy to sobie. Jeszcze przyjdziesz do nas po coś. Wtedy odpowiemy ci tak samo! – odpowiedziała poważnie mama i pociągnęła pana Cartera za sobą.
Zaraz po tym jak drzwi się zamknęły Becky dostała ataku histerii. Nienawidziła kłótni z rodzicami. Ta sytuacja jeszcze bardziej ją dołowała, bo świadkiem tego wszystkiego byli Zayn i Vicky. Próbowała powstrzymać łzy, ale one same napływały do oczu. Zayn nie próżnował, tylko od razu zaczął ją pocieszać. Usiadł obok niej i objął ją ramieniem, na co ona wtuliła się w jego tors.
- Będzie dobrze… Nie płacz…
- Zayn, to jest najgorsze co mogłeś powiedzieć. „Będzie dobrze” to najczęstsze kłamstwo, które słyszę. Wszyscy mi to wmawiają, ale jakoś nigdy nie jest dobrze. Robię sobie tylko nadzieję, a później kolejne rozczarowanie…
Chłopak siedział cicho dalej przytulając Becky. W myślach analizował to co właśnie powiedziała.
- Ale przecież musisz mieć nadzieję. Inaczej nie ma po co żyć…
- Zayn… Ty tego nie rozumiesz… Jesteś gwiazdą! Wszystko co powiesz musi być zaraz spełnione. Kupujesz sobie wszystko co chcesz. Masz miliony kochających cię fanek. Gdy napiszesz na przykład na twitterze, że ci smutno, wszystkie zaczną tweetować pocieszenia. Masz przyjaciół Harry’ego, Louis’a, Niall’a, Liam’a… Ja mam tylko Carly…
- Jest coś czego nie mogę mieć…
- Niby czego?
- Prywatności. Chciałbym wybrać się gdzieś czasami i nie słyszeć ciągle „To ZAYN MALIK!” Na każdym kroku spotykam fanów i paparazzi. Naprawdę cieszę się, kiedy fani proszą o autograf, zdjęcie czy coś. To jest bardzo miłe, ale chciałbym czasami móc od tego odpocząć.
- Może masz rację, ale i tak masz lepsze życie niż ja. Dajesz koncerty, chodzisz do klubów, zwiedzasz świat… Ja muszę siedzieć i się uczyć.
- Nie musisz jeśli nie chcesz…
- Robię to dla rodziców…
- Widać, że masz dobre serce – powiedział, a później dodał w myślach „szkoda, że nigdy nie będzie moje”.


-Parę Słów-
Dzisiaj rozdział trochę dłuższy niż zwykle ;)
Mam nadzieję, że się spodoba.
Wyrażajcie swoje opinie w komentarzach ^^
Chcę je znać. Jestem otwarta na wszelką krytykę.
Dziękuję za tyle wyświetleń <3

4 komentarze:

  1. Rozdział super, tylko... Tylko dlaczego taki krótki ?! Mogłaś napisać dłuższy -,-"
    Dobra, ja zawsze się o wszystko czepiam xd
    A rodzice Becky trochę przypominają moich xD No... trochę mniej niż trochę - Jakie dziwne zdanie xD
    Mam nadzieję, że następny rozdział już niedługo ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Siem! Ostatniego rozdziału nie skomentowałam, bo wyleciało mi to kompletnie z głowy. Co do tego rozdziału to taki trochę typowy. W sensie, że wypadek, koleś się obwinia, wlatują znajomi i zaczynają obwiniać tego co się obwinia, poszkodowany broni obwinianego... Cóż to tylko moje zdanie, bo sporo czytałam opowiadań w których ktoś miał wypadek i praktycznie zawsze taka sytuacja była. Ale nie, że się czepiam czy coś xD Rozdział wydaje mi się strasznie krótki, a z czcionką coś ci się pokoćkało. Ogółem jest spoko, więc nie mam już nic do dodania. Do następnej notki! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótki ? ; O
      Najdłuższy z wszystkich ^^
      4 kartki w wordzie, gdzie wszystkie mają 3.
      Ale dużo jest dialogów, może dlatego :)
      A co do do czcionki, to ja ją zmieniłam, bo na tamtej się źle czytało. Niektóre znaki były nieczytelne :)
      Dzięki, za komentarz ;D

      Usuń